Islamskie komando zorganizowało serię zamachów terrorystycznych w Hiszpanii. Na słynnym i pięknym deptaku La Rambla w Barcelonie morderca rozjechał dziesiątki ludzi, z których 15 zmarło, ponad 100 zostało rannych. Inna grupa próbowała podobnej akcji w Cambrils, tym razem bezskutecznie. Dzięki odwadze i zdecydowaniu miejscowej policji 5 terrorystów zostało zastrzelonych. Wg. hiszpańskiej policji to były jedynie małe akcje terrorystyczne, wobec głownego celu, jakim była słynna bazylika Sagrada Familia. Nieuctwo islamistów doprowadziło do tego, że sami się wysadzili, wraz ze swoim prawdopodobnym duchowym przywódcą imamem Es Sattą. Zamiast radości ze spektakularnego zamachu bombowego, mogą teraz kontemplować miejsce do którego trafili, tak bardzo różniące się od ogrodu pełnego hurys. Albo niczego nie przeżywają, bo ogarnęła ich nicość.
Bomba przygotowana do zdetonowania pod bazyliką to TATP oraz butle z gazem. Specialiści mogą oszacować ewentualne zniszczenia, ale intuicja podpowiada, że potężna eksplozja mogłaby doprowadzić do zawalenia się budowli. Skutki zniszczenia słynnej bazyliki, jednego z symboli chrześcijaństwa i cudu architektury Antoniego Gaudiego mogłyby okazać się niewyobrażalne.
Z całą pewnością nawoływanoby do wybaczenia i przypominano, że nie wszyscy muzułmanie to terroryści. Papież wygłosiłby pełną smutku homilię, przywódcy polityczni zjechaliby do Barcelony, aby wspólnie podkreślić jedność. Nic by to jednak nie dało.
Nie jest prawdą, że społeczność chrześcijańska w Europie jest całkowicie bierna. Demonstracje przeciwko homomałżeństwom gromadziły we Francji milion ludzi, zapewne głównie katolików. Tak niewyobrażalna tragedia jak zburzenie Sagrada Familia doprowadziłoby do gigantycznym protestów w całej Europie. Nie obyłoby się bez przemocy na muzułmanach, zapłonęłyby meczety w wielu krajach. Szybko pojawiłby się odwet i ataki na "niewiernych". Możliwe, że sformowałyby się tajne grupy terrorystyczne po stronie chrześcijan. ETA i IRA to były wprawdzie ruchy separatystyczne, ale łatwo sobie wyobrazić podobne organizacje walczące z barbarzyńskim islamem. Islamscy terroryści ze swojej strony znaleźliby wielu naśladowców. Europa spłynęłaby krwią, byłyby tysiące ofiar, zaś kryzys ekonomiczny dodatkowo zdemolowałby Unię Europejską. Do władzy doszliby ludzie bardzo radykalni.
To pesymistyczny scenariusz. Na szczęście Sagrada Familia stoi i miejmy nadzieję, że będzie podziwiana jeszcze przez setki lat. Nieszczęście było jednak blisko. Takich grup islamistów, jak ta w Hiszpanii, zapewne jest więcej. Ich marzenie to wielki, spektakularny zamach po to, by zmienić losy świata. Atak w symbol chrześcijaństwa niestety świetnie się do tego nadaje. Średniowieczne katedry, wielotysięczne tłumy na uroczystościach chrześcijańskich, spektakularnych celów są tysiące. Nie da się wszystkich ochronić. Niestety taki atak w najbliższych 2-3 latach jest bardzo prawdopodobny, a im ważniejsze dla wiernych miejsce oraz im więcej ofiar, tym ostrzejsza i bardziej niewyobrażalna może być reakcja.
Propagowana przez unijnych liderów walka z islamofobią to droga donikąd. Pod wpływem wielkiego wstrząsu taka polit-poprawna ideologia błyskawicznie rozsypie się w pył. Jej istotą jest przekonanie, że "jakoś to będzie", problemy same znikną, imigranci zostaną zintegrowani, ważne tylko by dziś zachowywać chwalebną bierność. Terroryści islamscy nie myślą takimi kategoriami, a jest ich całkiem sporo, także w Europie. Celów do wielkiego ataku także.
Niestety europejscy politycy to zazwyczaj pijarowkie manekiny służące do dobrego prezentowania się w mediach, unikające trudnych decyzji oraz pozbawione umiejętności strategicznego myślenia. Juncker walczący z chorobą filipińska oraz bierny i niekompetentny Tusk w niczym nie pomogą. Komisarze unijni z przypadkowej łapanki, Parlament Europejski będący dobrze płatną synekurą dla partyjnych działaczy. Niemcy zmagające się z ideologiczną i niemożliwą do realizacji strategią "wspólnej Europy", Francja z kolejnym beznadziejnie słabym prezydentem, UK wychodząca z UE i zapewne zbliżająca się do USA oraz południe Europy w kryzysie. Okręt nabiera wody, bo kadra oficerska to głupcy i kabotyni, a krążący wokół piraci gotowi są zginąć, byle wzniecić ogień.
W sierpniu 2017 bazylika Sagrada Famila mogła runąć, a wraz z nią świat bierności wobec zagrożeń, filozoficznie uzasadniany polityczną poprawnością i zwalczaniem islamofobii. Europa pogrążyłaby się w spirali terroru, niemal niemożliwego do powstrzymania przez lata. Tylko głupota zamachowców uratowała przed tą tragedią. Tym razem, bo następnym los może nie być tak łaskawy.
Tymczasem politycy europejscy dalej śpią. Ideologia bierności i przyjemności bez jakichkolwiek głębszych idei to przeciwstawianie browaru meczetowi. Ten drugi wygra, bo za nim stoją żądni czynu fanatycy, a za tym pierwszym grzecznie proszący o spokój i gotowi na ustepstwa sybaryci. W tym równaniu brak tylko opuszczonego przez europejskie elity chrześcijaństwa i to ono stanowi wielką niewiadomą.
Polski tak dramatyczne rozterki póki co nie dotyczą. Nam też grozi niebezpieczeństwo, ale mniej drastyczne w kwestii przeszłości kraju, bo jest on wyraziście katolicki. Tym największym jest zamęt na zachodzie ale także na wschodzie, bo w Rosji radykalny islam rośnie w siłę. Sprzeciw wobec przyjmowania muzułmańskich migrantów, których już nikt poważny nie nazywa "uchodźcami", dziś jest oczywisty.
Idą złe czasy, niestety bazylika Sagrada Familia może runąć, a wraz z nią świat który znamy.
Inne tematy w dziale Polityka