Takie wrażenie można było odnieść słuchając wczorajszej debaty. Obaj kandydaci odwoływali się do prerogatyw szefa rządu. A więc kogoś, kto startuje w wyborach parlamentarnych. Do doświadczeń rządów Jarosława Kaczyńskiego, do dokonań aktualnego rządu. Kto co uczynił jako premier, jakie popełnił błędy i zaniechania. A Prezydent? Hmmm… Prezydent jest celem, a jego prerogatywy, uprawnienia, zakres praw i obowiązków, korzystanie z nich, stosunek do problemów zawartych i rozwiązywanych w przyszłych ustawach… były tak ważne i odległe dla obu kandydatów jak żyrandol w pałacu prezydenckim.
Ewentualne błędy, wtopy i przekłamania ze strony Bronisława Komorowskiego pozostawiam do omówienia innym. Sam ich nie zauważyłem (być może odruchowo stronniczo) a wiem, że Salonowcy tych błędów, prawdziwych czy też w większości urojonych, znajda i omówią zapewne wiele. Poniżej więc podam kilka ze strony Jarosława Kaczyńskiego.
W jednym z podsumowań Jarosław Kaczyński powiedział: „Marszałek Komorowski przypisuje sobie sukcesy mojego rządu swojemu rządowi. Decyzję o redukcji podatków, podjął mój rząd.” Literalnie i nawet faktycznie tak. Ale premier Kaczyński zapomniał, że zostały one uchwalone dopiero wtedy, gdy po wielu namowach, przypomnieniach ze strony PO obiecanej przez PiS ustawy, bezskutecznych nawoływaniach do jej uchwalenia, do laski marszałkowskiej projekt odpowiedniej ustawy został złożony przez PO. Wówczas wstrzymując jej procedowanie, stosunkowo szybko PiS ustawę zgłosił i uchwalił. I waśnie do tego faktu odniósł się marszałek Komorowski mówiąc, że to PO przyczyniła się do obniżenia podatków. No ale tego to już premier Kaczyński to pamiętać nie chce…
Albo taka wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego: „Płacę minimalną podnieśliśmy radykalnie. A obecny rząd bardzo niewiele”. Bo przecież płaca minimalna, to nie tylko minimalne wynagrodzenie jakie muszą płacić przedsiębiorcy swoim pracownikom, ale również odniesienie do wysokości różnego rodzaju zasiłków. Ale żeby tam… Platforma przecież nie obniżyła tej płacy. Nie zamroziła jej a jeszcze, może niewiele, ale podniosła. Mimo panującego na świecie kryzysu. Mimo tego, że u niektórych naszych sąsiadów płace minimalne, pensje płacone z budżetu państwa i samorządów oraz emerytury są obniżane nawet o 20%, obecny rząd niewiele bo niewiele ale jednak je podwyższył. Nie tyle ile podczas prosperity podwyższył rząd PiSu, ale mimo kryzysu PO ją podniosło. Ale można to skrytykować? Jak widać można.
Jarosław Kaczyński powiedział również: „W 2008 r. rząd nie radził sobie z wydawaniem środków unijnych i wydawał ich za mało”. Ale w roku 2008 środki unijne były przygotowane w taki sposób, jaki zostały przygotowane rok wcześniej. Wydatki środków unijnych w danym roku są przygotowywane rok, dwa a nawet czasem trzy lata wcześniej. Jeżeli w 2008 r. było za mało tych środków wydawanych, oznacza to tylko, że inwestycje zostały źle przygotowane w latach poprzednich, czyli za… rządów właśnie Jarosława Kaczyńskiego.
W kolejnej wypowiedzi Jarosław Kaczyński powiedział: „Słyszałem niedawno, jak premier mówił na wałach do powodzian, że „To wy (obywatele) jesteście winni za wasze nieszczęście, bo wybraliście złego wójta””. Może ktoś odszuka w zasobach TV tę relację sprzed półtora miesiąca, ale z tego co ja pamiętam, to na skargę powodzian, że „władze lokalne zostawiły ich samych sobie”, premier Tusk odpowiedział: „To wy wybieracie wójta. Jesienią będą wybory – będziecie mogli go teraz rozliczyć.”
Ze słów Jarosława Kaczyńskiego można było zrozumieć, że premier jako winnym powodzi wskazuje ludzi, którzy sami wybrali „takiego wójta”. A co powiedział premier? Jest różnica? Kto posługuje się tutaj manipulacją? Ma to coś wspólnego z byciem prawym i sprawiedliwym?
Jarosław Kaczyński po raz kolejny obiecał też polskim rolnikom, że „zapewni im takie same dopłaty do hektara, jakie mają inni europejscy rolnicy”. Ciągle jak widać niepomny jest na fakt, że od 2004 r. co roku dopłaty dla naszych rolników zwiększają się systematycznie, aż w 2013 roku wyrównają się z wysokością dopłat dla rolników niemieckich, holenderskich czy francuskich.
I jeszcze takie dosyć kuriozalne stwierdzenie: „Gdy ja byłem premierem, często mówiono mi, szczerze albo nieszczerze, że Polska jest wielkim narodem. A przedtem nikt tego nie mówił.” Jarosław Kaczyński pokazał się w tym momencie jako zakompleksiony człowiek, zakompleksiony z powodu poczucia niedocenienia m.in. jako Polak. Mało tego, pokazał, że to zakompleksienie jest zauważane, znane zagranicą i było wykorzystywane przez Jego rozmówców w kontaktach z nim. Jak przez podrywaczy wobec zakompleksionej panny, prawiących jej tanie i niezobowiązujące komplementy.
A na koniec kompletna wpadka, gdy jako jeden ze swoich punktów programowych polityki zagranicznej Jarosław Kaczyński wskazał prowadzenie rozmów z Moskwą w sprawie Białorusi. Takie rozmowy może i można z Rosją prowadzić, lecz na pewno nie można się tym chwalić. To tak, jakby Kanclerz Merkel poinformowała dziennikarzy, że będzie rozmawiała z Prezydentem Miedwiediewem o Polsce, która stwarza im pewne problemy w traktowaniu mniejszości. Jakby to odebrano w Polsce? A jakby to odebrał Prezydent Polski? Podobnie jak rozmowy rosyjsko-niemieckie na temat gazociągu bałtyckiego czy jeszcze ostrzej?
To odnośnie tego co mówił Jarosław Kaczyński.
W różnych opracowaniach na temat przekazów podkreślane jest, że informacje przekazujemy słownie, w sposobie w jaki te słowa wypowiadamy oraz jak się przy tym zachowujemy. Przy czym na przekaz słowny przypada ok. 7% przekazywanej informacji, na sposób wymowy (tj. intonację, barwę, szybkość mówienia, itp.) 38%, a reszta na tzw. mowę ciała. Jak one wyglądały?
Na początek Bronisław Komorowski. Niestety czasem ma On problem jakby ze ślinotokiem. Tym razem też, zwłaszcza na początku spotkania, swoje wypowiedzi przerywał częstym przełykaniem śliny. Na szczęście było tak tylko na początku debaty. Potem mu to minęło.
Zdania które formułował były proste, krótkie, łatwiejsze do odbioru. Wypowiadał je śpiewnie, głosem nie monotonnym. Pozycja jaką przybrał podczas spotkania, to tzw. pozycja otwarta, lekko pochylona do przodu, ręce położone na udach. Sporo gestykulacji spokojnej. Otwartymi dłońmi w kierunku widzów oraz kolan. To wyraz postawy władcy, autorytetu. Do tego w zależności od tematu wypowiedzi lub chwili przerwy, odpowiedni balans między uśmiechem a wyrazem powagi i skupienia na twarzy. Wszystko to sugerowało naturalność, autorytet, uczciwość, prawdę. Kogoś, komu można zaufać.
U Jarosława Kaczyńskiego wyglądało to trochę inaczej. Jarosław Kaczyński nie ma problemu z nadmiarem śliny. Ma jednak inny problem, choć nie takiego stopnia jak Lech Wałęsa – mlaskanie. Na swoje szczęście dotknęło go to głównie również na początku debaty, odzywając się w jej trakcie jeszcze tylko kilkukrotnie. Gorzej było też z samą wymową. Głos monotonny, sztywna postawa, ściślej trzymane kolana – tak wyglądał pierwszych kilka minut. To postawa i zachowanie osoby niepewnej, przestraszonej, nieufnej, Potem się rozluźnił i w postawie i głosie. Głos nabrał dźwięku, intonacja stała się pływająca, twarz nabrała wyrazu i mimiki. Lecz wraz z rozluźnieniem premier stracił też jednak częściowo kontrolę nad ciałem. Obok gestów władczych (otwarte dłonie, gest przygaszania, otwierania, etc.), mających świadczyć o jego pozycji przywódczej, pojawiały się również gesty wrogie, tj. grożenia palcem, imitujące uderzanie pięścią w kolana (stół), mówiąc coś o sobie słowa „ja” wypowiadał o dwa tony głośniej mocno je akcentując.
Przez całą debatę na jego twarzy nie pojawił się uśmiech. Wypowiedzi składały się w sporej części ze zdań wielokrotnie złożonych, trudniejszych w odbiorze i złożeniu z nich sensownej treści.
Zupełnie różnie wyglądał też w zależności od treści jakie wypowiadał. Podczas wytykania Platformie błędów patrzył wprost dziennikarce, Komorowskiemu lub wprost w kamerę. Mówi spokojnie i zdecydowanie. Widać było, że wierzy w to co mówi, że mówi prawdę taką, w jaką wierzy. Zupełnie inaczej zachowywał się przede wszystkim podczas mówienia o sukcesach swojego rządu ale również o tym, jak zachowa się będąc Prezydentem. Wówczas często spuszczał wzrok, patrząc przed siebie lub w prawo, przymykał oczy, mówił niewyraźnie, robił tzw. sowę, tzn. wytrzeszczał nagle wzrok na maksa podnosząc brwi, jakby samemu się dziwił i niedowierzał temu co mówi. Całość objawów to kliniczny opis osoby nieszczerej, mówiącej nieprawdę, nie wierzącej samemu w to co mówi, starającej się okłamać rozmówców a zdradzanej przez mowę ciała.
No i końcówka spotkania, gdy Bronisław Komorowski wytknął Jarosławowi Kaczyńskiemu stara wypowiedź sprzed trzech lat:
- Rezygnacja z dopłat bezpośrednich z hektara w imię stworzenia armii europejskiej.
- To nieprawda!
- W takim razie ta depesza PAP czeka trzy lata na dementi.
Po tej wymianie zdań, która kończyła debatę, Jarosław Kaczyński wychodził ze studio wyraźnie naburmuszony.
Nie mam pojęcia, czy takie słowa premier wypowiedział niegdyś, czy nie a tylko z jakichś powodów ich nie zdementował. Osobiście uważam, że sama propozycja jest całkiem sensowna. Zarówno w kwestii ograniczenia dotacji do rolnictwa jak i utworzenia wspólnej europejskiej armii. Mogę zrozumieć powody, dla których nie jest mu wygodne mieć przypominana ta wypowiedź. Ale nie umiem zrozumieć, dlaczego jeśli tak powiedział nie stara się bronić swoich sensownych tu poglądów.
Na koniec jeszcze reakcja kandydatów po wyjściu ze studia. Bronisław Komorowski na pytanie: „kto wygrał debatę” bardzo sympatycznie i kokieteryjnie odpowiedział – „Ocenę tego zostawiam dziennikarzom. Nie mnie o tym decydować”.
Zupełnie inaczej zareagował Jarosław Kaczyński. Jego „Wygrałem ja, choć przełom to nie był” może być odbierane jako przejaw pychy i bezkrytycyzmu. Zwłaszcza przez pryzmat pamięci o jego wypowiedzi po debacie w 2007 r.: „Czuję, że wygrałem tą debatę. A pistolet? To był taki mały pistolecik…”.
To kto wygrał debatę? Wg mnie z niewielką przewagą na punkty Bronisław Komorowski. Ale to subiektywne odczucie. A nawet jeśli obiektywnie, to wybory zależą od subiektywnej oceny większości wyborców i to nie tylko wyników jednej czy drugiej debaty, ale samych kandydatów.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka