Jarosław Kaczyński (20.09.2013 r.): „Katastrofa lotnicza to jest szereg zjawisk fizycznych, a ludzie, którzy zajmowali się zjawiskami fizycznymi, jak najbardziej mogą uczestniczyć w badaniach przyczyn katastrofy Tu-154”.
„Choroba to jest szereg zjawisk biologiczno-medycznych, a ludzie, którzy zajmowali się zjawiskami biologicznymi i medycznymi, jak najbardziej mogą uczestniczyć w badaniach przyczyn raka.”
Nie życzę panu Jarosławowi Kaczyńskiemu żadnej choroby. Ale chciałbym zadać mu pytanie, czy jeżeli będzie miał kłopoty z sercem pójdzie do jakiegokolwiek lekarza czy do eksperta-kardiologa, który od lat specjalizuje się w chorobach serca? Czy jeżeli zacznie niedomagać mu wątroba albo żołądek, skorzysta z pomocy np.: stomatologa, bo ten przedstawi mu atrakcyjny i interesujący sposób jej wyleczenia, czy raczej uda się do hepatologa albo gastrologa ? Czy gdyby zachorował na raka, skorzysta z pomocy znajomego ortopedy-katolika, któremu ufa, czy może jednak zwróci się onkologa, choćby był on lewicującym ateistą ?
Jarosław Kaczyński (20.09.2013 r.) „Nic nie wiem o tym, żeby na którymkolwiek z uniwersytetów istniał Wydział Katastrof Lotniczych.”
To ja mam drugie pytanie do naszego byłego i przyszłego premiera: czy wie coś o tym, żeby na jakimkolwiek z uniwersytetów istniał Wydział Katastrof Budowlanych ? Bo ja też nic nie wiem na ten temat. A prokuratura i sądy korzystają z usług biegłych specjalizujących się w badaniu katastrof budowlanych.
Czy wie skąd się biorą tacy biegli? Kim są osoby badające katastrofy budowlane (np.: prof. Rońda) ?
Czy wie, że badaniem katastrofy np.: masztu nadawczego Polskiego Radio (ok. 20 lat temu) zajmowały się osoby specjalizujące się w konstrukcjach stalowych, ale nie zajmowali się już specjaliści od konstrukcji żelbetowych ? Że w sprawie zawalenia się mostu sprężonego podwieszanego wypowiadają się nie piloci, konstruktorzy samolotowi, silników czy też budowniczy kotłów energetycznych, a projektanci i inżynierowie z wielokrotnym doświadczeniem w budowie właśnie takich mostów, inżynierowie i technicy z doświadczeniem w badaniu zmęczeniowym stali i żelbetu, specjaliści, w szczególności tacy, który już zajmowali się badaniem takich lub podobnych katastrof, wypadków i awarii ?
Czy tak promowani przez niego specjaliści parlamentarnego zespołu Macierewicza, którzy wypowiadają się na temat trajektorii lotu samolotu, wytrzymałości konstrukcji samolotowej, zapisów czarnych skrzynek, mają jakiekolwiek doświadczenia w awiacji? Lataniu samolotów? Konstrukcji samolotowych? Pracy silników odrzutowych? Odczytu z taśm magnetycznych i pamięci ? Czy badali kiedykolwiek jakiekolwiek wypadki, incydenty, katastrofy lotnicze ? Nie? A członkowie komisji Millera i eksperci dla niej pracujący mają takie doświadczenia. Choć np.: wg naszej koleżanki salonowej GITA2 nie mają takich doświadczeń („Lasek i spółka tez nie badali katastrof lotniczych”) – ciekaw jestem skąd czerpie takie rewelacje? Z publikacji GPC czy enuncjacji PiSowskich dziennikarzy i polityków ?)
I jeszcze jedna kwestia poruszana ostatnio przez polityków, sympatyków oraz dziennikarzy pisowskich: „większość członków komisji Millera (w ich ustach są to po prostu wszyscyjej członkowie) nie była obecna na miejscy katastrofy, w związku z czym nie mogą kompetentnie wypowiadać się na temat tej katastrofy”. Jest to oczywiście twierdzenie przychodzące w sukurs „ekspertom” komisji parlamentarnej, którzy nie byli na miejscu katastrofy. Słuchacz takich wypowiedzi ma po pierwsze przyjąć, że ekspertom państwowej komisji brak kompetencji, a jeżeli jest trochę bardziej inteligentny i tego nie kupi, ma na zasadzie analogii przyjąć, że skoro ekspertów komisji ds. badania przyczyn katastrof lotniczych uznaje się za kompetentnych choć nie byli na miejscu katastrofy, to i „eksperci” komisji parlamentarnej również są kompetentni choć także nie byli na miejscu katastrofy.
Różnica jednak pomiędzy pracą ekspertów i „ekspertów” (o doświadczeniu w danej dziedzinie pisałem powyżej) jest jednak taka, że eksperci komisji państwowej mieli dostęp do oryginałów wszystkich dowodów. Natomiast „eksperci” komisji parlamentarnej mieli dostęp w zasadzie jedynie do omówienia fragmentów części dowodów oraz ich kopii zawartych w raporcie lub opublikowanych w Internecie. Próbował ktoś z was określić czego dotyczy obrazek na podstawie jednego z tysiąca puzzli ? No więc taka jest różnica między opiniami wyrażanymi przez „ekspertów” i ekspertów.
Wszystkim przyjmującym wersję forsowaną przez PRowców PiSu, dedukuję artykuł napisany przez prof. Tadeusza Dobosza opublikowany w tegorocznym marcowym numerze Wiedzy i Życie (sporo ciekawsze i wiarygodniejsze czasopismo od np.: wSieci czy GPC) pt. „CSI pod lupą”. (WiŻ 3(939)/2013 str. 52-57). Artykuł opisuje metodykę pracy związaną ze zbieraniem materiałów dowodowych na miejscu wypadku/zbrodni oraz ich badaniem.
W skrócie wygląda to tak: Miejsce przestępstwa zabezpieczają policjanci. Przyjeżdżają technicy kryminalni, robią dokumentację fotograficzną i filmową z miejsca, opis oraz pobierają próbki materiałów dowodowych. Na podstawie materiałów pobranych, przygotowanych i zabezpieczonych przez techników kryminalnych, eksperci laboratorium kryminalnego przygotowują ekspertyzy, które następnie są przedstawiane przed sądem jako dowody. Bardzo rzadko przy tym sami bywają na miejscu przestępstwa/wypadku/zamachu/katastrofy („W krańcowo niekorzystnych sytuacjach … można awaryjnie skorzystać z pomocy eksperta, który w takim przypadku opuszcza swoją laboratoryjną wieżę z kości słoniowej i udaje się w teren, aby wykonać robotę technika”).
Analogicznie wygląda praca komisji ds. katastrof (lotniczych, budowlanych, etc.).
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka