Urlopuję. Z wielkim światem kontakt mam w nielicznych chwilach, gdy akurat przypadkiem uchwyci się polskie radio albo wędrując po kanałach do posiłku trafię na kanał informacyjny. Normalnie zajmuję się przekraczaniem co i raz byłej granicy między macierzą a tym lepszym z niemieckich krajów. Po sprawiedliwszych Niemcach zostało wspomnienie tak jak i po samej granicy. Z niegdysiejszych zasieków pozostały dwa betonowe na wpół obalone słupy oraz pole minowe w postaci nagich postenerdowskich emerytów. Zamknąwszy oczy, tudzież podziwiając niebo z mewami, można i te zasieki pokonać bez strat moralno-estetycznych.
Trafiwszy przeto w dniu wczorajszym takim przypadkiem na kanał informacyjny, nabawiłem się niestrawności i po raz kolejny przekonałem się, że powinienem wziąć urlop nie tylko z pracy zawodowej, ale i z polskiej rzeczywistości, zwłaszcza tej politycznej.
Przekonałem się, że krzyż pod pałacem mnie już nie interesuje. To już nie jest krzyż – symbol chrześcijaństwa. To krzyż – symbol PiSu. Ale kij im w oko z nim. Mnie to już nic nie obchodzi.
Komorowski dał ciała, nie po raz pierwszy a zapewne i nie ostatni. Mówiąc o „oczywistej oczywistości” otworzył puszkę Pandory. Druga strona już nie popuściła i szczuła, szczuła…
Prezes Kaczyński może sobie teraz organizować na Krakowskie Przedmoście toruńskie pielgrzymki, błogosławić pod nim nowych „bojowników o wolność i pispodległość” oraz ogłaszać pod nim kto jest Polakiem i czy papież jest jeszcze chrześcijaninem.
Gdy widzę jak tzw. obrońcy krzyża walą transparentem po głowie księdza, gdy rozhisteryzowani ludzie w amoku tracą głosy przekonując, że są ostatnim szańcem chrześcijaństwa i jedynym sumieniem Polski, gdy widzę rozegzaltowaną młodą kobietę gotową oddać życie, choć nikt nie chce jej go zabrać, to mam nieodparte wrażenie, że żyję w rzeczywistości równoległej.
Ręka mi uschnie, jeśli kiedykolwiek odważy się oddać wyborczy głos na polityków, którzy w taki sposób wykorzystują rozchwianych i niezrównoważonych emocjonalnie ludzi.
Pozostaję dalej na urlopie. Ale nawet gdy wrócę do domu i pracy, to do politykowania już nie mam ochoty powrócić. Polska polityka zbytnio zaczyna zahaczać o psychiatrię. A ja, choć żem szalony, wariować nie zamierzam.

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości