/a może powtórka z piłsudczykowizny.../
Kiedy ktoś w pocie czoła wypieści piękny budynek pośrodku miasta – może się nim nacieszyć do czasu, kiedy graficiarze nie zamalują mu wypieszczonych parterowych „powierzchni gładkich” swoimi bohomazami. Rzadko kiedy owe bohomazy są estetycznie przydatne do konsumpcji. A każdy, kto mija z bliska ów dopieszczony budyneczek – widzi przede wszystkim ten parterowy brak dobrego smaku.
O północy napisałem na gorąco: „Warcholizna”, TUTAJ. Zawarłem w nim trzy myśli główne:
1. PiS – który dla siebie przechwycił i „zagospodarował” nierazbierichę oburzeniowo-kukizową w roku 2015 – nie jest najlepszym zarządcą spraw Kraju i Ludności, a bywa, że rządzi paskudnie: to jednak w żadnym parlamentaryzmie nie jest uzasadniony powód, by odmawiać politycznej formacji prawa do rządzenia, nabytego w niepodważanych co do wyniku głosowaniach powszechnych, zwłaszcza że PiS-owi odmawiano prawa do rządzenia nawet przed tymi głosowaniami, przez cały 2015 rok, co oznacza wyrachowanie, a nie spontaniczną reakcję na błędy i wypaczenia;
2. Formacja, która w roku 2015 przegrała z kretesem, zręcznie odwraca kota ogonem: ktoś, kto urodził się po 2015 może odnieść wrażenie, że Polska do tego roku była krainą mlekiem i miodem płynącą, i właściwie nie wiadomo, dlaczego prowadząca ją przez dwie kadencje formacja nagle przegrała dwa razy wybory: w przestrzeni propagandowej szerzy się zresztą absurdalny pogląd, że ktoś oczarował, wprowadził elektorat w stupor i niemal za ów elektorat zagłosował;
3. Formacja niepogodzona z utratą rządów sięga po odwróconą retorykę: jeszcze niedawno wyklątwiano Kornela Morawieckiego za to, iż publicznie przyznał rację „Narodowi przed Prawem” – a oto wczoraj już słychać z tuby protestujących regułę G. Radbrucha (prawo wrogie społeczeństwu można ignorować), ale też cytuje się Konstytucję, i jej artykuł 8 (Konstytucję stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej) oraz artykuł 4 (Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio);
Jasno widać, że Polska podzielona jest na pół w dwóch wymiarach (pionowo i poziomo):
|
ZARZĄDCY
|
OFIARY ZARZĄDZANIA
|
FORMACJA TUSKOWITÓW
|
Stara nomenklatura
|
Wykluczeni, oburzeni
|
FORMACJA KACZYSTÓW
|
Formacja „erki”
|
Beneficjenci Transformacji
|
W mojej ocenie w ciągu ostatnich dwóch lat największej porażki doznali wykluczeni-oburzeni (Kukiz nie okazał się Mojżeszem). Nastąpiła samoorganizacja Beneficjentów Transformacji, ale efekt tej samoorganizacji (KOD) szybko traci swoją nieskalaność wobec łapczywości stricte politycznych ugrupowań partyjnych. Stara nomenklatura – to co najmniej 200 tysięcy osób urządzonych na pograniczu „partnerstwa publiczno-prywatnego” (sojuszu biznesu i biurokracji), wymieniono – jak dotąd – nikłą jej część, pozostali zostaną „zweryfikowani” na mocy uruchamianych reform. Formacja „erki” – czyli, jak dotąd, zjednoczony polityczną myślą zakon zbrojny super-misją – dysponuje (jeszcze) niepodważalną legitymizacją elekcyjną.
Obecne zamieszki, nakręcane konsekwentnie od jesieni 2015 – bo jak inaczej nazwać przerysowaną reakcję kontestującą każdy akt rządzenia, bez próby trzeźwego wyważania racji – to w rzeczywistości walka na śmierć i życie o to, czyj diabeł okaże się starszy. Jeden z ministrów dziś o poranku zauważył w rozgłośni radiowej: warcholstwo lepperiady (to moje określenie) to „wersal” wobec tego, co się obecnie dzieje.
Dociera do „kaczystów” prawda „czysto” polityczna: na naszych oczach w sferze „percepcji publicznej” dokonywany jest RESET PRAWDY SPOŁECZNEJ. Spodziewali się nagonki ze strony przegranej formacji, Nikogo z tych, kto ma „rząd dusz”, nie obchodzi jakakolwiek prawda o tym, co się działo i stawało w okresie Transformacji, a nawet, skąd się wzięła zmiana władzy w 2015 roku.
Dziś trwa bezwzględna wojna o każdy metr polskiej przestrzeni wizerunkowej. Szczerze mówiąc – Marszałek Kuchciński nie jest w takich przepychankach zbyt rozgarnięty. Dopuścił do tego, że „opozycja” ma poważne, uzasadnione zarzuty proceduralne (zwłaszcza dotyczące frekwencji podczas obrad w Sali Kolumnowej).
* * *
Kiedy pęknie około 200-tysięczna rzesza szykująca się do objęcia posad po „wyreformowanym” korpusie tuskowickiego „partnerstwa publiczno-prywatnego” – zakon PiS przegra. Nie jestem ani doradcą rządzących, ani sympatykiem socjotechnik zastępujących realne, treściwe działania – ale twierdzę, że PiS musi owe 200 tysięcy zaspokoić za samą gotowość do „służby odrodzonemu Państwu”.
* * *
Europa ma zagwozdkę: oczywiście, że woli europoidów od amerykanoidów. Ale nie może wprost poprzeć warcholstwa, a to jest udokumentowane rzetelnie.
To co, będzie chór na temat „wyższej konieczności”?
* * *
Słychać z kręgów „opozycji”, że języczkiem u wagi ma być uchwała budżetowa. No, jasne: jeśli Sejm nie jest zdolny uchwalić Budżetu – może ulec rozwiązaniu. Artykuł 98 Konstytucji mówi w pkt 4: Prezydent Rzeczypospolitej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu i Marszałka Senatu, może w przypadkach określonych w Konstytucji zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Wraz ze skróceniem kadencji Sejmu skrócona zostaje również kadencja Senatu. Zaś art. 225 podpowiada: Jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu, Prezydent Rzeczypospolitej może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.
Czy Czytelnik rozumie, jak prorocza miała być drobna zmiana czerwcowo-lipcowa (2015) w ustawie o TK, dająca temu organowi prawo uznania Prezydenta za niezdolnego do pełnienia obowiązków?
Niestety dla opozycji: w Konstytucji użyto słowa, iż Prezydent „może”, a nie „jest zobligowany” do rozwiązania Sejmu.
Zatem polska zima będzie przebiegać pod znakiem zawołania: Prezydent wbrew oczywistym przejawom niewydolności Sejmu – nie rozwiązuje Sejmu. Pachołek Naczelnika, marionetka.
Nie lubię posła Szczerby, od czasu, kiedy – ładnych parę lat temu – odwiedził „moje” ogródki działkowe (Reduta, Warszawa) i łasił się fałszywie o poparcie w wyborach. Ale od wczoraj jego nazwisko staje się „znakiem politycznym”: sprowokował wykluczenie go z obrad i rozpoczął „lawinę 16 grudnia”.
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka