Joshua Bell pewnego styczniowego dnia w 2007. roku wziął legendarne skrzypce i poszedł na stację L'Enfant Plaza waszyngtońskiego metra. Gdy wyciągał instrument z futerału mistyczna rzeczywistość zamarła — pamiętajmy, jest styczeń, światy duchowy i fizyczny niemal się wciąż jeszcze stykają od Najważniejszej Nocy Roku. Powietrze było elektryczne.
Jest taka piękna płyta "Musical Gifts from Joshua Bell and Friends" Nie wyobrażam sobie Świąt bez niej. Naprawdę wartościowa rzecz.
Alison Krauss (27 x Grammy), Chick Corea, Branford Marsalis, Frank McComb, Renee Fleming, Placido Domingo, Julian Lage, Chris Botti, Gloria Estefan. Za dużo grzybów w tym barszczu? Okazuje się, że nie dla Joshuy Bella i producenta Stevena Epsteina (16 x Grammy).
Gra Joshuy Bella działa na mnie magnetycznie. Zniewala totalnie.
Miałem ten niezwykły przywilej grać od 16tego roku życia ze wspaniałą skrzypaczką, i jedynie jej gra działa na mnie tak samo. Mają podobne wibrato — niby oszczędne, ale kiedy można, to nie wahają się go przepięknie nadużywać. Uwodzą.
Zestaw muzyków na tym nagraniu, to nie jest świąteczna zbieranina nazwisk. To nie jest żaden skok na kasę. Z każdym z zaproszonych artystów Bell tworzy przepiękną muzykę, tworzy zespół. Tworzą WSPÓLNIE muzykę: przemyślaną, ale i ewidentnie przeżytą. Utwory są doskonale dobrane dla każdego z nich.
Oczywiście nie umiem pisząc o Joshuie Bellu nie wspomnieć o jego "Eksperymencie". Znany dobrze, ale jest dla mnie niezwykle "świąteczny", bo pokazuje, że nasze przeżywanie piękna i dobra, nasza wrażliwość zależy od nas samych i jak nie chcemy, to nic nie przeżyjemy.
Joshua Bell koncertuje regularnie. Chcąc być blisko sceny ludzie płacą tysiące dolków. Terminy ma zabukowane na kilka lat do przodu, jak każdy uznany wirtuoz muzyki klasycznej. Jest geniuszem, arcymistrzem tego najtrudniejszego instrumentu solowego.
Bell gra na, dziś w mojej nic nie znaczącej opinii - bezcennym, instrumencie ukończonym przez Antonio Stradivariego w 1713r, czyli w absolutnym peaku Złotej Ery tego lutnika. Instrument ma niezwykłą historię, a sławnym uczynił go jeden z poprzednich opiekunów: Bronisław Huberman.
Ten polski wirtuoz z rodziny częstochowskich Żydów zagrał w wieku 14. lat koncert Brahmsa przed samym kompozytorem. Brahms zapłakał ze wzruszenia podczas Andante, a po koncercie poszedł wyściskać młodziaka. Huberman, z szacunku do muzyki Giganta zaczął narzekać, że widownia urządziła owację po cadenzie, łamiąc przepiękne przejście do cantileny. Brahms miał powiedzieć: "No cóż, mogłeś tak pięknie nie grać, to by nie przerwali". Nazwał później Polaka geniuszem.
Huberman był geniuszem skrzypiec, ale też i człowiekiem prawdziwego charakteru. W 1933r został antyhitlerowskim aktywistą, a w 1936r. założył Palestyńską Orkiestrę Symfoniczną, która ściągała żydowskich muzyków z terenów III Rzeszy ratując ich przed antysemicką tyranią niemieckich pojebów. Orkiestra funkcjonuje do dziś jako Izraelska Orkiestra Symfoniczna.
Instrument skradziono Hubermanowi dwukrotnie. Odnalezienie bezcennej zguby po pierwszym gwałcie na kulturze wyczerpało jednak pokłady szczęścia i legendarny Stradivarius zaginął na długie 50 lat po drugiej kradzieży.
Stradivariusy ze Złotej Ery są licytowane do 20 milionów dolków. Takie bez historii. Ten tutaj przeze mnie opisywany jest legendarny. Zapytałem z głupia frant AI, ciekaw ile w nich (znaczy w AI) jest lichwiarskiej iskry, i odpisali mi, że skrzypce Hubermana–Bella można dziś wycenić na 35 milionów dolarów. Głupie to AI. Zła odpowiedź.
Joshua Bell pewnego styczniowego dnia w 2007. roku wziął ten legendarny instrument i poszedł na stację L'Enfant Plaza waszyngtońskiego metra. Wiem, bo widzę, dlaczego wybrał akurat to miejsce. To sklepienie wszak codziennie bezgłośnie woła o muzykę!
Gdy wyciągał instrument z futerału mistyczna rzeczywistość zamarła — pamiętajmy, jest styczeń, światy duchowy i fizyczny niemal się wciąż jeszcze stykają od Najważniejszej Nocy Roku.
Powietrze było elektryczne, jestem o tym przekonany.
Niestety, zamarła rzeczywistość jedynie mistyczna. Ta widzialna szkiełkiem, pozostała niewzruszona. Bell grał 45min i został zignorowany niemal przez wszystkich. Z ponad tysiąca osób, które go minęły, posłuchać przystanęło jedynie 7 osób. W futerale wylądowały $32 rzucone w pośpiechu.
Joshua twierdził potem, że jedyne prawdziwe zasłuchanie jego grą dostrzegł u dzieci.
Dzieci.
Ale co tam wiedzą. Się nie liczą. Kto by się liczył z dziećmi. One wpatrują się w choinkę, bo widzą w niej tylko prezenty.
Czy aby na pewno?
Magia jest tuż obok. Na wyciągnięcie ręki. Wchodzimy w czas, kiedy Rzeczywistość Dobra i Piękna przybliża się do naszej rzeczywistości syfu, rechotu i gwałtu. Rzeczywistość Cudów styka się ze światem bezradności i beznadziei. Od nas zależy, czy ją zobaczymy i czy spróbujemy się do niej zbliżyć.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura