Na zdjęciu z Panią Elizą, nie wiedzieć to - Pan Sułek czy Gajowy Marucha
Na zdjęciu z Panią Elizą, nie wiedzieć to - Pan Sułek czy Gajowy Marucha
bufon bufon
899
BLOG

PoPiSowa sierota

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 8

Parę razy zdarzyło mi się wziąć udział w spotkaniach z politykami różnych stron. Tak się jakoś zdarzyło, że nie byli to politycy ani z PO ani z SLD.

 

Jednym z bardziej specyficznych był festyn, na którym wśród ludowych kapel na scenie pokazał się z krótkich speechem poseł Mularczyk. To było stosunkowo niedługo po tym, jak wieczorem złożywszy wniosek do IPN, rano w trybie ekstraordynaryjnym dostał materiały o sędziach TR, byłem więc na „Bogu ducha winnego posła” nieco cięty za obłudę, z jaką tłumaczył okoliczności temu towarzyszące. „Rozczarował” mnie jednak gdy w swoich słowach nie ział ogniem i siarką, więcej powiedział o sobie i tym co robi, niż zarzucał przeciwnikom, a te kilka słów powiedzianych przeciw było zaledwie lekkimi szpilkami niż ciosami kłonicą poniżej pasa, do jakich byłem wówczas przyzwyczajony ze strony PiSu. Specyficznym zaś to spotkanie uczyniło to, co było po jego zejściu ze sceny – reakcja publiczności. Najbardziej gromkie brawa i gromadka wiernych – bo inaczej ich nie można nazwać. Mężczyźni dopadli posła z radością jakby witali syna po rocznej rozłące, ściskając mu energicznie ręce i plącząc się w słowach podziwu i wiary. Zaś jedna starsza kobieta pocałowała go nawet w rękę. Cmok-cmok, bo to, cmok, obrońca przed temi, cmok, leberałami, cmok. Poseł widocznie był przyzwyczajony do takich wystrzałów, bo nawet się tym nie speszył.

Na deser załapałem się jeszcze na zdjęcie z nim, ale to tylko już do albumu rodzinnego i jako wspomnienie dla wnuków.

 

Kilkukrotnie (z racji rodzinnych – jestem wiochman) byłem również na spotkaniach z działaczami PSLowskimi. Te są bardziej pragmatyczne. Jest zwykle część dla ludu – czyli jakieś występy, krótkie przemowy a to starosty, a to wójta, a to przewodniczącego regionalnego koła, a to wiceministra, a to posła czy senatora. Obok jest część kulinarna, czyli szaszłyki, bigosy i kiełbasy. I gdy zakończą się przemowy szanownych gości a trwają jeszcze występy koła gospodyń wiejskich i konsumpcja kiełbasek zapijanych piwem trwa w najlepsze, gdzieś na zapleczu stają w małych kółkach albo przy osobnych stołach zasiadają parlamentarzyści oraz urzędnicy PSLowscy, otoczeni wianuszkiem miejscowych działaczy i biznesmenów aby wysłuchać ich żali i potrzeb.

Tak, nad tym pracujemy. To będzie trzeba zrobić. Do tego potrzebujemy głosów oddolnych, musicie więcej o tym mówić w regionach abyśmy mogli się na to powołać. Na to nam Tuskowi nie pozwalają. Z tym będzie problem. Tak, to da się załatwić, w przyszłym tygodniu zadzwońcie to się umówimy w ministerstwie. Nad tą ustawą cały czas jeszcze pracujemy.

 

Ostatnio zaś byłem na tzw. konwencji PJN. Znalazłem w gazecie krótką informację o tym, że będzie. Pogooglowałem w necie by poszukać dokładne miejsce i czas i poszedłem.

W gazecie stało, że „organizatorzy spodziewają się około 300 osób”. Sala miała z 200 miejsc siedzących, zajętych było koło 180. Szczegół.

Kilkanaście osób to byli dziennikarze mediów lokalnych i ogólnopolskich a ponad 50 to posłowie, działacze różnego szczebla oraz aktywiści i młodzieżówka. W sumie takich jak ja – ciekawskich i potencjalnych sympatyków – uzbierałaby się najwyżej setka.

Pierwsze i najdłuższe wystąpienie należało do Pawła Poncyljusza. Gdyby nie to, że pod koniec zaczął się powtarzać, byłoby całkiem dobre, ale i tak było niezłe. To co mnie zauroczyło nie tylko w jego wystąpieniu ale i większości pozostałych prelegentów, to było odwoływanie się do liberalizmu gospodarczego. W czasie, gdy Tusk i w słowach i w czynach kieruje się bardziej solidaryzmem społecznym (program PiS z 2005 r.) a liberalizm z przyczyn pragmatycznych jest u niego w sposób praktyczny nieco szczątkowy, zamarzyła mi się siła polityczna dopingująca go do owego liberalizmu.

Potem przemawiał jeszcze jeden poseł. Choć bardziej należałoby to nazwać odczytem niż przemową. Oj, kiepsko wypadł po prostu i już. W kwestii PRu jeszcze sporo mu brakuje wiedzy i praktyki. Do tego kilka dni wcześniej koleżanka opowiadała, jak to jadąc pociągiem miała niebywałą przyjemność siedzieć koło „pewnego posła z PiSu”, który co chwile trącał ją nogą, szturchał łokciem, krzyczał obok do komórki. Po pociągnięciu za język i uzyskaniu opisu, pogooglowałem i pokazałem jej zdjęcie – to był ON, czyli aktualnie poseł PJN. Właśnie ten.

Potem był poseł Libicki wtaszczony przez młodzieżówkę na podium. Wygląda cherlawo, podłej postury, niewyraźnej wymowy, ale… nie czytał, nie recytował – przemawiał. Krótko a treściwie. Przykuwa uwagę. Wciąga. Jasny umysł. I choć pewnie znalazłoby się sporo punktów rozbieżności między jego a moim światopoglądem (jestem mimo wszystko chyba mniej od niego konserwatywny a przede wszystkim mniej radykalny religijnie), to w przemowie miał pecha nie poruszyć niczego, z czym mógłbym zawzięcie polemizować.

W dalszej części wystąpiła Pani Eliza, czyli inaczej mówiąc Elżbieta Jakubiak. Panią Eliza zwiemy ją w rodzinie z racji jej głosu. W czasach gdy pracowała jeszcze w Kancelarii Prezydenta, nawet gdy miała czasami jakiś słowny „wyskok” na Platformę, mieliśmy problem by się na Nią obrazić, bo słysząc Ją mieliśmy zawsze audio-wrażenie, że słuchamy audycji z cyklu ”Kocham Pana, Panie Sułku”.

Na koniec jako deser wśród gromkich braw na mównice weszła Pani Kluzik-Rostkowska. Najbardziej krótko i najbardziej rzeczowo.

Trzask-prask – godzina minęła – zaczął się czas słonych paluszków i wody gazowanej oraz rozmów chętnych z prelegentami. Krótkie wypowiedzi dla Polsatu, TVP, TVNu, lokalnej telewizji, radio oraz TokFMu. Potem wianuszek głównie lokalnych działaczy prawie ich sobie z rąk wyrywających, aby zamienić choć kilka słów, namówić do odwiedzenia lokalnego koła.

Większość obecnych działaczy to byli PiSowcy, z różnych powodów rozczarowani albo skonfliktowani z dawnymi kolegami. Szczególnie w oczy rzucała się pewna radna – nadaktywna i nadpobudliwa w stylu Szymona Majewskiego. Ale w sumie sympatyczna. Jeden z powiatowych szefów koła wyglądał tak, że nie zawierzyłbym mu 10,-zł, ale pozory czasami mylą. Część była jednak zupełnie nowa – pierwszy raz angażująca się w polityczną działalność. Z różnych okolicznych powiatowych miasteczek a nawet wsi. To co poruszało, to autentyczny zapał i chęć działania, jakie wszyscy mieli w oczach i który się mógł udzielić.

W którymś momencie mocno poruszony liberalizmem, jakim czułem się podrywany, spytałem „gdzie można zapisać się do PJNu”. Niestety/na szczęście było to jeszcze przed zarejestrowaniem się partii, a więc nie można było. Poseł zaproponowano mi, że „mogę dostać upoważnienie i tworzyć lokalne struktury w terenie”. Cóż, na to jestem za bardzo leniwy, leciwy, itp. Po zarejestrowaniu partii mailowo pytałem się jeszcze dwukrotnie owego posła o możliwość zapisania do partii, ale na szczęście zostałem dwukrotnie zignorowany i w ten oto sposób nie straciłem politycznej cnoty.

 

Od spotkania minęło już trochę czasu, dokładnych wypowiedzi nie pamiętam, ale to co Pani Kluzikowa wraz z pozostałymi przedstawiła, odebrałem jako spełnienie marzenia o PoPiSie. Szczypta religii, kopa konserwatyzmu, garść liberalizmu, solidaryzm i współczucie w okrasie, umiarkowanie w słowach, szacunek do innych,… czy tak by nie mógł wyglądać nasz parlament i nasz rząd ?

 

Nie przeszkadzało mi dobre słowo o Lechu Kaczyńskim – nie był wybitnym politykiem (nie mógł się wybić z różnych powodów) ale i nie był złym człowiekiem. PJNki długo z nim współpracowali, więc i nie oczekiwałem, by się sami siebie wyparli. Krytyka Jarosława – czyż mógłbym z nimi polemizować na ten temat? J Pewnie mógłbym, ale wiele o JK nie mówili, a to co poruszyli krytycznie i ja się z tym zgadzałem. Ciut gorzej było z krytyką PO i Tuska, bo z częścią się zgadzałem a z częścią bym polemizował (jakoś do tej polemiki nie doszło). Nie podobało mi się zwłaszcza parę zbyt ostrych sformułowań dokonanych przez… Pawła Poncyljusza! (a PiSowcy najbardziej go wpychają w ramiona Tuska…), ale z własnym Ojcem też się nie raz nie zgadzam a Go wszak nawet kocham J

Paweł Poncyljusz wypadał na równego chłopaka, z którym można pogadać, ale na pewno nie na decyzyjnego, na którego zresztą nawet nie pozował. Elżbieta Jakubiak, to konkretna zdecydowana babka ale po kobiecemu ciepła. Joanna Kluzik-Rostkowska to natomiast kobieta pistolet, konkretna do bólu i wykalkulowana. Chłodne ale szczere oczy. To co kłuło – to jednak brak charyzmy. Poruszanie się wg wcześniej obmyślonych schematów, wypowiadanie ułożonych wcześniej słów, brak spontaniczności oraz takiego luzu i pewności jaka mają chociażby Kaczyński czy Tusk. Nic to Baśka, wszystko przyjdzie z czasem.

 

Mam nadzieje, że PJN wbrew ostatnim plotkom mimo wszystko samodzielnie wystartuje i wejdzie do Sejmu. I wierzę, że wówczas zostanie koalicjantem PO. Bo bardziej mi odpowiada koalicja miękko (ostatnio) liberalnych-konserwatystów Tuska z mocno konserwatywno-liberalnym PJNu, nawet z dawką radykalizmu religijnego (w osobie choćby JFL) niż z partią interesu KRUSowskiego.

 

Po domowej rozmowie z własną połowicą stanęło na tym, że jedno z nas zagłosuje na Platformę a drugie na PJN. Które-jak – wyboru dokonamy w drodze losowania J Wiem, ryzyka są dwa: pierwsze to takie, że PJN nie wejdzie do Sejmu a wówczas mój głos będzie zmarnowany. Ale w tym mam już doświadczenie – w latach 90-tych głosowałem na UPR, gdy do Sejmu nie wchodził.

Drugie jest takie, że wejdą do Sejmu i zostaną koalicjantem PiSu. Cóż, ryzyko jest wpisane w nasze życie… Kto ryzyka nie podejmuje ten fruktów nie jada.

 

 

 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka