O tym, że politycy to oczajdusze, bez względu na to czy jesteśmy ich zwolennikami czy przeciwnikami, wie każdy średnio rozgarnięty Polak. Jeżeli ktoś uważa, że głosuje akurat na tych prawdomównych, szczerych i uczciwych, jest Polakiem spośród tych akurat mniej niż średnio rozgarniętych. Czy w takim razie wszyscy jesteśmy cyniczni, bo za normę przyjmujemy mówienie nieprawdy, bajerowanie i rzucanie obietnic bez pokrycia?
Po części pewnie tak. Chociażby na naszym Salonie mamy codziennie dowody, gdy niektórzy na bieżąco rozgrzeszają swoich milusińskich z tego typu grzeszków usprawiedliwiając ich wyższą koniecznością, niemoralnością przeciwników (niemoralność innych rozgrzesza z niemoralnoścpostępkówi nas samych?!). To relatywiści.
Część jednak bezgranicznie i ślepo wierzy, że właśnie ci których wybiera są bez skazy. Co by o nich nie mówić to po prostu „idealiści-naiwniacy”.
Część z nas natomiast zdaje sobie sprawę z niedostatków całej klasy politycznej, ale by zachować godność i „dobre mniemanie o sobie” świadomie przyjmuje pozę: „wiem, potępiam, ale inne czynniki przemawiają za jego poparciem”. Ich możemy nazwać realistami.
Do tych ostatnich zaliczam się chyba i ja (Bynajmniej nie tylko w stosunku do polityków ale i do dziennikarzy, aktorów, urzędników, sąsiadów, kolegów, itd.). Widzę ich błędy, niewłaściwe czyny, słowa, postawy, nadużycia argumentacji, etc. Zniesmaczam się, częściowo dystansuję, ale gdy przychodzi do wyborów głosuję „za”. Przynajmniej do czasu. Do momentu, gdy ktoś taki jednym słowem, wypowiedzią przekroczy granicę, gdy napięta wyrozumiałość pęka i strzela.
Inspiracją do napisania dzisiejszego postu jest dyskusja jaka się rozpętała po niedzielnej emisji programu Tomasza Sekielskiego pt.: „Władcy marionetek”. Dyskusja, ponieważ samego filmu niestety nie widziałem (prozaiczny brak TVN24). Dyskusja nt. filmu, a dokładnie najbardziej chyba wszystkich interesującego wątku Tuska i jego wypowiedzi o zarobkach pielęgniarki.
Tomasz Sekielski zarzuca Tuskowi powiedzenie nieprawdy nt. jego „rozmowy z pielęgniarką”:
„Próbował odszukać [Sekielski] "panią Ewę", ale w szpitalu w Skarżysku nikogo takiego nie odnalazł….
Sekielski: Wygląda na to, że nie było takiej pielęgniarki… Nie ma w Skarżysku-Kamiennej pielęgniarki Ewy, która rozmawiała z Donaldem Tuskiem”.
Zarzut prawie słuszny. Ale prawie czyni różnicę. Jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach.
Donald Tusk nie mówił, że „rozmawiał”, ale że „spytał”. „
Pani Ewa, którą spytałem, dostała 1025 zł” – „Donald Tusk w debacie powiedział, że ją o to spytał, ale nie precyzował, jak. W jego imieniu z panią Ewą rozmawiali jego współpracownicy. Wiedziała, że pytania są od Tuska [Paweł Graś]
”
Wygląda na to, że w filmie mamy do czynienia z kilkoma kwestiami. Pierwsza to kwestia wypowiedzi Donalda Tuska. Formalnie nie ma w niej kłamstwa, jest prawdziwa. Każdy z nas pyta kogoś przez inne osoby, w formie pisemnej, listowej, mailowej, etc. Słowa Tuska są raczej formą niedopowiedzenia, wykorzystania wieloznaczności sformułowania. Chwyt dopuszczalny nie tylko z punktu widzenia erystyki ale i stosowany przez każdego z nas na co dzień. Czasem przypadkiem w wyniku niedoskonałości naszych stylów wypowiedzi a czasem celowo. Gdy chcemy potrafimy być dosadni i dokładni. Z kolei gdy jest to dla nas wygodne, wypowiedzi nasze brzmią jakby padły z ust Pytii delfickiej.
W zamyśle wypowiedź Tuska miała zabrzmieć właśnie tak, jak ją wszyscy zrozumieli: jednoznacznie choć taka nie była. Jakby ktoś nabył wątpliwości mógł się Tuskadopytać . Jarosław Kaczyński nie zadał takiego pytania, chwyt zadziałał. Tomasz Sekielski jak widać nabrał wątpliwości, ale też nie spytał Donalda Tuska, tyko zaczął udowadniać swoje tezę. Tym bardziej wydaje się to jednak u niego dziwne, że przecież jest w otrzymał „list dyrektora szpitala, w którym pracuje pielęgniarka, z sierpnia 2008 r. do Sekielskiego, w którym pisze o jej oświadczeniu z października 2007 r. i zaznacza, że nadal pracuje ona w tym szpitalu”.
- Wygląda na to, że nie było takiej pielęgniarki - mówi w filmie Sekielski (Próbował odszukać "panią Ewę", ale w szpitalu w Skarżyskunikogo takiego nie odnalazł). W innym miejscu dodaje: - Nie ma w Skarżysku-Kamiennej pielęgniarki Ewy, która rozmawiała z Donaldem Tuskiem.
W podsumowaniu tego fragmentu filmu Sekielski pyta Adama Łaszyna, specjalisty od kreowania wizerunku, który w kampanii prezydenckiej 2007 roku doradzał Tuskowi: - Czy zmyślenie sobie postaci w debacie przez polityka - nie pytam tu o Donalda Tuska - jest etyczne?
- Nie sugeruję, że takiej osoby nie było. Gdy mówię o "zmyślaniu postaci", wyraźnie zaznaczam, że nie chodzi o Tuska - mówi "Gazecie". I dodaje: - Opisałem mechanizm, jak Tusk buduje wizerunek człowieka "bliżej ludzkich spraw". A z panią Ewą nie rozmawiał.
To jak to jest: najpierw przez prawie 10 minut prowadzić akcję filmu sugerującą, że Donald Tusk zmyślił postać o której mówił, potem pytać o etyczność zmyślania postaci w debacie i zaznaczać, że nie pyta się tu o Donalda Tuska? To ma być jakiś manichejski dowód na nieetyczność manipulacji przez nieetyczne zmanipulowanie postaci, której taką manipulacją się zarzuca?
"Gazeta": Miał pan oświadczenie pielęgniarki. Czemu nie ma go w filmie?
Sekielski: Film dokumentalny to skrót, pewne uogólnienie. Kluczowe jest to, że premier nie rozmawiał z tą pielęgniarką. Chciałem go o to spytać, ale odmówił występu w filmie.
Kluczowe jest chyba jednak to ostatnie zacytowane zdanie. Sekielski chciał spytać, ale Tusk odmówił wystąpienia w filmie. Odmówił wystąpienia przed kamerą, więc redaktor nie zadał mu pytania w formie pisemnej, przez sekretariat premiera, klub parlamentarny, itp. Dlaczego? Bo otrzymałby wtedy odpowiedź taką samą jaką znał już od
sierpnia 2008? Jeżeli najpierw nakręcił zdjęcia w Skarżysku-Kamiennej, odbył rozmowę z Adamem Łaszynem, to zapewne uzyskanie takiej odpowiedzi unieaktualniałoby je, czyniłoby tezę tego fragmentu filmu bezprzedmiotową.
W ten sposób otrzymaliśmy film na miarę polskiego Michaela Moora. Niejednoznaczna acz prawdziwa wypowiedź polityka jest etycznie wątpliwa, natomiast pominięcie przez dziennikarza dokumentów (oświadczenia pielęgniarki i pisma dyrektora) to tylko „skrót, pewne uogólnienie” dopuszczalne przez redaktora w filmie dokuemntalnym (!!!). W efekcie zmyślona postać okazuje się postacią realną. Donald Tusk najpierw ukazany jako macher manipulacji, teraz może obnosić się w cierniowej koronie osoby niesłusznie publicznie pomówionej o kłamstwo.
Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego dziennikarz aspirujący do najwyższych środowiskowych nagród posunął się do manipulacji, jaką niewątpliwie jest pominięcie dokumentów niewygodnych dla filmowej tezy, którą nomen-omen zarzucił politykowi?
Przejrzałem zapis dyskusji pod tekstem i winien jestem od siebie kilka zdań uzupełnienia:
· sama idea filmu jest wg mnie jak najbardziej słuszna (choc nie wg szkoły Bismarcka);
· wypowiedź Tuska ze względu na „wprowadzanie w błąd” za jego pomocą co najmniej niefortunna;
· krytykuję Sekielskiego za pokazanie akurat tej wypowiedzi Tuska jako kłamstwo – bo kłamstwem nie była (choć o manipulowaniu przez jej niejasność już by można mówić).
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka