To co się wydarzyło w sobotę i w środę to nie był upadek polskiej piłki. Jestem bardzo wdzięczny Bogu, że dał mi możliwość refleksji już wcześniej. Że wcześniej zobaczyłem, że nie ma polskiej piłki. Nie ma. Oczywiście w Sobotę jeszcze kibicowałem. Mimo wiedzy, posiadałem wiarę, że Ci będą jeszcze owymi "kwiatkami na gnoju". Tymczasem oni nie zagrali słabo. Ani w sobotę, ani w środę w Mariborze. Oni w ogóle nie zagrali tych meczów. To nie była gra.
Ludzie, którzy biegali w tych meczach po boisku zdecydowali się uprawiać zawód piłkarza, czyli teoretycznie są profesjonalnymi piłkarzami. Wiedzą zatem co to emocje, co to strach. Wiedzą, co to jest porażka. Każdy z nas widział zespoły przegrywające. Każdy z nas widział zespoły przegrywające mecze o najwyższe stawki. Zespoły przegrywają w różnym stylu.
Porażka obciąża zespół i trenera. Trenera obciąża najbardziej, jeśli jego zespół do przerwy przegrywa np. 0:2. Znaczy to, że nie dał rady piłkarzy przygotować. I wiele razy widzieliśmy jak zespół tracił bramki - rozszyfrowane zagrania w defensie i klaps, przegrywają. Jednak w większości przypadków przgrywająca drużyna - niezależnie jakiej klasy ma trenera, próbuje straty odrabiać. Jeśli jest to mecz o wysoką stawkę, to wręcz walczy, zmaga się z własnymi bólami, z własną niemocą - słynne: "gryzie trawę" - nie odstawia nogi, nawet nieporadnie, nawet bez sensu, ale rzuca wszystkie siły, aby jednak próbować wygrać.
W sobotnim meczu moim zdaniem nie było walki. Owszem próbowali, ale w "rozsądnych granicach". W Mariborze natomiast nie było jej w ogóle.
Wydawałoby się, że to co powyżej to banały jakich mało. Absolutnie żenująca podstawa. Elementarne kwestie. Tymczasem dla naszych piłkarzy są to braki w piłkarskim wychowaniu, w piłkarskiej świadomości. Są to braki w ich myśleniu - w tym wszystkim, co nazywamy kultura piłkarską.
Ci ludzie, którzy wczoraj i w sobotę zostali wpisani do protokołu meczowego pokazali nam wielkie FUCK YOU. Każdy z nich, zamiast swojego nazwiska na plecach beszcześcił trykot z Orłem wyciągniętym w naszą stronę środkowym palcem.
Przy każdym niechlujnym zagraniu, przy każdej akcji, w której zamiast pobiec, potruchtali. W każdym momencie, gdy powinni wrócić, odpuścili, i w każdej sytuacji, gdy z zaciśniętymi zębami powinni zrobić wślizg i od razu patrzeć do przodu, a miast tego zrobili krok i otworzyli usta. W całych 90ciu minutach, kiedy powinni kryć, naciskać, przesuwać formacje, przewidywać co zrobi przeciwnik, ustawiać się, wybiegać do podań, pokazywać się koledze, uciekać obrońcy, zastawiać się. Zamiast tego podczas obu meczów dostaliśmy od nich obleśną gołą dupę. Swoją "postawą na boskach" lżyli nas i bezczelnie śmiali się nam w twarz.
Trenera broniłem długo. Teraz to już nie ma sensu. Może również nie ma sensu lżenie go. To, że od pewnego czasu mógł nas mieć w dupie, można zrozumieć. Widziały gały co brały, chciałoby się rzec. Mogliśmy na jego obecności skorzystać - on się wypalił, leśne dziadki mu nie ułatwiały pracy. Trudno. Wielu "naszych" potraktowało nas podobnie. Wieszałem psy na Janasie po Mundialu, na Leo już mi się nie chce.
Jednak tego, w jaki sposób zawodnicy jego drużyny zachowywali się na boisku, choćbym nie wiem jak chciał, wytłumaczyć nie umiem. To nie byla nieporadność. To nie było nieprzygotowanie taktyczne. To nie było niedocenienie przeciwnika przez sztab szkoleniowy. Nie. To był z ich strony jasny i czytelny przekaz. Przekaz dla nas:
My, reprezentanci Polski, mamy piłkę nożną w dupie. Dziękujemy.
---------------------
Proszę, darujmy sobie głosy w stylu "gdybyśmy grali dwoma napastnikami", albo "gdyby w sobotę nie wystawił Krzynówka na obornie", "dlaczego nie było Wichniarka" itd. To naprawdę nie ma sensu. Dzięki tym meczom widać wyraźniej, że problem leży gdzie indziej. Po prostu nie mamy w Polsce piłkarzy. Zwyczajnie nie mamy zawodowych piłkarzy Polaków.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości