Nie wiem czy to tupet czy głupota, ale niektórzy potrafią pleść kompletne androny, a współwyznawcy jeszcze ich bezkrytycznie oklaskują. Wystarczy, że krytykuje przeciwników a broni swoich. Ja staram się mieć na tyle przyzwoitości, że jak „mój” palnie głupotę, to przynajmniej milczę a nie go bronię. A jak to wygląda u „was”? Zobaczmy.
Rewident napisał dzisiaj sążnistą krytykę wczorajszego artykuły Witolda Gadomskiego w Gazecie Wyborczej „rozprawiając” się z każdą tezą tegoż, która ten wymierzył w Jarosława Kaczyńskiego.
Przykład pierwszy:
"Dodajmy jeszcze, że minister finansów w rządzie Buzka mógł działać swobodnie, bo cieszył się bezkrytycznym poparciem mediów, podczas, gdy Zyta Gilowska była poddana ciągłym atakom i nieuczciwej krytyce"
Przepraszam, ale to kompletna aberracja, nie tylko ekonomiczna ale i polityczna. Po pierwsze minister Balcerowicz nie "cieszył się bezkrytycznym poparciem mediów" - wystarczy jak się pogrzebie w archiwach sprzed kilkunastu lat. Gazeta Wyborcza to nie „wszystkie media”. Chyba, że kogoś jest to jedyna, najważniejsza i wszechsprawcza gazeta w Polsce. Jak w redakcji to usłyszą pewnie się ucieszą.
Ponadto minister finansów może działać swobodnie nie wtedy gdy „cieszy się bezkrytycznym poparciem mediów" a wtedy, gdy ma mocne oparcie polityczne. Leszek Balcerowicz nie miał takiego poparcia we własnym rządzie koalicyjnym (składającym się w sporej części przecież z posłów-związkowców). Nie popierał go silny premier, bo wówczas pozycja premiera Buzka była słaba a całością jeżeli ktoś w ogóle kręcił to był to przewodniczący ZWIĄZKU ZAWODOWEGO NSZZ Solidarność Marian Krzaklewski. Nie miał tego również wsparcia ze strony prezydenta Kwaśniewskiego. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że po odrzuceniu przygotowanych przez niego ustaw mających reformować finanse państwa przez prezydenckie veto, koalicja rządząca podtrzymała to veto. W wyniku tego Leszek Balcerowicz podał się do dymisji a wkrótce również rozpadła się koalicja.
To w takim razie Balcerowicz miał cieplarniane warunki czy musiał walczyć nie tylko z opozycją, Prezydentem, nie mieć wsparcia od Premiera ale również z własnym koalicjantem?
A jak było u Zyty Gilowskiej? Ta miała silne oparcie u premiera Kaczyńskiego. Koalicjanci czasem poszczekiwali ale byli trzymani krótko na smyczy przez silnego premiera. Nie musiała również obawiać się veta ze strony Prezydenta, który popierał ją całym sobą.
Które są w takim razie trudniejsze warunki: gdy gazety krytykują nie mogąc ugryźć czy gdy współpracownicy wespół z przeciwnikami uniemożliwiają pracę inna poza bieżącym zarządzaniem?
I jeszcze któryś z komentatorów (melgibson) wytyka mi, że ja tak piszę, bo bronię Balcerowicza. A pies tańcował z Balcerowiczem! Samemu bądź ministrem finansów i wybierz opcję: kiedy lepiej i skuteczniej będzie się tobie pracowało: gdy gazety będą o Tobie głupoty pisały, czy gdy opozycja i koalicjant będą torpedowały efekty twojej pracy, a czego nie storpedują to skutecznie zawetuje Prezydent?
Przykład drugi:
"To, że w okresie rządów PiS dług publiczny wzrósł o 60 miliardów złotych jest bardzo dobrym wynikiem, gdyż doprowadziło to do obniżenia wskaźnika dług/pkb do bezpiecznego poziomu 45%"
Ale ekstra kretynizm !
Jest pan zadłużony, co miesiąc z obawą patrzy pan na wyciąg bankowy na którym rośnie panu dług. Dostaje pan dużo lepiej płatną pracę – zostaje pan dyrektorem w bardzo ważnej firmie. Co pan robi? Zaczyna spłacać pożyczki i kredyty? Spłaca i likwiduje karty kredytowe? Nie! Dzięki lepszym zarobkom zwiększa się pańska zdolność kredytowa zaciąga więc pan nowe kredyty pod nowy samochód, dom z basenem, daczę nad morzem, wakacyjne wyjazdy na narty, na dominikańska plażę, etc. Pańskie zadłużenie per capita co prawda rośnie, ale pan patrzy na nie przez pryzmat stosunku zadłużenia do sumy swoich rocznych zarobków (czyli PKB), a te się zwiększyły, więc procentowo pana zadłużenie spada!
Niestety, po dwóch latach zostaje pan zwolniony z dobrze płatnej pracy ale udaje się panu zahaczyć w budce ksero za rogiem. Pensja nie jest tragiczna – normalnie by mógł pan za nią utrzymać swoją rodzinę, ale niestety w czasie gdy pan dyrektorował pańskie zadłużenie per capita wzrosło, namnożyło się panu kredytów i pożyczek, które trzeba spłacać. Z comiesięcznych dochodów nie starcza panu na wszystkie raty. Aby nie musieć ogłosić upadłości zaciąga pan nowe kredyty po to, aby móc spłacać te stare i te zaciągnięte gdy pan dyrektorował. Powoli wpada pan w spiralę zadłużenia. By móc spłacać starą pożyczkę musi pan zaciągnąć nową.
Wieczorami, gdy siada pan samotnie nad butelką żołądkowej gorzkiej, prowadzi pan długie nocne Polaków rozmowy z facetem w lustrze dowodząc mu, że winny dzisiejszej sytuacji finansowej jest „ten facet z budki ksero” – bo zaciąga pożyczki choć jest kryzys i bieda. A „ten dyrektor” to był klawy gość. Bo i Johny Walkera kupił, i na Hawaje z rodziną pojechał, i miał super samochody. A że brał pożyczki… A kto by nie brał jak banki chciały dawać a jego stać było.
Pozostałych "dowodów" rewidenta nie chce mi się czytac. Pewnie mają taką samą wagę dowodową. Mam tylko nadzieję, że firma w której pracuję nie korzysta z usług rewidenta "takiej klasy".
A więc panowie. I tak nikt wam nie udowodni, że białe jest białe a czarne jest czarne. No to jeszcze po jednym maluszku… Wtedy wszystko udowodnicie. I to że murzyni są biali również.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka