(w komentarzu do I.Janke i J. Kaczyńskiego)
Przeczytałem wywiad z Jarosławem Kaczyńskim jaki wczoraj zamieścił na swojej stronie szef naszego portalu. Przeczytałem i wcale nie rozwiało to moich wątpliwości. Wiem, widać w nim tego „innego Jarosława”. Takiego jakiego chciałem zobaczyć w 2005 r. Człowieka otwartego na współpracę. Ale od tego czasu zdarzyło się wiele. Wiele słów zostało wypowiedzianych przez samego Jarosława i ludzi z nim związanych. Wiele prze drugą stronę. Może zbyt wiele.
„Uważam, że teraz w społeczeństwie jest większa potrzeba kompromisu… By ten nastrój społeczny zmienił się w zdolność do uznania argumentów drugiej strony i znalezienia wyjścia z tych wszystkich sytuacji, w których doszło do blokady”
Kompromis…
W pierwszych dniach po katastrofie była mowa o kompromisie. O zmianie. O tym co w nas się zmieniło. Co zrozumieliśmy, czego żałujemy, co widzimy inaczej, czego nam żal, co byśmy chcieli zmienić, żeby było inaczej. To ze strony Pana zwolenników padały oskarżenia o obłudę, zakłamanie i dwulicowość. To Pana zwolennicy, popierający Pana publicyści, ale również politycy (J. Kurski) rzucali oskarżenia o winie rządu i Platformy oraz odpowiedzialności za katastrofę.
„w tej chwili warunki do współpracy z rządem wynikające ze społecznego nastroju są znacznie lepsze, niż były dotychczas. Jeśli w wyniku wyborów nie powstanie układ monopolistyczny, powinno to doprowadzić do sytuacji, w której różne punkty widzenia zostaną uwzględnione”
Nastroje…?
Zaraz po katastrofie nie było nikogo, kto nie mówiłby, że teraz powinno być inaczej. Że to brak współpracy między Kancelariami jest powodem wielu nieprawidłowości. Że to rywalizacja między oboma ośrodkami władzy może być pośrednim powodem tragedii. Ale to był nastrój raczej po przeciwnej Panu stronie. Jaki jest „nastrój społeczny lepiej wpływający na warunki do współpracy z rządem”po stronie Pana zwolenników może się Pan przekonać przeglądając strony pańskich zwolenników na Salonie24, czytając gazety popierające Pana lub oglądając choćby słynny już program Jana Pospieszalskiego. Wg Pana Ci ludzie okazują chęć współpracy z drugą stroną, ze stroną rządową, ze zwolennikami Platformy ?
Układ monopolistyczny…
SLD dwukrotnie, w czasie rządów trzech swoich premierów, przez łącznie sześć lat miała „układ monopolistyczny”.Przy takim podsumowaniu zapewne powie Pan, że to nie był dobry układ i dobry czas. A podsumuje Pan też w takim razie w ten sam sposób dwuletni okres, gdy to pańska formacja miała monopol nie tylko na rząd i władzę prezydencką, ale w przeciwieństwie do SLD również na wszystkie najważniejsze urzędy i stanowiska państwowe ? Czy może właśnie na bazie doświadczenia własnego rządu i własnej formacji doszedł pan do wniosku, że „układ monopolistyczny”jaki Pan wówczas stworzył był szkodliwy dla Polski, bo „nie uwzględniał różnych punktów widzenia”? Tylko dlaczego nie powie Pan tego otwarcie a sugeruje, że to „ układ monopolistyczny Platformy” „nie uwzględniałby różnych punktów widzenia” ergo byłby zły?
Wierzę, że ludzie mogą się zmieniać. Że człowiek jest dzieckiem natury i tak jak natura może zmieniać się powoli – ewolucyjnie lub nagle – rewolucyjnie. Wierzę, że tragedia jaka zdarzyła się 10 kwietnia może wywołać rewolucję w sposobie spostrzegania świata w każdym z nas. Tym bardziej w Panu. Wierzę, że jest to możliwe. Ale nie wiem, czy tak jest.
Pana słowa sugerują, że być może tak jest. Wskazują na to też niektóre pańskie czyny, np.: brak najbardziej „agresywnych” polityków pańskiej formacji, oddanie w ręce „gołębi„ kierownictwa klubu, sztabu wyborczego. Ale nie widać tego już w słowach i działaniach środowisk Pana popierających. Nie widać tego w programach informacyjnych i publicystycznych przygotowywanych przez dziennikarzy i publicystów sympatyzujących z panem. Nie widać tego w sposobie nadzoru nad tymi programami realizowanym przez urzędników pochodzących z nadania Pana partii. Nie widać w ich działaniach tej woli porozumienia, o której Pan wspomina. Tego pojednania. Tego pragnienia wspólnego działania dla dobra Polski.
Widać za to niechęć do przeciwników. Nienawiść do przedstawicieli konkurencyjnej partii. Pogardę, niezrozumienie i obrzydzenie do inaczej myślących, kogo innego popierających. Widać stronniczość relacji. Wybiórczość tematów i komentarzy. Widać partyjność.
Widać sprzeczność pomiędzy tym, co deklaruje Pan, o czym mówią Pani Kluzik-Rostkowska i Pan Poncyliusza a tym co robią i mówią nie tyle członkowie pańskiej partii ale środowiska Pana popierające. Ta swoista dychotomia może mieć źródło zrodzone z trzech możliwości.
Pierwsza to ta, że Pan teraz odstaje od swojego środowiska. Pan się zmienił ale nie zmienili się ludzie stojący za panem. Pan tego nie widzi a oni wykorzystają Pana do zachowania własnych stanowisk, wpływów, odzyskania utraconych i zdobycia nowych.
Druga jest taka, że Pan się zmienił, nie zmieniły się środowiska Pana popierające, pan to widzi, ale nie jest w stanie wpłynąć na ich postępowanie. Skutek będzie tego taki, że po wygranych wyborach, gdy będzie musiał się Pan zrzec przewodnictwa nad partią straci Pan na wpływ nią i na wszystkie inne środowiska ja popierające. Albo będzie Pan jak Don Kichot niezrozumiały przez własne środowisko a niechciany przez przeciwników, albo będzie musiał Pan wrócić do korzeni i dostosować się do poziomu i pragnień Polaków Pana popierających.
Trzecia jest taka, że Pan się wcale nie zmienił, to co nam pokazuje w swojej kampanii to obraz, która ma uwieść wyborców niezdecydowanych i przekonać ich tylko do poparcia na czas wyborów, a po nich będzie tak jak pokazują to środowiska i organizacje organizujące oddolnie poparcie dla Pana. Że to co widzimy, to nowa wersja dobrego cara i złych bojarów. Że to teatr dla naiwnych.
Czwartej możliwości już nie ma, bo wtedy nie miałby miejsca ten cały negatywny anturaż jaki towarzyszy Pana pozytywnej kampanii. Bo wtedy Pan już dawno powinien publicznie wystąpić potępiając idiotyczne oskarżenia o udział rządu w zamachu na samolot. Bo wtedy dawno już powinien Pan nawołać do opamiętania ludzi zarzucających Tuskowi krew na rękach. Bo wtedy dawno powinien już Pan publicznie strofować stronniczych i podżegających do waśni publicystów. Bo teraz ma Pan taką moc sprawczą a nie korzysta z niej. Bo Pan nie chce tego? Nie widzi Pan takiej potrzeby i konieczności czy tylko udaje, że nie widzi?
Czy w tym momencie dziwi się Pan jeszcze, dlaczego nie ufam Pana nowej twarzy? Pana zachęcającym gestom i pojednawczemu tonowi? Czy nie widzi Pan, że jest dysonans pomiędzy Pana słowami a postępowaniem Pana zwolenników?
Czy nie chcę Panu uwierzyć? Ależ chcę! Bo chcę innej Polski. Ale takim wypadku zamiast mówić, że wyciąga pan do nas rękę, niech tą ręką obroni nas Pan przed niesprawiedliwymi atakami. Wczoraj my wyciągaliśmy do Was rękę o zgodę a Wy zdmuchnęliście popiół jakim posypywaliśmy sobie głowę i pluliście nam w twarz. Dzisiaj wyciąga Pan do nas rękę ale my nie ufamy Panu, nie wiedząc czy ta ręka zaraz nas skrycie nie uderzy. Jutro Pan cofnie tą rękę mówiąc, że nie skorzystaliśmy z propozycji pokoju i pojednania. A to nieprawda. My chcemy ja podjąć, ale boimy się z braku zaufania do Was.
To, czy zaufamy Panu zależy tylko od Pana. Czy Pan powściągnie środowiska popierające Pana. Ale do tego potrzeba siły i odwagi, by narazić się utraty ich poparcia i zaufania nie wiedząc, czy otrzyma cos w zamian. Czy ma Pan ta siłę?
Jeśli nie, za dwa miesiące będzie tak jak było jeszcze 9 kwietnia.
Pan ma klucz do zmiany ludzkich serc. I swoich zwolenników. I zwolenników swoich konkurentów.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka