Ci którzy w nocy z niedzieli na poniedziałek oczekiwali na ostateczne wyniki wyborów, ze zdziwieniem w którymś momencie dowiedzieli się, że spłynęły wyniki ze wszystkich okręgów wyborczych oprócz warszawskiego, ponieważ jeden w jednym z zagranicznych okręgów, które podlegają pod Warszawę są pewne nieścisłości. I póki nie zostaną one wyjaśnione PKW wstrzymywała się z podaniem ostatecznych wyników. Dzisiaj rano w wiadomościach usłyszałem natomiast informację, że „powodem tego opóźnienia była sytuacja jaka zaszła w Komisji wyborczej w Brukseli. Z urny wyborczej wyjęto… 98 więcej kart do głosowania niż ich tam wrzucono. Najprawdopodobniej zostały wrzucone tam przez jednego wyborców, który najpierw je skserował.”
Polak to jednak potrafi. Jak to wyglądało?
Któryś z naszych rodaków wpadł na genialny pomysł. Pobrał kartę, udał się za kotarę, schował ją za pazuchę, podszedł do urny, zamarkował wrzucenie tam karty i wyszedł. Następnie udał się do punktu ksero, biura, domu, etc. skserował setkę egzemplarzy kart, wypełnił je w pożądany przez siebie sposób i wrócił do komisji wyborczej. I tu musiał się uaktywnić jego wspólnik albo może nawet wspólnicy. Ci ze schowanymi za pazuchą gotowymi kartami wybiorczymi pobrali swoje oryginalne karty, udali się za kotarę, tam wyciągnęli przyniesione karty, złączyli je tak, by się nie rzucały w oczy, podeszli i wrzucili je do urny. Całość być może odbyła się jak klasyczna „kradzież sklepowa. Możliwe, że przy wynoszeniu karty i wrzucaniu pliki kser, do komisji podeszło kilkoro innych wyborców, by zrobić mały zgiełk i zająć swoją osoba członków komisji.
W porannych informacjach nie podano, czy glosy z tej komisji zostały unieważnione oraz czy karty skserowane dało się odróżnić od prawidłowych. Fakt pozostaje faktem – uczciwość, sprawność i prawidłowość wszelkich przyszłych wyborów w Polsce staje pod znakiem zapytania. Z łatwością potrafię sobie wyobrazić, gdy różnej maści i proweniencji anarchiści, wariaci, psychole i bojówkarze poszczególnych partii będą starali się zakłócić, zniekształcić wynik, doprowadzić do unieważnienia lub podważenia wyników wyborczych.
Przy wyborach prezydenckich podrzucić dodatkowe karty wraz ze swoją jest stosunkowo ciężko – jest tylko jedna karta. Przy wyborach parlamentarnych oraz samorządowych tych kart jest cały plik – wmieszać dodatkowe nie jest już taka wielka sztuką.
Sprawdzenie, że w urnie jest za dużo kart w stosunku do wydanych nie jest trudne – wystarczy je policzyć. Wyłowienie fałszywek jest natomiast już trudniejsze. Karty do głosowania w aktualnych wyborach to kartka formatu A4 z klasycznym czarnym nadrukiem. Nie stanowi to żadnego problemu dla zwykłego a dobrego ksera. Ewentualne różnice w odcieniu papieru, czcionce, rozmiarze papieru są do ominięcia dla zorganizowanej grupy. To kwestia przygotowania sprzętowego i materiałowego. Wystarczy gdy większą liczba osób wyniesie oryginalne karty a w ich miejsce będzie wrzucać fałszywki. W takim wypadku odróżnienie fałszywek od oryginały niewiele da w sytuacji, gdy np.: w urnie nadprogramowo będzie 98 kart, a tych różniących się nieznacznie od oryginału będzie np.: 115. Do tego wskazujących na różnych kandydatów. A może w ogóle nie da się ich odróżnić, jeżeli karty miałyby nadal tak wyglądać jak w ostatnich wyborach? Kto wtedy miałby podjąć decyzję o unieważnieniu części głosów? Dodatkowo ilu głosów? Czy może unieważnić wszystkie głosy z tej komisji? A jeśli jest to komisja, w której tradycyjnie ponadprzeciętna liczbę głosów zdobywa określona partia lub kandydat? W takim wypadku byłby to znakomity sposób na ujęcie znaczącej liczby głosów kontrkandydatowi. Zorganizowana akcja w wielu komisjach mogłaby natomiast sparaliżować wybory w całym kraju.
Jeśli takie przypadki się powtórzą jak temu zapobiegać ?
Można przygotować karty do głosowania na nietypowym papierze – o niejednolitej barwie, nietypowym formacie, z niestandardową czcionką, na wytłaczanym papierze, z wyciskanym unikatowym dla danych wyborów znakiem. To wszystko z pewnością podniesie koszty, ale jeżeli raz znalazł się „geniusz”, który wyciął taki numer, kto zapewni, że nie znajdzie naśladowców. Również takich bardziej zorganizowanych, na większą skalę?
PS.1: Najbardziej podoba mi się w takim wypadku pomysł z wyciskanym ww. wytłaczanym znakiem. Jeżeli trzeba by wytłaczać znak… co to byłby za problem, aby wytłaczać na kartach znaki Brailea ? Koszt i tak ten sam, a załatwiona zostałaby sprawa tajności głosowania osób niewidomych.
PS.2: Póki co można jedynie zalecić członkom komisji, aby obserwowali teraz bezwzględnie z bliska, liczbę wrzucanych do urn kart do głosowania.
Polak to jednak potrafi. Dlaczego jednak nie potrafi przede wszystkim pozytywnie?!
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka