Afera dotycząca wyłudzeń nieruchomości w Warszawie, zwana eufemistycznie "dziką reprywatyzacją" nabiera rozpędu. Wg. różnych szacunków, nawet do 20% zwrotów odbyło się z naruszeniem prawa, zaś kwota wyłudzeń, których poszkodowanymi są: miasto i prawdziwi spadkobiercy, wynosi 1-4 miliardy zł.
Linia obrony HGW to zwalanie winy na prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego oraz generalne: "nic nie wiedziałam". Poniższy wykres przygotowany przez stowarzyszenie Miasto Jest Nasze nie pozostawia złudzeń. Jednoznacznie udowadnia kto najbardziej wspierał handlarzy nieruchomościami.
Lech Kaczyński piastował urząd prezydenta Warszawy od 18 listopada 2002 do 25 grudnia 2005. Oznacza to, że jemu podlegający Ratusz odpowiadał za zwroty nieruchomości jedynie w latach 2003, 2004 i 2005. Zaskakujący jest drastyczny wzrost zwrotów w 2006 roku, gdy urząd objął pełniący obowiązki prezydenta Mirosław Kochalski oraz komisarz Kazimierz Marcinkiewicz.
Średnia liczba zwrotów nieruchomości w latach 1995-2015 wynosiła 179 rocznie. Podział na poszczególnych prezydentów stolicy, uwzględniając jedynie lata, w których sprawowali władzę przez większą część roku:
Oczywistym jest, że średnia liczba zwrotów podczas lat rządów kandydatów PO jest drastycznie, 2-3 razy wyższa od tej za czasów Kaczyńskiego. Warto, aby ktoś spróbował odpowiedzieć na pytanie: z czego wynikała tak wielka dysproporcja. Niefrasobliwość? Świadome działanie? Przypadek?
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że za warszawską megaaferą główną odpowiedzialność, co najmniej polityczną oraz zarządczą, ponoszą ludzie z Platformy. To oni sprawowali władzę w Ratuszu oraz wiekszości dzielnic wtedy, gdy liczba zwrotów nieruchomości biła rekordy. Liczby podane powyżej za stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze nie pozostawiają złudzeń.
Inne tematy w dziale Polityka
