PIS wpadł na szatański pomysł wysunięcia kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej, piekąc kilka pieczeni na tym samym ogniu: popierają Polaka, nie popierają Tuska, zmuszają PO do wściekłej krytyki swojego symbolu europejskości jakim był przez lata JSW oraz otwierają drzwi jemu samemu do przyłączenie się do obozu dobrej zmiany. To ostatnie ma oczywisty powód: PIS delikatnie mówiąc nie ma oszałamiających kadr. Każdy rozsądny i doświadczony polityk jest dla kaczystów na wagę złota. Waga JSW istotnie jest dość znacząca ... naturalnie w rozumieniu polityki europejskiej...
Polski rząd nie ma żadnego merytorycznego powodu, aby Tuska poprzeć. Argument narodowościowy (Polska popiera Polaka) ma sens jedynie wtedy, gdy działa to w obie strony (Polak wspiera Polskę). Tusk swoimi wypowiedziami ostro atakował Donalda Trumpa, dla Polski współpraca z Trumpem wydaje się być racją stanu. Tusk wydaje się miękko wspierać tzw. "karanie Polski" za to i owo, PIS ma naturalnie dokładnie odmienne zdanie. Argumenty, że to wstyd nie poprzeć Tuska to twierdzenia rodem z politycznej piaskownicy. PIS będzie rządził co najmniej tak długo, jak trwać będzie druga kadencja szefa Rady Europejskiej. Fakt osobistego konfliktu jego z Kaczyńskim stanowi powód do dodatkowych, niepotrzebnych napięć. Tzw. "czarny scenariusz" wyboru prorosyjskiego socjalisty w miejsce Tuska, to w istocie zamiana niechcianego na niechcianego.
Pytanie: jakie istotne dla polskiej racji stanu osiągnięcia cechują pierwszą kadencje Tuska jako szefa Rady Europejskiej, stawiają jego zwolennika przed niezręczną koniecznością machania rękami i wypowiadania kilku pozbawionych treści sloganów. Nie ma żadnej poważnej inicjatywy europejskiej nazwanej "Planem Tuska", nie sposób znaleść jakiś pożyteczny projekt, który bez jego udziału nie powiódłby się.
Szanse samego JSW wyglądają mizernie, choć to tylko spekulacje, bowiem nie wiemy jak przebiegają kuluarowe dyplomatyczne gry. Donald Tusk jest dla wielu polityków europejskich wygodnym, bo nie istniejącym bytem politycznym. Jego wpływ na działalność Unii Europejskiej jest czysto ceremonialny. Doświadczony polityk potrafiłby z funkcji szefa Rady Europejskiej wykrzesać pewną siłę polityczną. Mając dostęp do przywódców państw UE zidentyfikowałby ich wspólne interesy, konflikty i problemy, a następnie tworząc skuteczny arbitraż i lobbying stałby się ważnym graczem. Tusk tych umiejętności nie ma. Stąd paradoksalnie popieranie Tuska przez PO nie ma merytorycznego sensu. Skoro PO chce silnej UE, nie ma sensu wspierać bardzo słabego merytorycznie kandydata na szefa Rady Europejskiej. W polskiej, prowincjonalnej polityce decydują jednak wybory personalne, a bez Tuska wielu platformersów byłoby nikim. Sam JSW wydaje się być ofiarą tuskizmu i dlatego oddala się coraz bardziej od PO. Istota polityki tuskizmu polega na lansowaniu samego siebie jako niezastąpionego wodza, przy jednoczesnym bezlitosnym wycinaniu każdego kto reprezentuje ponadprzeciętny poziom interektualny. Człowiek klasy JSW powinien należeć do władz PO, dla Tuska wygodniejsze były jednak politryczne miernoty, wytresowane przez speców od pijaru.
Opozycja totalna zainaugurowała lament pod hasłem: "JSW to zdrajca". W polskiej polityce nie istnieje szacunek dla odmiennych poglądów, a powszechne jest bolszewickie myślenie: albo z nami, albo wróg. Charyzmatyczna Julia Pitera oraz symbol uczciwości w działalności publicznej: Hanna Gronkiewicz Waltz ogłosiły, że JSW już 2 lata temu oddalił sie od Platformy. Dziś przywódcą PO w Parlamencie Europejskim jest jakoby Janusz Lewandowski. Istotnie JSW nie brał udziału w żałosnych próbach dyskredytowania własnego kraju na scenie polityki europejskiej. Nie opowiadał, że UE zamiast zajmować się Aleppo powinna zwrócić wzrok na Warszawę. Nie twierdził, że Kaczyński idzie drogą Putina. Nie przekonywał, że polski budżet został uchwalony nielegalnie. Nie próbował szerzej otwierać drzwi Europy na niekontrolowaną inwazję tzw. "uchodźców". Innymi słowy, nie brał udziału w tym co: głupie, niegodne i bezproduktywne. Zamiast tego JSW uczestniczył w wielu inicjatywach ważnych dla Polski, min. dotyczących polityki wschodniej UE, wstrzymania budowy North Stream II i kwestii gazociągu Opal oraz obecnie: zlikwidowania dyskryminacji konsumenckiej obywateli z Europy Środowo-Wschodniej.
Gdyby PIS miał silne dowody przemawiające za tym, że Tusk faktycznie może stanąć przed sądem (Amber Gold? Smoleńsk?), ta roszada byłaby możliwa. Zapewne tak jednak nie jest i Tusk zostanie wybrany na druga kadencję. Dla polskiej racji stanu ważne jest, żeby ludzie tacy jak JSW nie stawali się ofiarami polityki w stylu prymitywnego tuskizmu, ale aby ich wiedza służyła polskiej racji stanu. JSW nie musi zostać licencjonowanym kaczystą, ważne, aby platformerski prowincjonalny ciemnogród nie zniszczył go swoim bezmiarem politycznej głupoty.
Inne tematy w dziale Polityka