W raporcie komisji A.Macierewicza zawarte są, wg niego, „same fakty”. Nie będę analizował wszystkich, które z nich są rzeczywiście prawdziwe (zakładam, że większość) oraz na ile kompletne czy też umieszczone we właściwym kontekście. Szkoda na to czasu. A z raportem A.Macierewicza problemem zdaje się nie być sama prawdziwość cytowanych dokumentów a właśnie kompletność ich podawania. Z prawdą jest jak wiadomo taki problem, że „pół prawdy jest całym kłamstwem”.
Nie będę się znęcał nad „samymi faktami” zawartymi w raporcie A.Macierewicza. Ani nad jego sposobem ich referowania, który retoryką, poziomem ekspresji oraz środkami i sposobem wypowiedzi, najbardziej przypominał opowiadanie baśni braci Grimm.
Spróbuję za to zająć się najbardziej, zdawałoby się, merytorycznymi i znaczącymi w skutkach kwestiami podniesionymi przez tenże raport, które gdyby okazały się prawdziwe, świadczyłyby o zaniedbaniach świadomych w celu albo dowodach świadczących nie o katastrofie, a o zamachu (o którym A.Macierewicz oraz posłowie PiS nie mówią wprost ale delikatnie insynuują).
· „wprowadzaniem przez rosyjskich kontrolerów lotu w błąd załogi Tu-154M”.
· „przekazaniem załodze Tu-154M nr 101 lecącej 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska błędnych kart podejścia”
· zanikiem zasilania rejestratora FMS w momencie, w którym zapisał wysokość 15 m n.p.t. oraz ok. 2,5 s przed końcem zapisów czarnych skrzynek.
Pozostałe wnioski i dowody mają charakter bardziej polityczny i publicystyczny niż techniczny. A wygląda na to, że wszystkie są oparte na dosyć wątłych podstawach, co poniżej postaram się pokazać.
14. Wprowadzanie przez rosyjskich kontrolerów lotu w błąd załogi Tu-154M nr 101 z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim na pokładzie w dn. 10 kwietnia 2010 r
[…]
Ponadto z dokumentów przywołanych w załączniku nr 60 wynika, że:
- stanowisko kontroli lotów nie utrzymywało ciągłego kontaktu radiowego z załogą statku powietrznego – wymaganego w warunkach meteorologicznych, jakie 10 kwietnia 2010 r. panowały nad Smoleńskiem – lecz prowadziło wymianą wypowiedzi z długimi przerwami, odnotowanymi w transkrypcji rozmów załogi,
- po stwierdzeniu 500-metrowej różnicy ocen wysokości statku powietrznego podawanych przez załogę Tu-154M nr 101 i przez stanowisko kontroli lotów, kontroler lotu nie wdrożył standardowej w takiej sytuacji procedury wstrzymania zniżania, wyrównania lotu i sprawdzenia ścieżki zniżania.
Załącznik nr 60
Miejsca zdarzeń: Smoleńsk, przestrzeń powietrzna Federacji Rosyjskiej
Czas zdarzeń: 10 kwietnia 2010
a) Transkrypcja rozmów załogi samolotu TU-154M nr 101 (rejestrator MARS-BM) [w dniu 10 kwietnia 2010 r. od godz. 10:32:02,7 do godz. 10:32:07,6 [czasu lokalnego, tj. od godz. 8:32:02,7 do godz. 8:32:07,6 czasu polskiego]
KRL *kontroler ruchu lotniczego+: Zajęliście 500 metrów?
DSP *dowódca statku powietrznego]: Na razie nie. 1000, schodzimy.
[…] Świadek odpowiada, że w takich warunkach meteo, jakie były w dniu 10 kwietnia 2010 r. nad Smoleńskiem, kontakt między kontrolerem a załogą powinien być ciągły.
No cóż, naszą załogę stanowili nie przedszkolacy a dorośli, doświadczeni piloci. Sugerowanie więc, że za brak „ciągłego kontaktu radiowego” odpowiadają tylko rosyjscy kontrolerzy lotu to insynuowanie, że polscy piloci byli:
a) nie przeszkoleni – nie znali procedur w co najmniej takim samym stopniu jak kontrolerzy z wieży,
b) nie odpowiedzialni – bo znając procedury sami za rzadko przerywali ciszę radiową w takich warunkach meteo
c) mieli samobójczy instynkt – bo mimo takich warunków meteo we własnym interesie nie dbali o ciągły kontakt z kontrolerem
Pasują wnioski jakie wynikają z tezy lansowanej przez raport ? Mnie nie pasują. Dla mnie nasi lotnicy byli profesjonalistami. Może popełniającymi błędy, ale na pewno nie samobójcami.
No i to tylko publicystyczna polemika. Można się zgodzić, że stawianie takiego zarzutu jedynie rosyjskim kontrolerom to zamykanie oczu na oczywiste fakty, albo udać Greka i trwać przy tezie A.Macierewicza. Ale spójrzmy na kolejną kwestię poruszona przez raport parlamentarnego zespołu, który już jest nie tylko publicystyka ale podpieraniem się faktami. A włąściwie jednym faktem z pominięceim innych.
Przew. A. Macierewicz okazuje świadkowi datowaną na 2 maja 2010 r. transkrypcję rozmów załogi Tu154M nr 101 (rejestrator dźwięku MARS-BM) i cytuje fragment zamieszczonej tam rozmowy kontrolera ruchu lotniczego ze Smoleoska z dowódcą statku powietrznego Tu-154M w dniu 10 kwietnia 2010 r. z godz. 8:32:02 -8:32:07:
KRL *kontroler ruchu lotniczego+: Zajęliście 500 metrów?
DSP *dowódca statku powietrznego]: Na razie nie. 1000, schodzimy.
[Świadek] Dodaje na podstawie własnych doświadczeń, że nigdy nie spotkał się z różnicą 500 metrów w ocenie wysokości. Stwierdza, iż gdyby w takich warunkach i prowadząc jeden samolot stwierdził 500 metrów różnicy wysokości między własną oceną a informacją otrzymaną od załogi, zablokowałby zniżanie, nakazał lot poziomy, ponownie podał warunki do lądowania, w tym ciśnienie, a po stwierdzeniu że załoga wyrównała lot – sprawdziłby ścieżkę zniżania.
Wniosek wysnuty przez świadka jest zapewne słuszny, ale tylko dla fragmentu zacytowanego w tej długości. Bo minutę później można usłyszeć z taśmy:
10:33:40,1 – PLF 1-0-1, wysokość 500 ?
10:33:45,4 – Podchodzimy do 500 metrów.
Dodajmy do tego jeszcze fakt, że radar posiadany przez lotnisko pozwalał na określenie odległości samolotu ale nie podawał jego wysokości. Kontrolerzy nie wiedzieli, bo nie mogli wiedzieć, na jakiej wysokości znajduje się podchodzący samolot. Stąd w czasie procedury podchodzenia do lądowania na lotniskach tak wyposażonych (w starego typu radary), istnieje zwyczaj, koniecznośc i obowiązek podawania odległości samolotu i kwitowania jej przez załogę wysokością. Dopiero na tej podstawie zarówno kontroler jak i załoga mogli wiedzieć, czy samolot znajduje się na właściwej ścieżce. Pytanie o to, czy samolot osiągnął 500m było o tyle zasadne, że od tego momentu rozpoczynały się procedury związane z podchodzeniem do lądowania. Stąd kolejną minutę później pada pytanie skierowane do pilotów:
10:34:50,8 – PLF 1-0-1, 500 zajęliście ?
10:34:54,3 – Zajęliśmy 500 metrów
10:34:56,2 – 500 metrów, na wojskowym lotnisku lądowanie wykonywaliście ?
Ale o tych faktach A.Macierewicz już się ani nie zająknął. A podając cytat świadkowi „oszczędził” zaznajomienia go z kolejną wymianą zdań.
Czyli? Pół prawdy jest całym kłamstwem. Jak zawsze.
Pozostałe „fakty” raportu w następnym poście.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka