Dziś w kalendarzu czytań wypada Psalm 23.
Jurek Dajuk znalazł w świecie Bożych inspiracji do niego melodię i połączył w piosenkę, którą miałem przywilej grać z nim na każdym jego koncercie. Na każdym z nich jest to utwór niezmiennie poruszający ludzi.
Psalm 23. pojawia się w niezliczonych dziełach, filmowych, scenicznych, w literaturze... Niezmiennie od tysięcy lat towarzyszy ludziom w życiu, kiedy są wdzięczni za ratunek, kiedy go potrzebują, kiedy się cieszą i kiedy smucą. Mieli go na ustach ludzie, którzy musieli oddać swoje życie za wiarę. Pojawiał się on w głowach ludzi, którym wiara w życiu nie towarzyszyła, a potrafili ją odnaleźć na jego końcu, by mieć go na ustach wkraczając w "dolinę cienia śmierci".
Jest to tekst, którego nie trzeba "rozkładać", by mógł działać. Są takie teksty w Biblii. Nie trzeba ich "rozkminiać", by mogły dotykać naszego życia. Wystarczy je przeczytać, wystarczy się nimi pomodlić, wystarczy nad nimi powzdychać.
Ale cudowne w Piśmie Świętym jest to, że możemy i w takich, "oklepanych", znanych w tę i z powrotem, tekstach, czasem zupełnie niespodziewanie, znaleźć piękne prawdy wiary, piękne prawdy teologiczne.
Czytałem dziś rano ten Psalm, który znam na pamięć od dziecka, i coś takiego zobaczyłem.
Zacząłem się zastanawiać, które ze zdań tego Psalmu, nie niosły nigdy dla mnie żadnej "głębi". Bo niemal wszystko jest tam jasne: Oto mamy obraz Boga, który troszczy się o nas i widzimy co ta Jego troska nam zapewnia. "Niczego mi nie zabraknie", zielone Pastwiska, spokojne wody, posilenie duszy, ścieżki sprawiedliwości! Potężne sformułowanie. A potem najpotężniejsze: Choćbym nawet szedł doliną cienia śmierci, nie będę się bał, bo TY jesteś ze mną! Piękne literacko, przecudne tematycznie, niezmiennie ożywiajające metafizycznie! Końcówka, gdy byłem dzieckiem, nie była dla mnie jasna, ale z wiekiem i ją zacząłem doceniać: oto są ci, którzy życzą mi śmierci, ci na których się zawiodłem, którym tak bardzo ufałem, a dziś oni knują przeciwko mnie, mają o mnie jak najgorsze zdanie, a TY, o Boże, TY SAM, nakrywasz dla mnie stół do uroczystej kolacji, a oni to widzą! Przecież w ich oczach jestem tym złym, a oto SAM BÓG sprawia, że piję najlepsze wino i zajadam najpyszniejsze potrawy, a na dokładkę NAMASZCZASZ mnie drogocennym, przepięknie pachnącym olejkiem. (...) Będę mieszkał w domu PANA przez długie czasy - wieńczy tę wizję psalmista. Tekst, literacko litylko, warty Nobla, nieprawdaż?
Pominąłem pół zdania ze środka. Które? Każdy pobożny człowiek doskonale wie. Tak. To o lasce i kiju. Kij pasterski, który mnie pociesza... Ha! Nieodłączny element tego Psalmu, idealnie w centrum utworu! Czytamy to zdanie, śpiewamy je, ale co ono tak naprawdę znaczy? Co symbolizuje? Jaka jest jego głębia? Jak przełożyć prosty kij, na prawdę wiary?
Kochani, dziś zobaczyłem ten kij. Nie zobaczyłem go, jako elementu obrazu, niczym namalowanego przez Hermanna Corrodiego, gdzie oto widzimy pasterza, który gdy zapada złowieszczomalowniczy zmrok, wkracza w dolinę, na zboczach której, gdzieś w ciemnościach czają się wilki, a on wspary na kiju, pewnym krokiem prowadzi swoje owce. Nie. Nie taki obraz pomógł mi dziś zrozumieć, czym jest ten kij.
Spojrzałem na ten kij... z perspektywy owcy.
Owce, jak się domyślam, lepiej znają kij, niż, dajmy na to, twarz, pasterza. Owce idąc, wędrując, wzrokiem sięgają na wysokość kolan, maks pasa, pasterza, i pasterski kij, jego widok, jego miarowy stukot o skały, o ziemię, jest dla nich źródłem zaufania, jest dla nich źródłem pewności, że pasterz ich prowadzi. Twoja laska i kij pocieszają mnie... No właaaaśnie. Pocieszają. Skądś to znamy, prawda? Jeśli nie kij, to ten czasownik określający jego zastosowanie może dla nas nieść prawdę wiary, może ukierunkować nas na typ tego, co przekazuje. A może tylko ja jestem taki gupi, a Wy to wiecie od dawna? Jeśli tak to sorry, ale i tak napiszę: Kij w tym obrazie, to Pocieszyciel, to Paraklet. W Psalmie o Pasterzu mamy cudowny obraz Ducha Świętego.
Dawno temu, jeden z mówców w naszym zborze, powiedział kiedyś, nie wiem czy to prawda, nie udało mi się tego zweryfikować, że parakletos, to była nazwa takich żołnierzy funkcyjnych w rzymskich legionach, którzy podczas marszu dźgali w plecy kijem maruderów. Zbudował na tym obraz, że Duch Święty musi czasem działać podobnie. Tak, pociesza. Tak, Jego cudowna obecność przynosi pokój. Tak, leczy duchowe rany, tak rozwiązuje problemy, ale też przecież przekonuje o grzechu, też wzbudza sumienie, a czasem mobilizuje do walki, daje energię do działania.
Tak jak i kij pasterza dla owiec, jego miarowy rytm sprawia, że wędrują spokojnie, ale gdy zamiast wędrować naprzód, jakaś jedna z drugą zatrzymają się w przekonaniu, że tutaj trawa jest już świetna, to mogą poczuć, że ten kij ich pasterza, jest dość twardy i mocny, i nie służy pasterzowi tylko do oparcia.
Kij.
Duch Święty, jako kij.
Ten typ, w tym konkretnym obrazie, pomógł mi też dziś zrozumieć banalną prawdę, której zrozumieć nie potrafiłem przez niemal całe swoje życie... Wybaczcie mi, ale ja jestem naiwny, i czasem proste rzeczy uchodzą mojej uwadze. Otóż przez całe świadome życie, naprawdę, od dzieciaka (pamietam jak niespełna dziesięciolatek o to pytałem mojego taty, ale byłem za mały, by zrozumieć odpowiedź, i on ujął to jakoś bardzo łagodnie, tak, żeby mnie nie zniechęcić chyba...) nie potrafiłem zrozumieć dlaczego ludzie, wspólnoty, zbory, całe kościoły, przeganiają Ducha Świętego. Dlaczego przemilczają Jego rolę, dlaczego deprecjonują Jego obecność, dlaczego nie zostawiają Mu miejsca na działanie? Nie rozumiałem tego dawniej, nie potrafię pogodzić się z tym dzisiaj obserwując to w najróżniejszych wspólnotach, również tych mi najbliższych, uchodzących za w pełni charyzmatyczne. Odpowiedź jest oczywiście prosta: Lepiej, z perspektywy owcy, mieć pasterza z kijem, który czasem nas nim zleje, czy lepiej mieć takiego bez kija, który tylko głaszcze, ewentualnie czasem krzyknie? Kto lubi dźganie kijem? Hę? Kto ceni sobie twardość kija na plecach? Pokażcie mi tych amatorów dźgania w plecy, a opowiem im o mojej chorobie stawów;)
Ludzie, wspólnoty, zbory, całe kościoły, choćby miały najbardziej charyzmatyczne dziedzictwo, niezmiennie, starannie, systematycznie, na różne sposoby, wytrącają swojemu pasterzowi kij z rąk. Nie chcą Go. Uważają, że on jest taki... niedzisiejszy... ? No bo jak to tak? Kijem?! Po grzbiecie? To niehumanitarne... Może gdzieś tam, w zaciszu małych grup, może tam czasem można sobie pozwolić na prowadzenie kijem, ale żeby tak całe stado? Nieeee... Lepiej nie...
Deprecjonują, ograniczają, nie zostawiają miejsca na jego zamach, zagłuszają, przemilczają...
Na koniec: dzisiejsze czytanie z Ewangelii to Cudzołożnica przed Jezusem. Obraz równie dobrze znany, co Psalm 23. Przez wieki interpretacji mówcy kładą nacisk na słowa wypowiedziane przez Jezusa, jako na powód ocalenia tej kobiety przed ukamienowaniem, ale, moim buńczucznym zdaniem, bez pomocy Ducha Świętego te słowa mogłyby nie odnieść skutku. To Duch Święty przekonuje nas o grzechu, wiemy o tym. Czytamy o tym w Biblii. To On uruchamia sumienie. I to On wówczas uruchomił sumienie tych, którzy mieli nadzieję na takie fajne kamienowanko przed obiadem.
Kiedy należysz do tych, którzy widzą i smucą się z powodu przeganiania Ducha Świętego z kościołów, pamiętaj, ten kij, jak każdy, ma dwa końce. Sorry... Ale tak jest. Smucisz się, że tak mało jest Ducha Świętego na nabożeństwach? Smucisz się, że pastor nie modli się do Ducha Świętego w niedzielę przed, czy po, kazaniu? Niestety, może być i tak, że ten sam Duch Święty, przepędzony, nie powstrzyma Ciebie, przed rzuceniem jakimś kamyczkiem w grzesznika, który na to nabożeństwo przyszedł cuchnąc jeszcze burdelem, w którym był wczoraj wieczorem....
To pokazuje, że każdy z nas potrzebuje tego kija, i że bez Niego, bez Ducha Świętego, to nasze całe chrześcijaństwo, będzie tylko religią, a nie Żywym Ciałem Chrystusa. Kij - Duch Święty ratuje nas przez zboczeniem od stada, powstrzymuje niektórych przed zwiedzeniem, przed odejściem od Pasterza, ale ten sam kij - Duch Święty ratuje przed kamienowaniem! Ratuje i tych z nas, którzy mogą zostać ukamienowani, i ratuje tych z nas, którzy czasem mamy ochotę rzucić kamieniem.
Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema.
Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo