Rzeczywistość nam dana nie napawa optymizmem. "Zdobycze" postępu można wymieniać bardzo długo, ale próżno pośród nich szukać dobra. Wszechogarniający relatywizm, który dla niektórych jest faktem, sprawia, że tracimy wartości. Giną one tak, jak ginie chociażby wolność pod jarzmem poprawności. Chcąc żyć według prawd i mądrości zostawionych nam przez poprzednie pokolenia, wędrujemy do szuflady "Nienormalni". Szukając Dobra, pragnąc przyzwoitości, stajemy się naiwnymi frajerami. Mówiąc o takich rzeczach jak Bóg i Prawda, jesteśmy oszołomami.
Mogę tak długo. Dopiszmy zamiłowanie do historii, połączone z zadumą podczas smutnych dla naszego narodu rocznic, kłanianie się poległym bohaterom, czy szacunek dla flagi i mamy klasyczny obraz dzisiejszych dziwaków. To jest tekst do dziwaków. Do dziwaków, którzy wierzą, że "jest coś więcej". Za poprzedniego pokolenia relatywiści ustalili, że prawda nie istnieje. Za naszego pokolenia zaraza rozszerza się, i wiemy aż za dobrze, że nie tylko prawda, ale i np. wina nie istnieje. Nie ma winy, a więc nie ma i sprawiedliwości. To jest tekst dla tych, którzy jeszcze wierzą w istnienie i prawdy, i winy, i sprawiedliwości. To jest tekst dla tych, którzy wierzą, że człowiek nie wie jeszcze wszystkiego, i że w swojej naturze nie jest taki cudowny, jakim chcieliby go widzieć lewicowi intelektualiści.
Jak w obecnym czasie wciąż wierzyć? Tzn. wierzyć, to jeszcze w większości pewnie wierzymy. Ale może być tak, że, mówiąc kolokwialnie, wiara wiarą, a życie - życiem. Myślę, że często dopuszczamy do siebie smutek, żal, że nie możemy żyć tak, jak byśmy chcieli. A przecież jedyne, czego chcemy, to normalność. Wszechogarniający materializm i pustość, miałkość obecnej kultury może wpędzać w depresję. W takich realiach nie chce się myśleć o przyszłości - wszak kierunek, w którym zmierzamy wydaje się, nie tyle nawet drogą donikąd, ile autostradą zakończoną urwiskiem.
Ostatnio zrozumiałem lepiej różnicę między wiarą, a nadzieją. Wiarę mam, cieszę się nią i z niej mocno, w różnych dziedzinach życia, korzystam. Dzięki wierze mam cel w życiu. Ale z nadzieją bywa różnie. Możemy do końca wierzyć w cel naszych działań, ale nie mieć nadziei na efekt tych działań. Ale może się zdarzyć sytuacja odwrotna. Dzięki pewnym trudnym przeżyciom wiem, można już nie wierzyć w pozytywne zakończenie, ale ufać, że jakiekolwiek ono będzie, dla nas obróci się ku dobremu. Nadzieja to zaufanie. O ile w sytuacjach życiowych, osobistych, już to "przerobiłem", o tyle wciąż pozostaje codzienna walka o odniesienie tej zasady do problemów naszego kręgu kulturowego. Jak patrzeć z nadzieją na Europę?
Wiarę można tracić. Można ją tracić w powolnym, ale stałym procesie. Im więcej niedobrych okoliczności, tym jest trudniej. Gdyby nie pewne prawdy, to dawno bym został pokonany przez frustrację. Gdyby nie one, to pojawiłby się w moim życiu potężny i sprawny cynizm, a wcześniej jeszcze solidnie popracowałbym nad doskonaleniem własnego zgorzknienia.
Moim zdaniem najlepszym lekarstwem jest wdzięczność. Proste? Powiedziałem lekarstwem? Mało - jest też najcudowniejszą szczepionką przed frustracją i goryczą. Banalnie proste. Będąc wdzięcznym, odpierasz bardzo skutecznie wszelkie ataki tego, co prowadzi do spłaszczania naszego życia. Będąc wdzięcznym, uniemożliwiasz miałkości, beznadziei i pustce wstęp do Twojego serca. Będąc wdzięcznym, bronisz się najlepiej, jak to tylko możliwe, przed utratą tego, co w Tobie najcenniejsze - tego co kształtuje Twoje marzenia, Twoje plany, Twoje cele - bronisz wiary.
Życie bez wiary w dobro - w dobro silniejsze od każdego najwybitniejszego osiągnięcia ludzkiego umysłu - to życie smutne. To życie puste. Wierząc w takie dobro, powinniśmy się czuć wybrani. Cała obecna bolszewicka droga zachodniej Europy zmierza do tego, żeby ludzie wreszcie przestali wierzyć. Celem wszystkich obecnych trendów edukacyjnych jest wychowanie "światłych europejczyków". Owszem mogą wierzyć, nawet mocno, ale w jedynie słuszne hasła postępowej lewicy - równouprawnienie, tolerancję - z cnót, czy homofobię i pryncypializm, z grzechów.
Każdego dnia mamy za co być wdzięcznym. Nie jest to łatwe - wiem po sobie. Ale każdego dnia, kiedy tylko przychodzą do nas myśli smutne, myśli ciężkie, możemy spokojnie się uśmiechnąć, spojrzeć w niebo i podziękować - za to, że mieliśmy to szczęście uwierzyć, czy też zgodnie z wykładnią powszechną - otrzymaliśmy dar wiary. Podziękować za to, że nasze życie nie jest puste, i nie zmierza donikąd. Każdego dnia możemy patrzeć z nadzieją w przyszłość - wierząc w życiu w coś więcej niż tylko własną wygodę, możemy odważnie dodać - Jakakolwiek ta przyszłość będzie!
Dla nas, wierzących, trudna przyszłość to wyzwanie. Załamanie obecnej rzeczywistości większość ludzi zostawi w kompletnym zagubieniu. Ci, którzy dziś gorliwie wierzą w tolerancję i walczą z homofobią, będą walczyć z obłędem, a Ci, którzy, postępowi służyli z wyrachowania - zatopią się w zgniliźnie, w szambie czystego zła - padnie bowiem cały system, któremu podporządkowali życie. Wszystkie piękne hasła aniołków, kawalerów, majorów i im podobnych, obrócą się w pył i będą znaczyły tyle, co walające się po ulicach bezpłatne gazety. Natomiast to, co jest w nas - zostanie. Pielęgnowane, przetrzyma wszelkie zło. Zadbane, przetrwa wszelkie systemy, i ich upadki. Dbajmy i pielęgnujmy.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości