Jeszcze nie dniało gdy powstał z grobu. Jak co roku musiał wstawać nim pojawiło się słońce i nim otwarto kościoły. Na pamiątkę tego dnia, gdy prawie dwa tysiące lat temu naprawdę wstał z martwych. Ku przypomnieniu ludziom, by pamiętali, że zmarł przez ich grzechy, oddał swe życie dla nich i dla nich zmartwychwstał. By mogli jak owe niewiasty przyjść i zobaczyć pusty grób.
Westchnął. Od dłuższej chwili stał naprzeciw pałacu. U jego stóp paliły się znicze. Zadumał się. W tym momencie podjechał samochód, z którego wysiadło kilku mężczyzn w mundurach z workami w rękach. No tak, chcą już pozbierać znicze. A one przecież wprowadzają taki nastrój zadumy. Większość przyniesiona szczerze i miłością. Podszedł do jednego ze strażników i położył mu rękę na ramieniu.
- Posłuchaj serca synu – szepnął mu do ucha.
Tadek tak w ogóle lubił swoją pracę. Nie lubił tylko tego, co im ostatnio zlecano. Wie, że musi być porządek. On też lubi porządek. Pamięta co się działo tutaj w zeszłym roku. Te rozhisteryzowane tłumy, ten gniew, podekscytowanie, podniecenie. Musiał wtedy pilnować porządku, rozdzielać te gorące głowy. Nie podobali mu się ani jedni ani drudzy. Jedni jakby wyrwali się spod czapy a drudzy robili sobie z nich jaja. Jedni wszystko na serio widzący a drudzy bawiący się ich niedzisiejszością. A pośród nich różne ciemne typki prowokujący jednych albo drugich. A teraz jeszcze te znicze. Jemu wcale nie przeszkadzają. Sam wszak je zapala na grobach swoich bliskich. Ba, w zeszłym miesiącu przed służbą to nawet był tu z tymi ludźmi i też zapalił znicz od siebie. Trochę głupio się czuje gasząc je teraz i sprzątając, ale wie, że gdyby to rano mieli robić, to zaraz by się zbiegł znów tłum babć i krzyczących aktywistów i znowu byłby raban. Szefowie więc wymyślili aby to robić w nocy. Powiedzieli: „Zrobicie to raz-dwa. Jak nikt nie będzie was widział to i nikt nie będzie robił awantury”. Ale on swoje wiedział – tak łatwo to nigdy nie ma. I rzeczywiście. Ten gość z tą panienką spod krzyża całą noc na nich czatowali, aż gdy przyszli zbierać znicze przed świtem – nagrali ich. Teraz jego zdjęcie wraz z innymi kolegami wisi na jakiejś witrynie. A dzisiaj znowu przyjechali posprzątać przed świętem. Stanął z workiem w ręce przed zniczami. Nagle poczuł jakby ktoś za nim stał i położył mu rękę na ramieniu. Znicze…
- Dobra. Pakujemy się. Wrócimy za godzinę, dwie.
Całą noc czekał na tę chwilę. Wiedział, że przyjdą posprzątać. Miał ich nagrać aby znowu umieścić film w internecie o tym, jak strażnicy nawet Wielkanoc nie szanują zniczy. Już mu się nudziło stanie w tym załomie pod murem i zmarzł. I oto wreszcie przyjechali. Włączył kamerę. Nagle poczuł, jakby robił coś niestosowanego. Nigdy się tak nie czuł. Zawsze wiedział co ma robić. Był pewien swoich słów i czynów. Po prostu wiedział, że postępuje właściwie. Ale teraz… że nie powinien tego filmować. Że to jakieś… wredne ?! Wyłączył i opuścił kamerę. Patrzył na strażników zmieszany. Gdy nagle… zapakowali się do samochodu i odjechali. No i problem rozwiązał się sam. Poczuł niebywałą ulgę.
Stał koło tego młodzieńca z kamerą. Wiedział co tamten czuje i myśli. Nie wszystko mu się podobało. Wiara i zapał – tak, to było w nim piękne. Ale motywacja, metody… dlaczego nie mogą być idealni? Bo świat nie jest idealny. Ale jest młody, ma jeszcze szansę. Patrzył jak chłopak zziębnięty szybko odchodzi w jedną stronę a samochód odjeżdża w drugą.
- Panie – usłyszał za sobą. Odwrócił się.
- Aaa… to ty Sebastianie.
- Panie, wszyscy Czekają już na Ciebie.
- Cała dziewięćdziesiątka piątka. Prezydenci Leszek i Ryszard przysłali mnie Panie po Ciebie. Leszek mówi, że Marysia przygotowała święconkę. Stewardessy przygotowują wspólne śniadanie. Prezydent Ryszard mówi, że będą też harcerze. Ci z Szarych Szeregów. Będą też powstańcy, chłopcy z Zośki, z lasu, oficerowie z Katynia.
- No tak. Dzieci moje, nie mógłbym wam odmówić – uśmiechnął się. – Idź na Powązki, powiedz Marysi i Leszkowi, że zaraz przyjdę.
Odwrócił się, spojrzał na krzyż. Wróci tu jeszcze, ale nie dzisiaj. Dzisiaj pójdzie nieść radość swoim dzieciom. Radość Zmartwychwstania i Zbawienia. Zbawienia tam, gdzie panuje zgoda. Rzucił spojrzenie na miasto, na jego panoramę. Taaak… Dużo tu ma jeszcze do zrobienia. Aby pokochali się nawzajem. Bo bez miłości i wybaczenia nie dostąpią zbawienia. Ale teraz czas na Powązki. Tam na niego czekają.
Komentarze
Pokaż komentarze (7)