Krzysztof Łoziński byłby moim przeciwnikiem politycznym, gdybym dorastał mu choćby do łydek, oraz gdybym prowadził jakiś hufiec do urn wyborczych.
Jako przeciwnika politycznego szanowałbym go nawet bardziej, niż dziś, kiedy jestem tylko Jego czytelnikiem.
Tak się jednak składa, że słowo „przeciwnik polityczny” jest tym razem najważniejsze. Niniejsze – co poniżej – powstało jako moja osobista reakcja na wiadomość, że Krzysztof Łoziński postanowił kandydować do roli formalnego przywódcy KOD. Nieformalnym przywódcą tego ruchu jest on od zawsze, nawet kiedy KOD jeszcze nie powstał.
Za Pedią: Komitet Obrony Demokracji (KOD) – to polski ruch społeczny i stowarzyszenie, którego powstanie zostało zainspirowane artykułem Krzysztofa Łozińskiego ogłoszonym 18 listopada 2015 na portalu internetowym „Studio Opinii”. Autor w swoim artykule, nawiązując do terminu „siła bezsilnych”, ukutego przez Václava Havla oraz tradycji Komitetu Obrony Robotników, którego był współpracownikiem, postawił tezę, że w jego ocenie wobec zjawisk występujących w życiu publicznym po wyborach parlamentarnych i przejęciu władzy w państwie przez Prawo i Sprawiedliwość w listopadzie 2015, należy powołać Komitet Obrony Demokracji. Inicjatywa spotkała się z odzewem działacza społecznego Mateusza Kijowskiego, który dzień po publikacji artykułu z 18 listopada założył na portalu społecznościowym Facebook grupę o nazwie Komitet Obrony Demokracji[.
Tak się zaczęło.
Jako przeciwnikowi politycznemu przypomniałbym Krzysztofowi Łozińskiemu, że KOD powstał nie w reakcji na poczynania rządu PiS (o czym on wspomina na swojej konferencji prasowej), tylko dużo wcześniej. Zresztą, Rada Ministrów pod kierownictwem premier Beaty Szydło, została zaprzysiężona przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę 16 listopada 2015, dwa dni przed wspomnianym artykułem K. Łozińskiego, a Sejm RP udzielił Rządowi wotum zaufania na swoim pierwszym posiedzeniu, w dniu 18 listopada 2015, po exposé Pani Premier, czyli w dniu opublikowania artykułu: czyżby przez dwa dni, a właściwie w kilka godzin, tyle narozrabiano, że trzeba było uruchomić tak wielką reakcję, w dodatku „spontaniczną”?
Akurat Krzysztofowi Łozińskiemu nie muszę też przypominać, że jest jednym z dwóch głównych autorów książki „Raport gęga czy”, opublikowanej (spotkanie autorskie) 13 października 2015, czyli jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Wypowiadałem się na ten temat w tekstach:
„Gra w pomidor”, TUTAJ - http://publications.webnode.com/news/gra-w-pomidor/
„Wydanie poprawione”, TUTAJ - http://publications.webnode.com/news/raport-gegaczy-wydanie-poprawione/
„Gęganie szczególnie zrzędzące” – TUTAJ - http://publications.webnode.com/news/geganie-szczegolnie-zrzedzace/
Racje i ich warcholizny” – TUTAJ - http://publications.webnode.com/news/mobilizacja-para-spontaniczna-racje-i-ich-warcholizny/
„Umiłowany kraj” – TUTAJ - http://publications.webnode.com/news/ukochany-kraj-umilowany-kraj/
„O kukurykaniu” – TUTAJ - http://publications.webnode.com/news/o-pojec-pomyleniu-nieprzypadkowym-i-o-kukurykaniu/
… i w kilkunastu innych tekstach.
Jednym słowem, Krzysztof Łoziński wiedział o nadchodzących rządach wszystko co najgorsze, zanim te rządy nastały. Za to nie wiedział o tym, co się w polskim ustroju stało między majem a listopadem, między głosowaniem na Prezydenta i głosowaniem na Posłów-Senatorów. A stało się to, co na kilkanaście miesięcy – od grudnia 2015 – rozgrzało polską politykę do czerwoności. Opiszę to teraz w odrębnym akapicie.
Formacja firmowana przez D. Tuska, ale już udająca, że kieruje nią następczyni (bo Tusk znagła pojechał na saksy do Brukseli, zostawiwszy chwiejącą się formację i jej rząd), liczyła na „trzecią kadencję”. Swoje kalkulacje opierała na tym, że zarówno Decydentura (około tysiąca tuzów polskiej polityki, gospodarki, mediów), jak też Nomenklatura (kilkaset tysięcy dyrektorów, kierowników, naczelników, prezesów, przewodniczących) oraz geszefciarnia (kiście geszefciarskie splecione w jedno z Nomenklaturą, kiełkujące „państwami w państwie”) – otóż te trzy „formacje władzy” tak bardzo kontrolowały polską rzeczywistośc w różnych wymiarach, że – jak pisał A. Michnik – pan Bronisław musiałby po pijaku przejechać na pasach ciężarną zakonnicę, aby przegrać. Ale przegrał, co oznaczało, że prawo uchwalane w Parlamencie (a w rzeczywistości w „państwach w państwie”) – może utracić łatwą kontrasygnatę „nie swojego” już Prezydenta i „przyklepnięcie” Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy ktoś poszedł po rozum do głowy i umyślił: damy TK do ręki argument, w postaci możliwości odsunięcia Prezydenta od pełnienia funkcji, na wniosek Marszałka Sejmu. Nie będzie bruździł. Oczywiście, zakładano, że Marszałek Sejmu będzie „nas”, czyli post-tuskowy.
Ten prawniczy „majstersztyk” (patrz: przygotowana pośpiesznie Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym z dnia 25 czerwca 2015 roku, artykuł 3.6 o brzmieniu: Trybunał rozstrzyga o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Trybunał powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej) – otóż ten „myk legislacyjny” – w gruncie rzeczy w stylu nazistowskich „Protektorów prawnych- obrońców prawa” – czyli manewr formacji, która straciła ważne ogniwo legislacyjne, ale nadal liczyła na zwycięstwo parlamentarne – stał się paliwem opozycji zgromadzanej przez późniejszy KOD.
W „Raporcie gęga czy” nie ma ani słowa o tym, że narasta i pęcznieje w Polsce OBURZENIE, oparte na krzywdach wyrządzanych zwykłym ludziom i przedsiębiorstwom przez „państwa w państwie”, przez sitwy w sądach, w windykacji, w skarbówce, w przetargach-konkursach, w administracji lokalnej, w mega-biznesie i w biznesie „nomenklaturowym”, w budżetówkach, itd., itp. Autorzy Raportu w ogóle nie dostrzegli kluczowej roli Pawła Kukiza – już wtedy reprezentanta „oburzonych” – w podstawieniu nogi B. Komorowskiemu, co otworzyło drogę do „destabilizacji i przesilenia politycznego” jesienią.
Więcej: kiedy już „nastał” PiS – bardzo chętnie przywoływano imię Gustava Radbrucha, który w odpowiedzi na nazistowskie kombinacje legislacyjne dał światu formułę swojego imienia, która mówi, że jeśli stanowione prawo jest nieludzkie, przeczy uznanym od wieków normom współżycia społecznego i praktyk państwowych – to takie prawo jest „nielegalne” i można, a nawet trzeba odmówić podporządkowania się tym przepisom.
I patrzcie, co się dzieje: jeśli PiS wdraża przepisy „nie pod miarkę” opozycji – ta wywiesza portrety Radbrucha. Kiedy K. Morawiecki z trybuny głosi, że „przed prawem jest Naród” – plecie się o faszyzmie. Kiedy zaś wdrożono – właściwie nazistowski – „myk legislacyjny” przeciw dopiero co wybranemu Prezydentowi – cicho-sza, końce w wodę.
Mam nadzieję – i tego mu życzę – że Krzysztof Łoziński, człowiek o pięknej karcie w opozycji demokratycznej, zauważy wreszcie publicznie zarówno tę osławioną „tuskoidalną” ustawę o TK z lata 2015, jak też będzie pamiętał, że Radbruch w swojej godnej pomnika formule namawiał do odmowy posłuszeństwa nieludzkiemu prawu niezależnie od tego, KTO je tworzy.
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka