Apogeum prawyborów w Platformie Obywatelskiej była dzisiejsza debata w Bibliotece UW. Chyba tylko nieliczni spodziewali się krwiożerczej walki. Nic bardziej mylnego. Całe to przedsięwzięcie było doskonałym zabiegiem pijarowskim, ale nie wniosło niczego ciekawego do wewnątrz platformianego sporu. Gdyby nie nienaganna rzeźba nóg posłanki Muchy, uznałbym te kilkadziesiąt minut za stracone.
Do rzeczy (chociaż tutaj). Obaj kandydaci kreowali podział między prezydenturą spokojną, stonowaną i (jak powiedział rywal) zachowawczą Bronisława Komorowskiego, a dynamiczną i otwartą na zachód Sikorskiego. Można było dostrzec większe ambicje szefa MSZ w przyszłym kreowaniu polityki zagranicznej. Mimo, iż obaj twierdzili, że polityka jest domeną rządu, to Sikorski więcej mówił o aktywności przyszłego prezydenta na forum Unii Europejskiej czy ONZ. Kandydaci wskazywali na istotną rolę polityki wschodniej w przyszłej prezydenturze.
Co do kwestii obronności obaj kandydaci opowiedzieli się za zachowaniem obecnego poziomu nakładu na armię rzędu 1,95 proc. PKB. Sikorski lansował dodatkowo projekt przyszłej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w której mieli by zasiąść najważniejsze osoby w państwie oraz przedstawiciele największych ugrupowań politycznych. Pytanie tylko, czy taki organ miałby sens i realne pole do działania i czy nie miałby charakteru fasadowego. Ponadto kandydaci opowiedzieli się za cięciem etatów w swojej przyszłej kancelarii. Komorowski poszukiwać chce oszczędności w ochronie prezydenta, co wydaje się niemożliwe oraz trochę głupie.
W sprawach zmian w konstytucji obaj panowie opowiedzieli się za ograniczeniem weta prezydenckiego, jako narzędzia hamującego rządzenie.
W kwestiach światopoglądowych żadnych rewelacji nie usłyszeliśmy. Obaj kandydaci mówią "nie" dla kary śmierci, eutanazji, ale "tak" dla in vitro, choć finansowanego z kieszeni pacjentów.
Usłyszeliśmy kto nie będzie szefem ich przyszłej kancelarii. Palikot nie może liczyć na zatrudnienie na tym stanowisku u obecnego Ministra, zaś Giertych u Marszałka Sejmu. Obaj zapowiedzieli również, że w pierwszą wizytę zagraniczną pragną udać się do Brukselii, choć Komorowskiego kusi też Wilno.
Gdyby nie to, że kandydaci powiedzieli na wstępie, że przeciwstawiają sobą dwa modele prezydentury: aktywną, nowoczesną i skierowaną na modernizację kraju(tak o swojej wizji mówi Sikorski) oraz oderwaną od prac rządu, skierowaną na spokojne działania głównie o charakterze reprezentacyjnym, a nie kreacyjnym(wizja Komorowskiego), to ciężko byłoby po dzisiejszym quasi-starciu powiedzieć czym różnią się obaj kandydaci.
Mi jednak żal, że posłanka Mucha tak rzadko zabierała głos, gdyż jej aparycja wydaje się być jedyną merytoryczną wartością jaką dziś zaprezentowała Platforma.
Inne tematy w dziale Polityka