bufon bufon
333
BLOG

Mimikra

bufon bufon Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 Po raz kolejny spędziłem czas pewien w szpitalu a teraz chwilowo jeszcze rezyduję w domu. Każdy pobyt to doświadczenia jedyne w swoim rodzaju: plusy i minusy państwowej służby zdrowia; ludzie ciekawi zaletami i wadami; możliwości organizmu ludzkiego; własne słabości, etc.

Tym razem parę dni leżałem na sali z pewnym sympatycznym staruszkiem rocznik 1928. Gawędziarz wspominający bez końca czas przeszły. No i mający czym się chwalić. Syn piłsudczyka-kombatanta. Kresowiak. Inteligent. Wspominający wyjazdy do Katynia i Smoleńska. Służbę do mszy odprawianej w Rzymie przez papieża. Opowiadający o uczestnictwie w rocznicowych spotkaniach kombatantów września 1939 r. … No właśnie. Tu jako urodzony Dick-wredniak zadałem głupie pytanie:

- A w jakiej roli pan na tych spotkaniach kombatantów uczestniczy? Przecież w 1939 r. miał pan 11 lat…

- Dla podtrzymania tradycji. Jako oficer rezerwy. Patent oficerski dostałem w 1952 r. po przeszkoleniu wojskowym na zakończenie studiów.

- Aaaa…

 

I tu przestał dla mnie być koherentny. Z jednej strony w opowieściach przedstawiał się jako gorliwy katolik, patriota, piłsudczyk, tradycjonalista, stróż tradycji i zwyczajów.

Ale z drugiej strony zaczęły mi nie przystawać do tego inne fragmenty układanki wspomnień, jakie czasami przywoływał, a które zaczęły układać się w całkiem inna całość.

W latach 70-tych i 80-tych przewodzenie wycieczkami do Petersburga i Moskwy.

Wspomnienia o pracy na kierowniczym stanowisku i znajomościach wielu prominentnych osób.

Kupno jeszcze kilka lat temu nowego samochodu (będąc od kilkunastu lat na emeryturze – to jest zawsze wyczyn dla emeryta – czyli raczej nie niska emerytura).

No i ten dysonans: z jednej strony kresowiak uciekający z rodziną z ojcowizny do Polski centralnej, syn piłsudczyka rannego w wojnie przeciw bolszewikom. Z drugiej strony bez problemu studiujący i otrzymujący stopień oficerski w apogeum lat stalinizmu…

W zasadzie to sanację i Piłsudskiego wspominał dobrze bo: „mieliśmy wtedy dobrze. Tato jako kombatant i inwalida miał pozwolenie na monopol zapałczany. Tato mógł wchodzić więc w spółki ze sklepikarzami. Przed wojną niczego nam więc nie brakowało.”

 

Może przez cały czas PRLu, mimo bycia jego beneficjentem, był prawym i uczciwym człowiekiem. Może było inaczej, ale po przejściu na emeryturę jego oraz dawnego systemu, przeszedł wewnętrzną prawdziwą metamorfozę i to wszystko co mówił o papieżu, Katyniu, uczestnictwie w różnych uroczystościach rocznicowych, wynikało z jego potrzeby i rzeczywistych poglądów a nie koniunkturalizmu czy tworzenia własnej legendy na potrzeby rodziny i własnej psyche. Może… Niech Bóg mu da zdrowie. Ale ja zacząłem patrzeć na niego już innymi oczyma.

 

No i w ten sposób przypomniał mi przy okazji inną postać, tu - Salonową, znaną większości Salonowiczów. Też prawiącego bardzo patriotycznie, katolicko, propisowsko, antyplatformersko, czasem antyżydowsko, zawsze antyGazetoWyborczo. Z manierą stylizującego się na język para-staropolski. Którego z szacunkiem pozdrawia nawet sam salonowy Sowiniec. Blogera nieco już leciwego, który tytułuje się przez „de”. Jak w internecie można wygooglować – jako jedyny z rodziny. Jak złośliwi twierdzą – byłego członka PZPRu. Nieraz przywołującego swe kombatanctwo a to w AK, a to w Szarych Szeregach. I to mimo, iż w chwili gdy ostatni hitlerowcy uciekali z Polski, nie miał jeszcze siedmiu lat.

Też pewnie w bezpośrednim kontakcie jest całkiem sympatycznym starszym panem… 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości