Zawsze popadam w głębszą refleksję, kiedy słyszę od osób zaawansowanych w czytaniu Świętych Skryptów, że Pan Bóg stanowczo jest Osobą, że ma pełnokrwisty wymiar doczesny, obok duchowo-ezoterycznego. Jest to refleksja życzliwa dla owych wiernych, ale pełna wątpliwości.
Przeciętny człowiek, nawet Wyznawca, niezbyt wnikliwie śledzi meandry teologii, kiedy zatem słyszy lub czyta o boskiej Osobie, to koniecznie pragnie ją sobie wyobrazić jako postać sobie podobną, z krwi i kości, z ludzkich apetytów i pożądań, z błędnej inteligencji i kapryśnej miłości, z dobroci dla wybranych, takiego jak każdy Kowalski, choć we wszystkim doskonałego, zwłaszcza że słyszy i czyta, iż sam (on, Wyznawca) jest na podobieństwo Pana stworzony. Nieważne, że zapytany o to wprost (jak mam cię opisywać, jak wyglądasz…) Pan Bóg spokojnie odpowiedział: „jam jest którym jest”, co w przekładzie na dzisiejszy język internautów oznacza: „odczep się od mojego wyglądu, bierz mnie jaki jestem”.
Znam – widziałem – co najmniej setki wizerunków Pana Boga, choć zdaje się, że On sam niezbyt pochwala ikonografię czy gipso-plastykę na swój temat. Najbardziej podoba mi się wizerunek symboliczny: trójkąt z okiem pośrodku, promieniujący trzema boskimi Postaciami. Ale najczęściej oferuje nam się widok dobrotliwego starca, mędrca, patrona, mecenasa, koniecznie w bieli i jaśniejącego, niczym skulptury z helleńskich czy romańskich warsztatów nadwornych.
Mam za sobą pobożne dzieciństwo i bezbożną młodość. Od dziecięctwa zaprawiany w ćwiczeniu szarych komórek, zawsze zastanawiałem się, jak to jest, że Bóg jest wszędzie, że stoi przy każdym z nas i jeszcze wie o nas wszystko, gotów w jednej chwili rozmawiać z wieloma z nas w tej samej chwili, a jednocześnie każdy z nas jest na jego podobieństwo. Miałem też poważną wątpliwość, czy nieuk i chuligan z IV-tej C jest na pewno podobny do Boga.
Istotą człowieka jest jego ograniczoność, jakkolwiek to rozumieć. Bóg zatem stworzył Człowieka czy ludzi? Czy bardziej jestem jego kopią (może iteracją?) jako głupie i niewinne niemowlę, grzeszny i ambitny mężczyzna, czy może grzeszny ale na powrót naiwny dziadzio?
Staram się – po tych wszystkich pytaniach, i wielu innych tu nie przytoczonych, odpowiadać ciekawym tego tematu: od chwili, kiedy zaczniesz zastanawiać się, jaki kolor oczu ma Pan Bóg i czy łupie go w krzyżu – twoja wiara wymaga poważnej inwentaryzacji. Ale jeśli mimo wszystko nie jesteś w stanie uwolnić się od takich pytań – nie krępuj się, wal śmiało. Może kiedyś cię olśni. W teologii i doktrynach nazywa się to Świadectwem albo Objawieniem.
I tego życzę nawet tym, którzy sobie sami tego żałują, czy-li sobie nie życzą kontaktów z Opatrznością.
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości