bufon bufon
430
BLOG

Powrót

bufon bufon Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 Życie to taka prosta sprawa: jesz, pijesz, oddychasz, chodzisz… Proste, prawda? A jednak. Gdy któraś z powyższych czynności przestaje być zwykłą bezproblemową czynnością, życie nagle niesamowicie się komplikuje i przestaje być takie oczywiste. Staje pod znakiem zapytania, zostaje serią kłopotliwych czynności, których wykonywanie wiąże się z bólem i cierpieniem.

Sama operacja to pryszcz, przynajmniej z punktu widzenia pacjenta. Ot, zasypiasz i potem zwykle się budzisz. Co prawda po narkozie pamięć i koncentracja płatają figle, ale to najmniejszy z problemów. Problemem jest utrzymanie się przy życiu, przywrócenie normalnych czynności organizmu, gdy ten „nie chce”. Możliwość jedzenia, picia stają się abstrakcyjnymi pojęciami. Jesz kilka kęsów a potem wymiotujesz. Wypijasz kilka łyków a wymiotujesz pół litra. Ile tak można, nim osłabniesz z odwodnienia? Jak długo możesz trwać na różnych kroplówkach?

Życie jest proste. Ale powrót do życia to ciężka harówka, codzienna walka o przywrócenie normalności. Małymi kroczkami. Gdzie zwycięstwem staje się wypicie połowy kubka zupy i krótki spacer.

 

Pewnego dnia nagle masz siłę wziąć do ręki gazetę i nie tylko czytać, ale nawet rozumieć to, co czytasz. Potem masz cierpliwość posłuchać radio. I wtedy zaczynasz rozumieć, że wraca normalność, siły i zdrowie. Że znowu ci się udało.

 

Nie, nie narzekam. Życie to ciągła nauka. Także przetrwania. Jak zresztą narzekać, gdy miało się takie szczęście i choć nie bez problemów ale znowu mogę jeść i pić?! Widziałem takich chorych, którzy od miesięcy bazowali jedynie na odżywianiu pozajelitowym i kroplówkach, bo… nawet łyka nie wolno im było wypić? Jedyne co od miesięcy mogli robić, to płukać sobie usta wodą. Czyż więc nie jestem szczęściarzem, dzieckiem urodzonym w czepku, mogąc znowu cieszyć się domem, spacerami i … królikiem w potrawce ?J Wiem, to jeszcze nie koniec, nie ostatni raz. Ale póty życia, póki nadziei na jutroJ

 

 

Pobyt w szpitalu to także zawsze okazja do obserwacji.

Żywienie. W żadnym szpitalu nie ma już własnej kuchni. Teraz jedzenie pacjentom zapewniają zewnętrzne firmy – za 9,-zł dziennie. Efekt? Wędliny, które są nie tylko niesmaczne, ale i szkodzą – takie są sztuczne. Posiłki zbyt ciężkie i tłuste. Nie tylko mnie, ale i wielu innych chorych „ratowało” jedzenie donoszone przez rodzinę. Praktyczna niemożliwość utrzymania właściwej diety. Do szpitala przyjeżdża zamówione jedzenie w zewnętrznej firmie, po salach rozwożą ją natomiast pracownicy szpitala. Z czego jest zrobione danie? Jaki jest skład potrawy? Nie wiedzą. Efekt? Podleczony chory na trzustkę dostaje parówkę – nawrót zapalenia trzustki. Pacjent po operacji jelit dostaje już na następny dzień kleik – spanikowany lekarz dyżurny przypadkiem odkrywa sprawę po południu i całą noc pilnuje pacjenta. Dwa dni po operacji dostaję zupę. Na uwagę „czy to aby nie za szybko” słyszę od osoby odpowiedzialnej za żywienie – „podważa pan moje kompetencje?”. Nie podważam i rzygam dalej niż widzę. Następne podejście do zupy dopiero na wyraźne wskazanie lekarza trzy dni później.

 

„Leżakowanie” w łóżkach szpitalnych. Do sali trafia pacjent na prosty zabieg – godzina na stole przy znieczuleniu miejscowym. Ale leży cztery dni. Bo, jak mówi potem lekarz, „moglibyśmy pana w jednym dniu przyjąć, zrobić zabieg i o 15.00 wypuścić, ale NFZ by nam wtedy za pana nie zapłaciło; dlatego musiał pan u nas kilka dni poleżeć”. I taki jest system.

 

Ufacie siostrom? Ufajcie tak samo jak innym kierowcom na drodze – miejcie zaufanie ale ograniczone. Jeśli jesteście na POPie (sali pooperacyjnej) albo na OIOMie (intensywnej opiece medycznej) nie macie dzwonka do wzywania pomocy – ktoś cały czas ma przy was czuwać. Nie wierzcie w to. W nocy siostry idą „na drzemkę”. Jeśli masz siłę krzyczeć, jeśli nie spi za twardo – może cie w końcu usłyszy.

Jesteś pewien, że podłączając ci kroplówkę siostra wie jak to zrobić? Zwykle wie, ale czasem trafi się taka, która ustawi ci za szybki spływ. Jeśli to glukoza albo elektrolity to masz szczęście. Trochę cię tylko potrzęsie i nieco zmarzniesz.

 

Leżałem na tyle długo, że przez moją salę przewinęło się kilkoro pacjentów. W tym dwoje „zdekompletowanych” przez chirurgów w podobnym zakresie co ja. Ale tylko ja pracowałem po poprzedniej operacji i tylko ja zamierzam po tej wrócić do pracy. Jest możliwość uzyskać w tym stanie rentę, więc… dlaczego z tego nie skorzystać? Pieniądze małe, ale pracować nie trzeba, można trochę dorobić i jak pięknie się wówczas narzeka, że „jak żyć” za takie pieniądze… Tylko więc ja jestem taki nienormalny, że jeszcze w tym roku zamierzam wrócić do pracy. Nadgorliwiec !!!

Już spaceruję :) Dla tego, kto nie był długo przykuty do łóżka, nie do zrozumienia jest niesamowita przyjemność poczucia na twarzy wiatru, w nosie świerzego powietrza, a w uszach usłyszeć szum drzew i skrzeczące sroki ! Pierwsze kroki o drżących nogach, zadyszka i wyczerpanie już po pół godzinie. A potem godzinna drzemka by odzyskać siły. Potem coraz dłuższe spacery. Potem dwa wyjścia dziennie i z każdym dniem coraz więcej sił.

 

Och… życie jest takie piękne, choć takie trudne… Ale czyż nie miło jest się tak trudzić?J

 

 

Ps.:

Jestem laikiem prawnym. Stąd też miłe rozczarowanie, gdy w czasie wyborów nie dość, że szpital okazał się jednym z punktów głosowania, ale również po salach chodzili członkowie komisji z urną wyborczą. Jak widać niepotrzebnie „wkurzałem się”, że nie będę mógł głosować. Wystarczył być przytomnymJ

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości