Dzisiaj jest pierwsza sobota kursu językowego. Kiedyś trzeba zacząć się z niego podciągać. Zajęcia rozpoczęły się właśnie pół godziny temu, gdy ktoś przerywa prowadzącej i mówi
- Spadł samolot z Prezydentem na pokładzie
Wolne żarty. Właściwie żadne żarty. To nie jest temat na tanie dowcipy.
- Mistrzu – mówię – Prima aprilis już minął.
- Nie żartuję, właśnie dostałem taki SMS.
- Ja też przed chwilą dostałem taka informację – odzywa się ktoś inny.
Mina mi rzednie.
- Pięć minut przerwy – zarządza prowadząca.
Dzwonię do biura. Dzisiaj pracujemy i po szkoleniu i tak do niego musze iść.
- Dostaliśmy tutaj informację… – nie zdążę dokończyć zdania, gdy przerywa mi szef.
- W Trójce informują o tym od 10 minut. Zawadził o drzewa i spadł na ziemię. Na pokładzie był Prezydent Kaczyński i Kaczorowski, Szmajdziński, Gosiewski, Stasiak… Prawdopodobnie wszyscy zginęli.
Rozłączam się. Wracam do grupy. Wszyscy gdzieś dzwonią by potwierdzić tą informację. Czuję.. jakoś dziwnie się czuję. Nigdy nie odczuwałem specjalnej admiracji do Prezydenta Kaczyńskiego, ale… jakoś mi dziwnie. W gardle mam kluchę, która z każdą chwila mi rośnie. Po chwili czuję jak po policzku spływa mi pierwsza łza, po niej następna. Podchodzę do okna żeby mnie nikt nie widział. Najstarszy w grupie a zachowuje się jak młody szczyl. Nigdy nie byłem zwolennikiem PiSu więc czemu ryczę!? Głupie łzy! Nie wiedzą kiedy i z jakiego powodu lecieć?! Wołają już mnie do stołu. Przerwa się skończyła i grupa wraca do zajęć. Wycieram je ukradkiem i siadam. Wszyscy musimy wracać do swoich obowiązków. Teraz moja kolej, ja mam opowiedzieć po angielsku. Co mam mówić?! Jaki jest mój ulubiony kolor?!?!
- My favourite colour is…
Za oknem zaczyna padać deszcz…
Nie tak miało być. Miały być wybory. Kaczyński miał przegrać. Albo wygrać. Mieliśmy wszyscy się tym emocjonować. Wyborami, nie śmiercią. Nie tak miało być...
Dzisiaj nie ma PiSu, Platformy, SLD i PSL. Dzisiaj jesteśmy wszyscy zbolali, zasmuceni. Dzisiaj nie partie straciły swoich członków a urzędy pracowników, ale my wszyscy straciliśmy coś więcej. Dzisiaj straciliśmy Prezydenta i coś, co trudno ująć słowami. Dzisiaj… ale jutro już będzie inaczej. Jutro staniemy przed nowymi wyzwaniami. Zgodnie z Konstytucją Prezydenta zastępuje Marszałek Sejmu. Ale Konstytucje nie ujmuje z detalami w jaki sposób Marszałek ma zastąpić Prezydenta. Ma przejąć po urząd? Czy ma moc podpisywania ustaw? Czy ma pełnić jego obowiązki do końca kadencji? Czy kadencja w związku ze śmiercią Prezydenta ulegnie skróceniu?
W jaki sposób Marszałek Komorowski ma przejąć obowiązki, by nie narazić się na krytykę, że chce dobrać się np.: do papierów wywiezionych z WSI? Czy może je odesłać do stosownych urzędów, czy dalej przetrzymywać w biurach BBR? Czy ma (może) mianować nowych urzędników na miejsce wakatów jakie pojawiły się po urzędnikach, którzy zginęli w katastrofie?
Już jutro działacze wszystkich partii zaczną dzielić schedę po tragicznie zmarłych. Kto zastąpi na stanowisku Gosiewskiego. A kto będzie kandydował zamiast Szmajdzińskiego? Kto wróci z Brukseli. Kogo wybrać na nowego Prezesa NBP. W jaki sposób nie dopuścić, by PiS zdyskontował zmianę nastrojów wśród wyborców po śmierci Kaczyńskiego. Czy kandydatem PiSu na urząd Prezydenta ma zostać Ziobro, który będzie niezależny od Prezesa, czy może Jarosław sam ma zastąpić zmarłego brata. Co powiedzieć w mowie pogrzebowej aby wypaść jak najlepiej. To już jutro. A dzisiaj… Dzisiaj wszyscy jesteśmy jeszcze zbyt zaszokowani, zbyt zaskoczeni. Nam maluczkim w głowie tylko smutek, podczas gdy tam na szczytach władz już zaczynają snuć nowe wizje.
Głupie wydają się teraz te wszystkie spory o miejsce w samolocie czy Jaruzelskiego. Puste, miałkie i jałowe. To co mi sie w nim nie podobało nie ma teraz żadnego znaczenia. To co zostało to ciepłe wspomnienia np.; Irasiada. To był, jest i bedzie sympatyczny lapsus. Tak jak i sam Lech Kaczyński prywatnie był miłym i sympatycznym. I jak tylu innych co razem z nim odeszli.
Zajęcia skończone, idę do pracy. Wieczorem jak skończę pilną pracę dowiem się kto jeszcze. Patrzę na ulicę. Samochody jeżdżą tak jak jeździły. W oczy kłują kolorowe banery. Tylko jedna z elektronicznych reklam gdzieś z boku wyświetla na ciemnym tle mały napis „Pokaz anulowany z powodu tragedii w Smoleńsku.” Po ulicach chodzą matki z roześmianymi dziećmi. Pod rękę idzie chłopak z dziewczyną. Życie toczy się dalej.
Show must go on.
Dopiero teraz zajrzałem do internetu i czytam kto zginął. Matko, jak ich wielu...
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka