Rząd w państwie jest jak zarząd w firmie. Dobry prezes dobiera sobie dobrych wiceprezesów, ci dobrych dyrektorów, ci właściwych kierowników, tamci z kolei odpowiednich specjalistów i szeregowych pracowników. Niepasujący ludzie, leniwi, szkodliwi, nieumiejący swojej pracy, bez odpowiedniego wykształcenia, zdolności, umiejętności, uprawnień, itp. są z firmy zwalniani i wymieniani na nowych. Dobry Prezes potrafi oddzielić kolegów od fachowców, ludzi z którymi ma podobny światopogląd, od specjalistów w swojej dziedzinie. Jeżeli nie potrafi, ściągnie na firmę kłopoty finansowe. I wtedy sam zostanie wymieniony przez Radę Nadzorczą na takiego, który potrafi dobrać sobie współpracowników.
W realiach państwa Prezes to Premier, a jego ministrowie to zarząd i dyrektorzy, zaś Rada Nadzorcza, to kierownictwo partii.
Jeżeli Rada Nadzorcza zmienia Prezesa, to nie w uznaniu sukcesów oraz w podziękowaniu za dotychczasowe zasługi. Prezesa zmienia się na nowego, gdy dotychczasowy popełnia kosztowne dla firmy błędy (A). Albo nie może porozumieć się i współpracować ze kadrami, które są cenniejsze od niego samego (B). Albo Rada Nadzorcza, będąca przedstawicielstwem właściciela, zmienia koncepcję kierunku rozwoju firmy (C). Czwartym przypadek (D) jest wówczas, gdy Prezes jest tylko figurantem, który pełni swoją funkcję tak długo, jak długo jest on przydatny na tym fikcyjnym stanowisku prawdziwie kierującemu firmą właścicielowi. A gdy nie jest już potrzebny, jest zastępowany kimś innym.
Jeżeli premier Szydło została zdymisjonowana (bo de facto to kierownictwo partii nakazało jej złożyć swój urząd) to zaszedł przypadek A, B, C lub D. Albo kilka naraz.
Wyborcy PiSu nie mogą zrozumieć, dlaczego tak lubiana przez nich premier Szydło przestała być premierem. Przecież rząd ma same sukcesy – tak słyszą dzień i noc z propagandy PiSu. Żadnego błędu więc nie popełniła, tym bardziej błędu kosztownego. Nie zachodzi tu więc przypadek A,
Premier Szydło sprawnie kierowała również pracami ministrów. Było słychać co prawda o jakichś wybrykach tego czy tamtego ministra, ale jak mówili w TVP INFO, a tam wszak nie ściemniają, rozwiązywała wszelkie, niewielkie zresztą, konflikty na bieżąco. I media Rydzyka, i media niepokorne, co na kolanach z nikim nie rozmawiają, a wazeliną znają jedynie z tekstów w encyklopedii, i pluralistyczne media narodowe, od miesięcy zachłystywały się premier Szydło, jako premierem tysiąclecia, najlepszym w 28-letniej popeerelowskiej historii. Tak sprawny premier, o takim szacunku i posłuchu wśród współpracowników, nie mógł mieć z nimi żadnych nierozwiązywalnych konfliktów. Bo by ich powymieniała na nowych, a premier Szydło zwolniła wszak tylko jednego ministra. Czyli z wszystkich była zadowolona, podobnie jak i Rada Nadzorcza, która pozostawiła ministrów (a zwolniła jedynie premiera). Czyli nie jest to przypadek B.
Rząd, Partia, kraj i suweren podążają najlepszą z możliwych ścieżek wytyczonych przez Ojczyma Narodu oraz światłych przedstawicieli jego partii, będącej dla Ojczyzny jak rodzona Macocha. Kraj nie mógł iść złym kursem, bo Partia złego kierunku by nie wybrała. Jeżeli Partia i Ojczym Narodu nie popełniają błędu, to niepotrzebna jest żadna zmiana kierunku rozwoju. Byłaby potrzebna, gdyby Premier błądziła. Ale Partia sama mówi, że to najlepszy Premier jaki dotychczas Polska miała. Czyli Premier Szydło dobrze pracowała, we właściwym kierunku ministrów prowadziła i właściwie wypełniała polecenia nałożone przez Partię. A więc nie zaszedł i przypadek C.
Jako piątkowa uczennica Beatka zawsze potrafiła wykuć materiał na blachę. Nie zawsze go dobrze rozumiała, trochę nudno referowała, ale na piątkę zawsze zasłużyła. Nie ma może zbyt wielkich zdolności aktorskich, ale wystarczające, by deklamując teksty lubiane przez klientów, być dla nich zjawiskową jak operowa diva.
Właściwi macherzy kręcący firmą, obsadzający stanowiska, wyznaczający kierunek działania firmy, prowadzący negocjacje z kontrahentami, wypłacający sobie dywidendę, siedzą na Nowogrodzkiej. Klienci, czyli lud pisowski, niby to rozumie. Ale polubił dotychczasowego Prezesa firmy, więc nie rozumie, dlaczego Rada Nadzorcza go zmieniła. Klienci nie rozumieją również, że na tym rynku nie ma innej firmy mogącej zaspokoić ich potrzeby. Grożenie więc i pokrzykiwania, że nie przyjdą więcej do tej firmy, nie zagłosują na jej produkty, nie polubią kolejnych sprzedawców, jest jak bunt małych dzieci. Pokrzyczą, pokrzyczą i pozostaną jej wierni. Bo nic tak nie smakuje tym klientom, jak ciastka z firmy PiS. Mimo tego, że są przeterminowane i trącą myszką. Mimo tego, że trochę ciasto jest zakalcowate. Mimo tego, że niejednemu zaszkodziły i lekko podtruwają. Ale zmieni się Prezes firmy, zmieni się lokalny przedstawiciel handlowy, a przyzwyczajenia tych klientów się nie zmienią. Dalej będą głosować za jej wyrobami. Jak narkoman za towarem u jedynego dilera.
Komentarze
Pokaż komentarze (7)