W latach 90-siątych do Polski uciekł pewnien, jakoby opozycyjny, polityk rosyjski. Wkrótce okazało się, że facet to nie odważny opozycjonista walczący z dyktaturą, lecz oskarżony o to, że w Moskwie ukradł stadion. Zrobił to za pomocą sfałszowanych dokumentów i cała transakcja kosztowała go kilka tys. dolarów. Można powiedzieć: cena nader okazyjna. Przez lata przywoływano ten przykład, aby pokazać dzicz na wschodzie. To trafna ocena, problem w tym, że Warszawa pod już dziesięcioletnimi rządami HGW nie odstaje od modelu wschodniej korupcji.
Prokuratura prowadzi śledztwa dotyczące kradzieży już blisko 200 nieruchomości w stolicy. Jedna z nich na ul. Hożej wydaje się być podobnym przykładem to "buchnięcia" moskiewskiego stadionu: cwaniak zapłacił staruszce kilkaset złotych, aby przejąć dom warty kilka milionów. Inne twórcze akcje to min.: korzystanie z pełnomocnictw wystawionych przez osoby mające jakieś 120 lat, ekspresowe przejmowanie nieruchomości po odkupieniu za bezcen wierzytelności od ludzi starających się o nie latami, cudownie odnajdowane testamenty. W Biurze Gospodarowania Nieruchomościami stołecznego Ratusza 20% urzędników oświadczyło, że nie wie czy sami lub najbliższa rodzina ma roszczenia. Cóż, bardzo mało prawdopodobne, aby naprawdę nie wiedzieli, a w polskim prawie stwierdzenie "nie wiem" jest trudne do podważenia. Załóżmy, że wśród mieszkańców Warszawy co najwyżej co tysięczny ma prawdziwe roszczenia. Oznacza to, że pracownicy BGN odpowiedzialni za zwroty nieruchomości mogą być w nie osobiście uwikłani 200 razy częściej niż statystyczny mieszkaniec (od 0,1% do 20%). Dziś wiemy, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który dwukrotnie orzekał w sprawach reprywatyzacji, sam wydaje się być jej beneficjentem, dziedzicząc grunt pod garażami na Woli.
HGW rządzi Warszawą już 10 lat. Wg. niej samej oraz Platformy Obywatelskiej to najwyraźniej zbyt krótki czas, aby zorientować się, że w stolicy dzieje się coś tragicznego, niebywałego i haniebnego. Przez 8 lat z tych 10 HGW była wiceprzewodniczącą partii rządzącej, stąd miała niezwykle mocną pozycję polityczną. Mogła forsować zmiany prawa, jak również skutecznie doprowadzić do ścigania procederu rozkradania Warszawy. Niczego takiego nie zrobiła. Bez wątpienia była świadoma tego co się dzieje, ale zachowała całkowitą bierność. Dziś PO twierdzi, że HGW powinna pozostać na stanowisku, bo sama jest najbardziej zainteresowana w doprowadzeniu do rowiązania tej afery. Zgodnie z tą logiką: księgowy-złodziej lub choćby nieudolny powinien dalej zachować stanowisko, bo wszak sam jest najbardziej zainteresowany, aby odzyskać pieniądze. Zawodowy kierowca alkoholik powinien dalej prowadzić autobus, bo sam jest najbardziej zainteresowany, aby zachować trzeźwość. HGW tłumaczy, że aresztowany Jakub R. został zatrudniony przez Kaczyńskiego, a więc jego działalność to wina PISu. To zabawne usprawiedliwienie: blisko 10 lat współpracy i odpowiedzialności zarządczej nie ma znaczenia, ważne kto przed dekadą go zatrudnił.
Bierność HGW może być związana z kamienicą Noakowskiego 16. Wg. dziennikarzy śledczych najbliższa rodzina HGW (mąż i córka) uwłaszczyła się na kradzionym mieniu pożydowskim. Skoro tak, dociekanie afery "reprywatyzacyjnej" oznacza dla HGW osobiste kłopoty. Najwyraźniej najlepszym sposobem na przekręt jest uwikłanie w niego głównego decydenta.
Wiceprezydent miasta Witold Pahl objął swój urząd na jesieni 2016 z głównym zadaniem zorganizowania audytu. Zaletą Pahla miał być brak powiązań z Warszawą. Minęło kilka miesięcy, żadnego audytu nie będzie, a sam Witold Pahl musi tłumaczyć się jak bardzo nie zna swojej rodziny, która ma roszczenia wobec gruntów po fabryce Dobrolin. Nie mający z tym nic wspólnego Pahl podobno pierwszą swją kancelarię prawną jakieś 20 lat temu nazwał właśnie: Dobrolin.
Skala rozkradania Warszawy podczas wieloletnich rządów HGW i jej lekceważenie obowiązków prezydenta miasta dotyczących dbania o mienie stolicy, wielokrotnie przekroczyła minimum niezbędne do natychmiastowej dymisji. PO nie zmuszając jej do dymisji wydaje się oceniać swoich wyborców jako bezmyśnych, biernych i łatwych do manipulacji. Udaje się im wmówić, że rozkradanie miasta to "pikuś", kandydat spoza PO to dopiero byłby dramat.
W Rumunii z powodu przekrętów partii rządzącej setki tysięcy obywateli wyszły na ulicę. Dziś, gdy PIS zabiera się za stołecznych złodziei, obywatele kibicują, ale 2-3 lata temu mimo, że skala warszawskiej afery była mniej więcej znana, obywatele siedzieli cicho. Za wyjątkiem tych bezpośrednio poszkodowanych. Jak trafnie powiedział Orwell: "ludzie którzy głosują na nieudaczników, złodziei i oszustów nie są ich ofiarami, lecz wspólnikami". Obywatelska bierność pozwoliła HGW rządzić w Warszawie bardzo długo, mimo oczywistych powodów do odwołania, już dawno temu.
Inne tematy w dziale Polityka