Odpowiedzialność za problemy frankowiczów ponoszą nie tylko banki, lecz także, a właściwie przede wszystkim, sami frankowicze. Chciwość i jednoczesne lekceważenie etyki biznesowej sektora bankowego wciskającego kredyty frankowe tym, którzy nie powinni ich otrzymać nie podlega dyskusji. Nieodpowiedzialność "obdarowanych" to także oczywisty fakt, choć często pomijany w debacie publicznej.
Typowe tłumaczenie frankowicza będącego w tarapatach zawiera twierdzenie, musiał wziąć kredyt we frankach, bo na złotówkowy nie miał wystarczających dochodów. Problem w tym, że takie wyjaśnienie świadczy o całkowitym braku umiejętności racjonalnego myślenia. Określenie celu (kupno mieszkania) jakkolwiek racjonalne i dobrze uzasadnione sytuacją rodzinną, ma się nijak do oceny ryzyka. Czym innym jest racjonalna chęć kupna mieszkania, a czym innym samo ryzyko finansowania w obcej walucie. Jeżeli sama chęć niezależnie od ryzyka miałaby być wystarczającym uzasadnieniem, po co kredyt - można przecież pójść do kasyna, może uda się wygrać pieniądze na zakup mieszkania.
Większość z frankowiczów, która popadła w kredytowe tarapaty to ludzie, którzy brali kredyt w obcej walucie, bowiem miesięczna rata była wyraźnie niższa od tej z kredytu złotówkowego. Umysł każdego nieprzesadnie rozgarniętego nastolatka jest wystarczający, aby zrozumieć, że wysokość raty kredytu w obcej walucie zależy od stóp procentowych oraz kursu waluty wobec złotego. Z pewnym uproszczeniem można przyjąć, że gdyby frank szwajcarski wzmocnił się do złotówki dwukrotnie, podwoiłaby się rata kredytu. Przykład:
Kowalski biorąc kredyt we frankach miał ratę miesięczną 1500 zł. Policzył, że gdyby rata wzrosła powyżej 2000 zł, znalazłby się w poważnych tarapatach. Innymi słowy, wystarczy, aby frank wzmocił się wobec złotówki o przeszło 1/3, a Kowalski ma poważne problemy. Nie ma znaczenia czy doradca kredytowy opowiadał o tym, że tak nigdy nie stanie się: wystarczy aby Kowalski znalazł w Internecie wykres historycznych kursów walutowych, aby przekonać się, że w latach 1995-2007 kurs franka do złotówki wahał się pomiędzy 2 - 3,5. Skoro w ciągu 12 lat bywały sytuacje które doprowadziłyby Kowalskiego do finansowej zapaści, bardzo prawdopodobne jest, że nastąpi to podczas następnych 30 lat, które to są okresem kredytowania. I oto całe zrozumienie ryzyka.
Dorosły intelektualnie, a nie jedynie metrykalnie, człowiek musi umieć racjonalnie myśleć, szczególnie gdy podejmuje decyzje, które będą wpływały na życie jego i rodziny przez wiele lat. Nie wszyscy frankowicze są sami sobie winni, bowiem zdarzały się sytuacje losowe i tragiczne, ale bez wątpienia większość tak. Kredyt frankowy był bardzo dobrym pomysłem ale dla ludzi zamożniejszych, takich dla których niekorzystne wahnięcie kursu nie wprowadza w tarapaty. Ludzie których nie stać było na kredyt złotówkowy i brali frankowy to właśnie ci, którzy nie powinni tego robić.
Skala problemów frankowiczów jest duża, stąd państwo powinno pomóc, ale jedynie w ograniczonym zakresie. Propozycja prezydenta brzmi sensownie. Warto odnotować żale niektórych dziennikarskich celebrytów, którzy stoją na czele protestów frankowiczów. Chyba bez wyjątku oni sami mają problemy ze spłatą kredytów frankowych. Powołując się na społeczną rolę wolnych mediów w bronieniu interesu publicznego w istocie są sędziami we własnej sprawie. To podobna sytuacja do tej, gdy media twierdzą, że Amber Gold była oczywistą od początku piramidą finansową, a jednocześnie zarabiały miliony na reklamach AG.
Naiwność i brak odpowiedzialności często karze się sama. Państwo powinno pomagać, ale jedynie w rozsądnym zakresie.
Inne tematy w dziale Gospodarka