Dzień po swoich 76. urodzinach Arild Andersen wydał swoją 23. płytę jako lider. Najlepszą od wielu lat. Ba, po prostu znakomitą.
Nowa płyta każdej skandynawskiej legendy, to zawsze wydarzenie dla fanów europejskiego jazzu. Przyciąga uwagę nawet, jeśli, tak jak kontrabasista Arild Andersen, ta legenda nie miała żadnej przerwy w ich nagrywaniu.
Arild Andersen to basista kompletny. Wirtuoz, którego technika pełni rolę służebną wobec treści. Ma jedno z najpiękniejszych brzmień kontrabasu w historii nagrywanej muzyki, z milionem tonów harmonicznych, z głębią i miękkością, z niesłychanie długim sustainem w dole i w górze.
Wypłynął z Donem Cherry'm w 1968. roku, a jako lider debiutował w stajni ECM w 1975. Nagrywał free, nagrywał piękne melodyjne projekty. Grał ze wszystkimi gigantami europejskiej sceny, od Garbarka, przez Rypdala, po Stensona. Z Jonem Christensenem w latach 80tych założył skandynawską supergrupę — nazwaną w hołdzie Shorterowi — Masqualero, w której grali Jon Balke i Nils Petter Molvær. Grał z amerykańskim gigantem gitary Billem Frisellem i brytyjskim mistrzem saksofonów Andy Sheppardem. Z tym ostatnim w 2009. roku nagrał chyba najpiękniejszą płytę jazzową ostatnich kilkunastu lat "Movements in Colour" — kto nie zna, to zaznaczam, że jest to pozycja absolutnie obowiązkowa.
"Affirmation" jest, jak to w ostatnich latach z ECM, stylistycznie gdzieś po środku tego wachlarza...
Nie, przepraszam...
Głupoty opowiadam.
Zawiera wszystkie jego kolory: zaczyna się trochę offowo, potem nabiera dynamiki z tupaniem nóżką, by kończyć melancholią i pięknem prostej melodii.
To w zasadzie powinno wystarczyć za jej opis. Mogę dodać ocenę: Bardzo mi się podoba. Naprawdę bardzo. Jakbym był młodszy oceniłbym ją na maksymalną liczbę gwiazdek, niezależnie od skali. Teraz, już trochę zepsuty siwą brodą, w skali dziesięciostopniowej dałbym dziewięć, ale w skali pięciostopniowej, chyba nie oparłbym się i dał piątkę. Jest na niej wszystko, ale wszystko jest ze smakiem. Nie jest to rozpusta, ani wesele, ale wspaniała kolacja w eleganckiej restauracji na najwyższym poziomie.
Arild Andersen Group tworzą Helge Lien (ur. 1975) na fortepianie, bębniarz Håkon Mjåset Johansen (z tego samego rocznika, co Lien) i Marius Neset (ur. 1985) na tenorze.
Lien dowodzi, że tradycje europejskiej pianistyki jazzowej nie umarły. Jego gra naprawdę napawa optymizmem w starciu z tymi "ragami i sagami" jazzu z Azji, który okropnie wpływa na wszystkich pianistów po obu stronach Atlantyku. Helge jest przy nich cudownie oszczędny. Jego formacja Helge Lien Trio jest obecna od lat i każda ich płyta jest ładna, ale nie każda porywa. Tutaj, jakby niesiony aurą weterana scen frytowych, nabiera odwagi, ale nie zatraca uroku. Gra fantastycznie.
Marius Neset ma jasny ton, trochę w stylu Joakima Mildera, i tak jak szwedzki mistrz, gra lekko. Też podobnie jak Milder często gości w górnym rejestrze. Gra bardzo ładnie i też jest dość oszczędny. Nie przytłacza, co w przypadku saksofonistów w XXI w. stało się przykrą normą (vide Chris Potter...).
Håkon Mjåset Johansen jest perkusistą, który wypłynął w grupie Urban Connection - i jest to taki kawałek obscure scandijazz knowledge, że aż mi wstyd, że o tym piszę. No, ale napisałem. Trudno, przecież nie skasuję. Gra z Bugge Wesseltoftem i masą innych skandynawskich muzyków. Świetny perkusista o bardzo dużej wrażliwości. Polotem czapek nie zerwie, ale na pewno nic nie zepsuje.
Przesłuchałem tę płytę już kilka razy, i do końca dnia pewnie przesłucham kolejne kilka. Nie jest to płyta dla "niedzielnych fanów jazzu" (bez urazy, wiecie, że Was kocham, i zawsze szczerze polecam Wam to, co się Wam z pewnością spodoba), ale dla ludzi, którzy ECM znają trochę lepiej, jest to pozycja absolutnie obowiązkowa.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura