Jeremy Sochan uczy się rzeczywistości NBA pod okiem najlepszego trenera koszykówki na świecie. Ma doskonałą możliwości uczenia się wszystkich elementów koszykarskiego rzemiosła, gdzie za porażki nie czeka go nagana, gdzie porażki są wpisane w ten scenariusz. Sytuacja niewymarzona z punktu widzenia młodego ambitnego zawodnika, ale sytuacja nieprawdopodobnie wręcz korzystna. Korzystaj, Jeremy, koszystaj.
Tankowanie to nie jest łatwa sztuka, zwłaszcza dla organizacji, która przez 22 sezony co wiosnę meldowała się w playoffach. Jeśli jednak jesteś prawdziwie dobry, to jesteś dobry we wszystkim, a Greg Popowicz jest prawdziwie dobry. Pops zna koszykówkę na wylot. Doskonale wiedząc jak wygrywać, wie dlaczego wygrywał, więc wie też jak przegrywać. San Antonio jest np. ostatnie w lidze w punktach z kontry, co oczywiście jest bezpośrednią konsekwencją faktu, że są po prostu najgorsi w obronie. Będąc najgorzej broniącą drużyną nie da się być dobrym. Można czasem coś wygrać. Można mieć jakieś przebłyski, ale nie ryzykujesz bycia nawet średnim. Broniąc najsłabiej w lidze, będziesz w dole, a jeśli jeszcze do tego nie masz absolutnie żadnej gwiazdy, a twój leading scorer to Jakob Poeltl, to raczej będziesz nisko w dole.
Pytanie: „Czy lepiej uczyć się rzeczywistości najlepszej ligi zawodowej świata bez podziału na dyscypliny, w drużynie grającej o trofea, gdzie będziesz mieć niewiele czasu na parkiecie, czy bardziej skorzystasz grając więcej, ale w drużynie, która gra, aby przegrywać?”, pozostaje kwestią otwartą. Jeśli ta przegrywająca drużyna to ekipa, która jednocześnie nie uczy złych nawyków, a tankuje dzięki naprawdę wybitnym zdolnościom trenera, to chyba to drugie. San Antonio nie broni źle, bo zawodnicy mają nie kryć przeciwników. San Antonio broni źle, bo zawodnicy dostają regularnie zadania ich przerastające, bo, co do zasady, kryją off-position, bo nie switchują w oczywistych momentach, a podwajają bardzo rzadko, bo prawie nie blitzują trójek, bo poza ostatnimi sekundami kwart nie trapują, nie korzystają niemal w ogóle z half-court pressu, o full-court pressie nie wspominając. Kiedyś full court-pressure było taktyką w obronie, którą stosowało się niemal wyłącznie, kiedy miałeś nóż na gardle. W dziesiejszej koszykówce jest tak samo równoprawnym rozwiązaniem w obronie, jak, powiedzmy, strefa.
Atakiem nie będą wygrywać meczów, bo system San Antonio się nie zmienił, a ten system grany przez niedoświadczonych zawodników nigdy nie będzie tak efektywny, jak może być. Jednak znów: uczą się rzeczy bezcennych. To, że nie są w nich skuteczni, nie sprawia, że uczą się czegoś niepotrzebnie. Na ten moment ta nauka im nic nie daje, nie sprawia, że za miesiąc zaczną wygrywać. Filzofia gry Grega Popowicza w ataku też ich przerasta, podobnie jak zadania w obronie, ale sprawia, że przegrywając uczą się, pomimo dostawania lania, rozwijają się. To jest naprawdę rzadka sztuka i mało która organizacja sportowa może coś takiego zaoferować. Poza Spurs mogą coś takiego dać jeszcze ich klony, czyli Warriors, no i oczywiście faszyści Riley'a z Miami.
Jeremy Sochan nie nabierze złych nawyków, pomimo że gra swój rookie sezon w drużynie przegrywającej celowo mecze. Greg Popowicz jest wspaniałym coachem. Ba! Tankowanie Spurs w tym sezonie jest dla naszego młodego reprezentanta okazją do nauczenia się wielu rzeczy, których w normalnym sezonie nie mógłby ćwiczyć w boiskowych okolicznościach z taką regularnością. Podstawowym elementem raportów z kombajnów przeddraftowych i tych pochodzących od skautów, była jego wszechstronność w obronie: może kryć wszystkie pozycje. Dziś w meczu z Lakers mogliśmy zobaczyć tego próbkę, i to nie w wyniku przekazań, ale jako efekt z góry ustalanych matchapów. Widać było po naszym asie, że oblizuje się na myśl o zmierzeniu się z AD. To jest w nim najwspanialsze: tam, gdzie inni drżą, tam on widzi wyzwanie, po które zawitał w tym świecie bogów sportu, wyzwanie, którego nie może się doczekać.
Musiał jednak na kstarcie z Davisem poczekać, bo mecz zaczął od krycia Troya Browna Juniora. Troy Zombie Brown niczym się nie wyróżnia w ataku, ale Sochan krył go, bo kontuzjowany wciąż jest Lebron James. Gdyby król wyszedł dziś na parkiet, Jeremy kryłby właśnie jego. Ale spokojnie, Lebron jest day-to-day, a w tym tygodniu czekają nas jeszcze dwa mecze ze Spurs, także niewykluczone, że Jeremy dostanie i Lebrona.
W drugiej części pierwszej kwarty dostał jednak inne zadanie w obronie i przez trzy minuty był designated defender na … Russelu Westbrooku! Pamiętajmy: Spurs niemal nie switchują. Czy jest w stanie zostać przy Brodiem w pierwszym kroku? Nie. Czy ma szansę zdążyć za nim pomimo dobrze postawionej zasłony? Nie. Czy musi się tego uczyć dzień po dniu? Tak. Czy jest lepsza możliwość do nauki krycia agresywnego ball-handlera, niż krycie Westbrooka? Może i jest, ale ta z pewnością jest wystarczająco niezła. Dodatkowym smaczkiem pozostaje fakt, że w trakcie tych minut stał się też sam ball handlerem swojej drużyny. Czy będzie kiedykolwiek primary ball handlerem? Nie. Czy musi nauczyć się pewności w koźle będąć wing playerem w NBA? Oczywiście, że musi. W drugiej kwarcie przyszedł też czas na poobijanie się pod koszem z AD, gdzie poznał smak niezwykle wysublimowanej miękkiej twardości Unibrowa. Do końca meczu krył też w matchupach Austina „Lata 50-te” Reavesa, Lonniego Zombie Walkera.
Jego wiersz nie powala, ale jest to ofiara złożona przez Popowicza bogom koszykówki:
Popowicza dziś w Krypcie nie było, zastępował go Brett Brown, ale to kompletnie nic oczywiście nie zmieniło. W lipcu postawiłem, że Sochan będzie grał ponad 20 minut i rzucał po 2.5 punktu na mecz i byłem jedyny w kraju z taką predykcją. Mam to na piśmie. Co mogę powiedzieć, oglądam ten sport i żyję rzeczywistością NBA od ponad 30 lat.
San Antonio jest ostatnie w lidze w wielu kategoriach defensywnych i pośród nich, pozwala przeciwnikom na rzucanie za 3 z niemal 40stoprocentową skutecznością. Lakers są za to wciąż ostatni w lidze pod względem skuteczności trójek. Ciekaw byłem co wyniknie z tego matchupau, i okazało się, że rzucaliśmy dziś na 35. procentach. Lakers rzucają źle za trzy, nieważne czy przeciwnik broni, czy nie. San Antonio broni jednak tak bardzo nieskutecznie, że nasz box score z dzisiejszej nocy przyprawia mnie o zawrót głowy:
Anthony Davis przestał płakać i w ostatnich trzech meczach notuje:
Graliśmy po drodze z New Jersey i Detroit, ale nic nie pisałem. Nie było o czym. Nuda. Wygrywamy. Bez sensu. Nie leży mi w narracji.
Jeremy Sochan uczy się rzeczywistości NBA pod okiem najlepszego trenera koszykówki na świecie. Jeremy Sochan ma doskonałą możliwości uczenia się wszystkich elementów koszykarskiego rzemiosła, gdzie za porażki nie czeka go nagana, gdzie porażki są wpisane w ten scenariusz. Sytuacja niewymarzona z punktu widzenia młodego ambitnego zawodnika, ale sytuacja nieprawdopodobnie wręcz korzystna. Korzystaj, Jeremy, koszystaj.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport