Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi

Zatrudnienie Jose Marii Bakero w polskim klubie jest wielką krzywdą dla Polski. Przecież jak on przyjedzie i zobaczy, jak wyglądają te rozgrywki, to się załamie. Dla człowieka z takiej kultury piłkarskiej, który nie ma za sobą etapów w żadnym piłkarskim oriencie typu Turkmenii, Tajlandii, czy St.Kitts & Nevis to będzie szok.

Są takie miejsca, gdzie całe otoczenie jest paskudne, ale sam futbol przyzwoity (Bułgaria, Rumunia). Są takie, gdzie stadiony przygnębiające, ale duże i wypełnione, a futbol dobry (Ukraina, Rosja). Są też takie, gdzie futbol nie jest super, ale stadiony ładne (Skandynawia, USA, Szwajcaria). Są wreszcie takie, gdzie ani futbol nie jest super, ani otoczenie jakieś wybitne, ale np. jest ciepło i fajnie (Cypr).

Zbyt dobrze wiemy, co zobaczy w listopadzie na naszych boiskach Jose Maria Bakero, syn Dumy Katalonii, rozgrywający legendarnej ekipy Cruyffa, czterokrotny mistrz La Liga. Na dzień dobry ma derby Warszawy. Potem przyjeżdżają ekpiy z Bytomia i z Kielc. Na koniec jesieni jadą do Wrocławia. Wrocław jest ładnym miastem, więc jest szansa, że morale trenera nie będzie na dnie. Wiosną jednak nie da się uniknąć wizyt w Wodzisławiu, Gliwicach, czy Bytomiu...

Niestety, pójdzie w świat informacja, że na naszych ziemiach nie ma poziomu sportowego, nie ma profesjonalnego podejścia do treningów ze strony piłkarzy, nie ma normalnych działaczy z pasją, dla których mimo przygnębiającego braku infrastruktury piłka byłaby pasją. Pójdzie w świat jasny przekaz - w Polsce nie ma piłki nożnej.

Zdziwi się jednak Jose Maria Bakero z jednego powodu - Jak to możliwe, że mimo, iż tej dyscypliny nie ma na zawodowym poziomie, to jednak jest ona sportem narodowym, i budzi takie emocje u miejscowej ludności - jak to możliwe, że tylu ludzi przychodzi w paskudną pogodę, robi wielkie flagi, pali race, i tak szeleńczo zdziera gardło na stadionach. Oby o tym też "światu" powiedział. My, jako kibice, nigdy nie mieliśmy się czego wstydzić. Cytując Kazika - Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi.