bufon bufon
69
BLOG

Prezydentura Kaczyńskiego Lecha a Jarosława

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 35

 

Polska ma od czterech lat prezydenta, który nie zatacza się po pijanemu na grobach oficerów zamordowanych przez NKWD. W chwilach trudnych potrafi – wbrew opinii międzynarodowej – zachować godnie i zdecydowanie, jak było w czasie agresji rosyjskiej na Gruzję. Jest wrażliwy na zagrożenia dla polskiej suwerenności. I może nie wstydzić się swojej biografii, bo w czasach PRL nie robił kariery w totalitarnej partii, a SB nie uznawała go za swojego tajnego współpracownika. Wręcz odwrotnie – zawsze był po stronie tych, którzy domagali się niepodległości dla Polski i demokracji dla Polaków.
Lech Kaczyński nie jest Aleksandrem Kwaśniewskim i to jest jego ogromna zaleta. Ale czy to rzeczywiście oznacza, że jest dobrym przywódcą państwa?
W ciągu czterech lat Kaczyński nie potrafił przekonać Polaków, że jest prezydentem ponadpartyjnym. Nie podjął próby zbudowania obozu szerszego niż ugrupowanie, z którego się wywodzi. Wręcz odwrotnie – podkreślał swoje związki z PiS i usuwał ze stanowisk ludzi, którzy wykazywali niezależność. Zraził do siebie wiele środowisk, nie tylko tych, na konflikt z którymi był skazany (korporacje prawników, lekarzy czy profesorów), ale nawet i tych, którzy liczyli na zmiany, jakie miała przynieść IV RP. Pokazał, że nie rozumie wolnego rynku, grając na populistycznych nastrojach, wetując zmiany ustawy kominowej, krytykując pomysł podatku liniowego.
A przy tym wielokrotnie ulegał humorom, potwierdzając opinię, że jest kapryśny i pamiętliwy. Obrażał się na tych, na których w demokracji obrażać się nie wolno – na media. To prawda, że większość dziennikarzy była mu niechętna i wyolbrzymiała każde jego potknięcie. Ale Kaczyński tych, którzy go nie lubili, zniechęcił do siebie ostatecznie. Tych, którzy byli gotowi oceniać go bez uprzedzeń, odepchnął żądaniem bezkrytycznej lojalności.
W ten sposób w ciągu czterech lat sprawowania urzędu prezydent roztrwonił ogromną część zaufania, którym go obdarzyli wyborcy. W 2005 roku w pierwszej turze głosowało na niego 33 proc., w drugiej 54 proc. Obecnie może liczyć w sondażach na zaledwie 13-procentowe poparcie. Daje mu to trzecie miejsce. Za Włodzimierzem Cimoszewiczem. Na te pozycję Lech Kaczyński niestety sam zapracował.
 
 
Czy to się podoba zwolennikom PiSu czy nie, Lech Kaczyński nie był Prezydentem idealnym, nie był nawet Prezydentem dobrym, był całkiem przeciętnym. Wiele z jego wad potknięć, decyzji, pomyłek wyśmiewanych, wytykanych i eksponowanych, o których dzisiejsi jego apologeci wołają, że były wymysłem krytykantów, jak widać z przytoczonego fragmentu to nie wymysł a fakt. I zauważał to nie tylko „salon”, Gazeta Wyborcza i przeciwnicy PiSu, ale i główna gazeta popierająca PiS i prezydenturę Lecha Kaczyńskiego – przyznawała to RZECZPOSPOLITA.
 
Owszem, Lech Kaczyński miał dobre strony swojej prezydentury, kilka nawet potencjalnie bardzo dobrych, ale zostały one przykryte i zdewaluowane przez złe strony okresu jego władzy. Tym Nemezis prezydentury Lecha Kaczyńskiego był Jego brat, Jarosław. To dla niego brał się za bary z rządem Platformy. To dla niego poruszał się na granicy Konstytucji, np.: wtedy, gdy na koniec grudnia 2005 r. podpisał błyskawicznie w ciągu jednego dnia nowelizację ustawy medialnej, choć już wtedy wszyscy poza zwolennikami PiSu ostrzegali, że jest sprzeczna z Konstytucją. To dla niego w połowie 2007 r. w sposób falandyzując Konstytucję, po zgłoszeniu wotum nieufności wobec ministrów rządu Jego brata, aby ich uchronić przed testem demokracji, podpisywał taśmowo wnioski o ich dymisję a chwilę później na nowo ich powołując na te same stanowiska.
 
A przecież Lech Kaczyński miał oparcie w rodzinie, kochającej żonie, córce. Jarosław Kaczyński nie ma takiego buforu dla swojej psychiki. Ma za to żal, a za sobą rzesze zwolenników jawnie oskarżających jego przeciwników o współudział w zamordowaniu Lecha Kaczyńskiego, których nawet nie próbuje z tego powodu mitygować.
Zwolennicy PiSu podnoszą argument, że nie wolno dopuścić do tego, aby jedna siła polityczna skupiała w swojej ręce wszelkie władze. Albo mają takie złe autodoświadczenie albo zapominają dodać, że dopiero co sami mieli właśnie we władzy urząd Prezydencki, Premiera, większość w Senacie, koalicję w Sejmie, stanowiska rzeczników Praw Obywatelskich i Dziecka, Prezesa NBP, KRRiTV, media publiczne, itp. A na dodatek jakoś nie wspominają, że po ewentualnym wygraniu wyborów prezydenckich nie będą się odżegnywać od wygrania w wyborach parlamentarnych.
Czyli jak PiS miał pełnię władzy, to było to zachowanie równowagi w instytucjach państwowych, a jakby taką władzę otrzymała Platforma to jest to zagrożenie dla państwa i demokracji ?
 
Jest to specyficzne pojęcie prawdy i sprawiedliwości. Podobnie jak elastycznie Jarosław Kaczyński gospodaruje prawda mówiąc np.: o tym, jak rzekomo rząd Platformy obcina i utrudnia w uzyskiwaniu dotacji unijnych wschodnim województwo. Zapominając jednocześnie, że po pierwsze województwa te mają proporcjonalnie w stosunku do liczby ludności zapewnione największe dotacje, a po drugie na ich wielkość i samo przyznanie Donald Tusk nie miał żadnego wpływu, bo zostały rozdysponowane i przyznane jeszcze w 2007 r. przez… Jarosława Kaczyńskiego. Za małe są dotacje? To z pretensjami do Jarosława nie do Donalda.
Podobnie jak prawdziwe było podnoszenie argumentu, że Platforma nie zrealizowała takich pięknych planów inwestycji przeciwpowodziowych, jakie sam jeszcze zatwierdził. Planów, które w sporej części sprowadzały się do hasła, nie popartego żadnymi projektami oraz które szacunkowo opiewały na kilkumiliardowe inwestycje, podczas gdy samemu również zapisał również w wieloletnich planach aż… kilkaset milionów złotych.
 
Czyż to nie jest hipokryzja i faryzejstwo ? Nie, to tylko twórcze kreowanie rzeczywistości w świadomości własnych wyborców przez Jarosława Manipulanta Pinokio. Ale ciemny lud to kupi.
 
Prezydentura Lecha Kaczyńskiego mogła być zupełnie inna, albo chociaż trochę inna. Wystarczyłoby, żeby w jej trakcie kierował się tylko dobrem Polski a nie w dużej mierze dobrem partii kierowanej przez swojego brata. Jarosław Kaczyński nie ma dzisiaj takiej nawet teoretycznej alternatywy. Dzisiaj pozostała mu tylko partia, dla której osiągnięcia sukcesu będzie robił wszystko. Tak jak poprzednio: na granicy prawa, falandyzując Konstytucję, uchwalając ustawy sprzeczne z Konstytucją – byle ustanowić czyny dokonane, których żadna decyzja sadu ani Trybunału Konstytucyjnego nie może już cofnąć.
 
A sama zmiana Jarosława Kaczyńskiego po tragedii smoleńskiej, która była tez przecież jego osobistą tragedią? Sam na jednym ze spotkań z wyborcami powiedział, że poglądów nie zmienił, zmienił tylko sposób ich wyrażania. Wilk przywdział owczą skórę.
 
 
 
 
Ps.1: Post pisałem jeszcze w czwartek, po dzisiejszym wystąpieniu Donalda Tuska pozostaje mi się jednak dołączyć się w pytaniu: ile może być warta prezydentura budowana na kłamstwie i manipulacji ?
 
 
Ps.2:
Cytowany na początku postu komentarz Cztery lata Lecha Kaczyńskiegojest z cyklu Komentarze Rzeczpospolitej i pochodzi spod pióra Dominika Zdorta a został wydrukowany na stronie drugiej świątecznego wydania Rzeczpospolitej –– 24-27 grudnia 2009.
 
 
bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka