Gdyby nie AD bylibyśmy -30 do przerwy, bo Lebron, podobnie jak Russ, też na początku nie kumał co to za sport i o co w tym wszystkim chodzi. GSW wcale nie grało w tym czasie jakoś super. Potem sobie przypomnieli - i Brodie i Lebron i GSW. Z tym, że GSW ma fajny skład, a my mamy skład zupełnie do chrzanu.
Mój przedsezonowy pesymizm w odniesieniu do składu Lakers jest chyba w pełni uzasadniony. Brodie zaczął grać dopiero jak dostał technika - przez półtorej kwarty był tragiczny. Gdyby nie AD bylibyśmy -30 do przerwy, bo Lebron też na początku nie do końca kumał co to za sport i o co w tym wszystkim chodzi. GSW wcale nie grało w tym czasie jakoś super. Potem sobie przypomnieli - i Brodie i Lebron i GSW. Z tym, że GSW ma fajny skład, a my mamy skład zupełnie do chrzanu.
Big Three zagrała ostatecznie dobrze, ale reszta tego składu to śmieci. Pat Bev miał na starcie drugiej kwarty 0 punktów i w 12. sekundzie po wznowieniu złapał czwarty faul, więc jako obrońca na Stephka stał się bezużyteczny, co Stephek wykorzystał jak na mistrza przystało: niszcząc nas falami. Jak to fale mają w zwyczaju, nie przejmował się zupełnie brzegiem, a że brzeg Los Angeles to plaża, więc fale ataków Stephka wchodziły w brzeg, jak fale w plażę. Bez żadnego oporu.
Poza naszą Big Three reszta to koszykarskie śmieci. Pisałem to już? To jeszcze tylko miałem dodać, że nasz roster poza Brodiem, AD i Lebronem to śmieci są. Zawodnicy ze śmietnika. Wszyscy. A Kendrick Nunn to niech mi się na dzielni nie pokazuje, bo zwyzywam. Od śmieci.
Wiem też w końcu, czemu ja nie lubię niektórych zawodników — bo ja oglądam całe mecze. Od lat. Nie żadne kurna skróty. Niehajlajty. Mecze. W całości. I wiecie co jeszcze? Ja je oglądam, jak maniak, i nie robię w tym czasie nic innego. Nie skroluję fejsika (bo go nie mam od 13 lat), nie oglądam lasek na Instagramie, nie sprawdzam specyfiacji karabinów. Oglądam mecz.
Są gracze, którzy budzą pewien typ, nazwę to: "umiarkowanie pozytywnych ocen" — obserwuję to w PLK, obserwuję od lat w NBA i nigdy nie wiedziałem skąd rozdzwięk tych ocen, z moimi, znów — nazwa fukncyjna: "pozbawionymi optymizmu odczuciami". Rozdzwięk wynika stąd, że wciąż (wiem wiem, zabrzmię jak dziaders, jak bohater grany przez Clinta Eastwooda w nudnym filmie o skaucie, ale naprawdę tak jest i — sorry, ale to jest fakt i gó**o mnie obchodzi co ktokolwiek po gimnazjum o tym myśli): są rzeczy, które zwyczajnie umykają statsom, nawet tym mocno zaawansowanym.
Ja jestem wrednym obserwatorem koszykówki, bo zwracam uwagę na mnóstwo małych rzeczy i jestem pamiętliwy — mój umysł zapisuje regularities. Tak mam. Jak znacie moich kolegów z liceum, to możecie ich zapytać i potwierdzą. Mój umysł rejestruje pewne rzeczy z dokładnością statystyki. Oglądając koszykówkę, sport który z uwagą maniaka oglądam od ponad 32 lat, mój umysł rejestruje zachowania zawodników, które statystykom się wymykają. Ustawianie się, dokładności spacingu, to z której nogi ustawia screen i jak to wpływa na rolling, to czy stoi dokładnie tam w rogu gdzie powinien, czy trochę za głęboko i w której cześci akcji za wcześnie, bądź za późno opuszcza narożnik i ile razy to robi z rzędu; to ile razy niechlujnie boxoutuje, (albo w przypadku PLK: ile razy niezaboxoutuje), to czy idzie po zbiórkę w ataku, choć trener wyraźnie krzyczał BACK, No CRASH, to czy zastawia po wolnych na maxa, czy od niechcenia, to czy blitzuje od razu, czy za każdym razem pół sekundy później niż koledzy... to ile razy poda w kolana bigmanowi, to ile razy delikatnie zbacza z toru kontry, to ile razy zrobi kotwicę bez pomocy, ile razy poda ryzykownie w poprzek... mógłbym wymieniać bardzo długo.
Chodząc na koszykówkę od lat — na wszystkich poziomach, patrzę cały czas na boisko, jak ten memiczny psychopata w starbaksie bez telefonu przez okno! Nie gapię się w ekranik mojego elektronicznego uzależnienia, nie grzebię w aparacie, nie sprawdzam "innych wyników", nie rozglądam się po trybunach, czy mnie laski/goście (niepotrzebne skreślić) obczajają — a to, z tego co mówi mi żona po latach bywania na trybunach hal i stadionów, zjawisko dość powszechne. Całe masy ludzi w obecnych czasach mają (Macie, Wy, którzy to czytacie, pewnie w większości - zwykle używam w takich rantach I os. l.mn. — taki kaznodziejski zabieg: zidentyfikuj się z celem, to cel nie będzie się czuł oskarżany i napiętnowany... ale tym razem, sorry, nie mogę) — powtórzę zatem: Macie, kochani, przez te smartfony roz**bane zupełnie, (and I mean it: totalnie rozwalone!), macie zniszczone możliwości skupienia uwagi na jednej rzeczy. Macie też potwornie osłabioną zdolność zapamiętywania, choćby przez posiadanie cały czas pod ręką tego komputerka, który Wam wszystko podpowiada. Ja pięć lat żyłem zupełnie bez smartfona — nie posiadałem telefonu — teraz od niedawna mam, ale traktuję go jak zło konieczne i generalnie leży w kącie, albo funkcjonuje jako zasilacz dla zegarka. Zatem, gdy oglądam koszykówkę, to oglądam koszykówkę. Kropka. Nie robię nic kurna innego, o niczym innym nie myślę. Przez dwie godziny jest dla mnie tylko ona. I gdy widzę, że Kendrick Nunn jest kiepski, to widzę, że Kendrick Nunn jest kiepski i współczuję wszystkim fanom Lakers, którzy mieli nadzieję, że dzięki niemu ten sezon nie będzie stracony.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport