bufon bufon
152
BLOG

Szczepienia - polemika

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 4

 

Znaki czasu to pismo konserwatywnych chrześcijan. Nie ma tu znaczenia ich wyznanie ale ideologia jaka jest z tym związana. I nawet nie tyle sama ideologia jaką wyznają, ile sposób jej propagowania? Obrony? Argumentacji? Przekonywania?
Nie wiem jak w przypadku innych ich artykułów, ale przeczytałem właśnie jeden, w którym standardem jest jednostronność spojrzenia, pomijanie jednych faktów i eksponowanie drugich, przytaczanie danych liczbowych bez odniesienia jakiego dotyczą okresu i populacji. Po jego przeczytaniu można albo uwierzyć bez zastrzeżeń w to, co jest w nim podane, albo jeżeli kogoś cechuje krytycyzm rodzą się w nas dziesiątki pytań do tekstu.
I jeszcze odautorska uwaga. Część tez, informacji i opinii zawartych w tekście jest w moim odbiorze jak najbardziej wartościowych i słusznych. Zastrzeżenia mam przede wszystkim do tych poniżej wypunktowanych, jako wg mnie nieobiektywnych. Odbieram więc tekst prezentowany jako wywiad z lekarzem specjalistą jako niebezpieczne pomieszanie faktów prawdziwych oraz ideologicznych sądów. W końcu specjaliści też mają swój światopogląd.
Poniżej przytaczam wybór kilku cytatów z „tezami” zawartymi w tekście. A sam tekst jest może nie pierwszej świeżości, bo sprzed prawie dwóch miesięcy, ale sprawę jaką podniósł w swojej treści jest na tyle istotna, że mimo upływu czasu należy im się parę słów komentarzu.
 
 
„…po szczepieniu na żółtaczkę typu B mogło umrzeć w USA w ciągu 19 lat od blisko siedmiu tysięcy do być może 70 tysięcy niemowląt. Jeżeli się zsumuje tylko liczbę szczepień, które są obowiązkowe w Polsce, to w USA mogło z tego powodu umrzeć co najmniej 35 tysięcy dzieci. A jeśli dodamy do tego szczepionki uznane u nas za nieobowiązkowe, to możemy poszerzyć liczbę zgonów o kolejne 15 tysięcy. Tak więc tylko w Stanach Zjednoczonych szczepienia mogły spowodować minimum 50 tysięcy zgonów niemowląt.”
Jak czytać te liczby? 50 tysięcy zgonów niemowląt od innych szczepionek w ciągu również 19 lat? Czy może w innym okresie? Czy może to łączna liczba rocznych zgonów w wyniku powikłań poszczepiennych? Jak w analogicznym okresie wygląda ogólna śmiertelność niemowląt?
 
„tylko w skali USA obowiązkowe szczepienia dla dzieci powodują już tysiące, dziesiątki tysięcy zgonów”
W jakim okresie, w jakich latach, przy jakiej ogólnej śmiertelności! Dane! Źródła! Bez tego są to tylko hasła i słowa bez pokrycia.
 
 
„W Skandynawii na przykład szczepienia rozpoczynają się od czwartego miesiąca życia, a poza tym stosuje się tam mniej szczepionek. Wiemy, że takie kalendarze są bezpieczniejsze, bo wskaźniki umieralności niemowląt (około trzech zgonów na tysiąc zdrowych urodzeń) są tam dwa lub trzy razy niższe niż w Polsce czy USA.”
Niższy wskaźnik umieralności jako dowód zmniejszenia umieralności w wyniku mniejszej liczby szczepionek? W takim razie najniższe wskaźniki umieralności niemowląt winny być w Afryce oraz najbiedniejszych krajach Ameryki łacińskiej i Azji południowowschodniej. Tam się w ogóle nie szczepi. Może jednak śmiertelność niemowląt zależy od ogólnego stanu zdrowia społeczeństwa oraz jakości opieki zdrowotnej w danym zdrowotnej w danym społeczeństwie?
W Polsce w ciągu ostatnich 15 lat śmiertelność niemowląt spadła dwukrotnie a od czasu wyjścia z PRL dwuipółkrotnie. A liczba podawanych szczepionek wzrosła przecież w tym czasie. Jak się to ma więc do korelacji wzrostu śmiertelności z przyjmowaniem szczepionek?
 
 
„…do połowy rodziców[skandynawskich] w ogóle nie szczepi swoich niemowląt lub szczepi je tylko wybranymi szczepionkami w wybranym przez siebie czasie i to w żaden sposób nie zwiększa umieralności niemowląt, bowiem obecnie choroby zakaźne dają się skutecznie leczyć”
Z niektórych chorób w dalszym ciągu nie da się skutecznie wyleczyć, z niektórych da się, a niektórych leczy się ale często kończą się one groźnymi powikłaniami pochorobowymi. Znają państwo pojęcie „żelaznego płuca”? Albo chorobę Heinego-Medina? Znają państwo osoby, które na to chorowały? A takie, które po wyzdrowieniu mogły żyć kiedyś tylko w takim „żelaznym płucu” (dawny odpowiednim respiratora)? Nasi rodzice jeszcze je znali, a i ja jeszcze pamiętam z dzieciństwa, gdy spotykałem osoby upośledzone na zdrowiu po jej przebyciu. Nie dało się ich nie zauważyć. Dzisiaj tej choroby nie ma, bo… została pokonana właśnie powszechnym szczepieniem. Ale została pokonana u nas, w krajach zachodniej cywilizacji. Brak zaszczepienia się i zetknięcie się z wirusem tej choroby w krajach Afryki lub Azji, może zaskutkować zachorowaniem. Ba, nie trzeba wyjechać do tych krajów. Wystarczy spotkać kogoś, kto stamtąd przyjechał z wirusem jako jego nosiciel.
 
 
„W USA przyznano ponad 1300 odszkodowań za uszkodzenia mózgu powstałe w wyniku powikłań poszczepiennych, nie mówiąc o innych pozwach”
Informacja sama w sobie brzmi groźnie, brak jej jednak jakiegoś szerszego komentarza. W kraju, w  którym odszkodowania są przyznawane za np.: wydanie klientowi w McDonaldzie zbyt gorącej kawy, samo hasło odszkodowanie nie jest czymś niezwykłym.
Czyli: w jakim okresie czasu przyznano te odszkodowania? Roku? Lat dziesięciu? Trzydziestu? Pięćdziesięciu? Przy szczepieniu na jak dużej populacji? Ilu szczepionek to dotyczy? To dane zbiorcze, czy dotyczą tylko np.: kilkunastu „felernych” szczepionek? A jak się to ma ilościowo (procentowo) do odszkodować wypłacanych w wyniku powikłań powstałych po podawaniu innych lekarstw, po nieudanych zabiegach?
Przy braku tych wszystkich dodatkowych informacji samo podanie „jakiejś” liczby może znaczyć wszystko albo nic. Jej odbiór zależy tylko od kontekstu w jakim się ją podaje, a cały kontekst artykułu jest negatywnym i jednoznacznie krytycznym obrazem szczepień.
 
 
„To jeden z dowodów, że im więcej naraz stosuje się szczepionek, tym większe ryzyko powikłań, a nawet zgonu dziecka.
Zdanie to jest prawdą, ale bez komentarza lub dodatkowych informacji to znowu półprawda. A jak mówi ludowa mądrość „pół prawdy jest całym kłamstwem”.
Specjaliści od szczepień mają przed sobą do wyboru dwie opcje: przy określonej liczbie koniecznych (zalecanych) szczepionek podawać je pojedynczo a częściej, lub rzadziej ale kilka na raz. Wybór stosowanego sposobu szczepienia jest kompromisem pomiędzy kosztem szczepień oraz ich skutecznością a obciążeniem szczepionych organizmów jakie one powodują. Alternatywą jest zawsze jednak rezygnacja z jakiegoś szczepienia albo jego przesunięcie w czasie.
Mniej obciążająca dla organizmu jest zawsze pojedyncza dawka szczepionki. Ale mniej obciążające dla organizmu jest również rzadsze ich poddawanie. Podając je w pojedynczych dawkach musimy je podawać częściej a więc organizm może nie zdążać z regeneracją sił po poszczególnych szczepieniach. Podając rzadziej multiszczepionki dajemy organizmowi czas na niezbędną regenerację, ale jednocześnie bardziej je jednorazowo obciążamy. Liczba dawek w jednej multiszczepionce oraz sam ich dobór jest wynikiem badań klinicznych oraz niejednokrotnie nauki wynikającej z popełnionych i błędów. A sam fakt szczepienia dzieci a nie dorosłych, jest konsekwencją próby uchronienia ich przed zachorowaniem na te choroby. Im później jest podawana dana szczepionka, tym większe ryzyko „złapania” danej choroby. Zalecane momenty podawania szczepionek wynikają z doświadczeń epidemiologów, w którym momencie organizm jest dostatecznie silny na przyjęcie danej szczepionki (różne szczepionki w różny sposób obciążają organizm) i na które choroby należy szczepić się jak najwcześniej, a na które można później.
Podanie samej liczby śmiertelnych przypadków po zaszczepieniu, bez jednoczesnego podania informacji jak wygląda odsetek śmiertelności oraz liczba bezwzględna śmierci w przypadkach chorobowych osób niezaszczepionych, jest właśnie taką półprawdą.
 
 
„Już sam fakt, że do szczepionek dla niemowląt przez kilkadziesiąt lat dodawano silnie toksyczny thimerosal, który zabija komórki nerwowe już w bardzo niskich (nanomolarnych) stężeniach, bez przeprowadzenia należytych badań wykazujących jego bezpieczeństwo dla rozwijających się organizmów, wskazuje na karygodne niedopatrzenia lub wręcz nadużycia ze strony zarówno producentów, jak i tzw. ekspertów decydentów”
Kiedyś wykonywano instalacje wodne z ołowianych rur a wodociągi z rur cementowo-azbestowych. Czy to dowodzi, że wodociągi są szkodliwe czy, że te stare instalacje w świetle dzisiejszej wiedzy są szkodliwe?
 
 
„bliski doradca minister zdrowia Ewy Kopacz jest właścicielem firmy, do której trafiają pieniądze z koncernów farmaceutycznych. Czy można mówić o związku firm farmaceutycznych z rządami?
Na deser autorzy serwują jeszcze ekstra mrugnięcie do czytelników o poglądach przeciwnych PO – mała insynuacja o politycznym podtekście, z cytatem typu „ktoś coś doniósł o „kimś”, czy to świadczy o tym „kimś” źle”. Między obiektywne naukowe prawdy i ideologiczne tezy jednostronnie przedstawiających temat, straszących i przekonujących czytelników do racji autorów, wplecione zostaje jeszcze hasło sugerujące, że za wszystkim jak zwykle stoją lobbyści i rząd. Nasz rząd. I on w imię zysku dybie właśnie na nasze zdrowie i pieniądze.
Jak się powiedziało A należałoby powiedzieć i B. Jaki to „bliski doradca”? Jak to firma? Z jakiego tytułu trafiają do niej „pieniądze z koncernów farmaceutycznych”? Albo autorzy są w posiadaniu informacji, które wykluczają z życia politycznego minister Ewę Kopacz i prowadzą ją oraz jej „bliskiego doradcę” prosto przed kolejną specjalną komisję sejmową oraz prokuraturę, albo jest to zwykłe pomówienie.
Nawet ja mam kilku znajomych, do których trafiają pieniądze z koncernów farmaceutycznych. Niektórzy z nich to nawet właściciele firm. To aptekarz, dyrektor szpitala i pracownik firmy farmaceutycznej. Ale co błotem się chlapnęło na Ewę Kopacz to chlapnęło. W pamięci czytelników zawsze coś zostanie. Autorzy mogą służyć tu jako wzór godnej do naśladowania klasy i dziennikarstwa wysokich standardów.
 
 
Na koniec przytoczę jeszcze fragment artykułu, który jest świadectwem… przyjmuję, że dowodem dlaczego autorzy nie rozumieją niektórych faktów, które przytaczają ani fałszu argumentów jakie stosują.
 
„Nasuwa się zatem pytanie, czy szczepienia, a przynajmniej w takiej liczbie, są nam w ogóle potrzebne.O ile w XVIII i XIX wieku, do połowy XX wieku szczepienia rzeczywiście w wielu przypadkach ratowały życie, ponieważ nie było antybiotyków oraz innych metod zwalczania infekcji, to w XXI wieku mamy tak duży arsenał leków do zwalczania chorób zakaźnych, że szczepionki najczęściej nie są do tego konieczne. Społeczność amiszów, którzy żyją w Stanach Zjednoczonych dość blisko natury, nie szczepi się i w ogóle unika zachodniej medycyny. Wiemy, że, owszem, zdarza się im zachorować na różne choroby zakaźne, ale umieralność ich dzieci jest mniejsza niż średnia umieralność dzieci w USA.”
Autorom artykułu kłania się znajomość (a może raczej nieznajomość) statystyki i prawo wielkich liczb.
Zaszczepienie pojedynczej osoby zabezpiecza przed zachorowaniem na tę chorobę tę osobę. Zaszczepienie grupy osób zabezpiecza je wszystkie. Nie zmienia to jednak ekspansywności choroby w całej populacji. Sytuacja zmienia się, jeżeli szczepienia stają się masowe. Zaszczepienie przynajmniej 30% społeczeństwa zaczyna wpływać na ograniczenie rozprzestrzeniania się danej choroby.
Każda choroba aby się rozprzestrzeniać potrzebuje nosicieli. Osoby zaszczepione takimi nosicielami nie tylko nie są, ale stają się barierą ograniczającą przenoszenie się danego wirusa lub bakterii. Choroba przez to rozprzestrzenia się wolniej i dociera do mniejszej liczby potencjalnych zakażonych niżby dotarła, gdyby na przeszkodzie nie stawały jej osoby niewrażliwe na jej wirulencję. Podobna oporność na daną chorobę jak szczepienie w przypadku większości chorób zapewnie jej wcześniejsze przebycie. Organizm wówczas, podobnie jak po szczepieniu, posiada przeciwciała chroniące go przed zachorowaniem.
Zaszczepienie ponad 70% społeczeństwa minimalizuje rozprzestrzenianie się choroby i ogranicza ją do nielicznych przypadków. W tym wypadku chronione w dużym stopniu są również osoby nie szczepione. Nie zabezpiecza je to w całości ale minimalizuje prawdopodobieństwo ich zachorowania a w przypadku pojawienia się choroby jej ogniska szybko się samoizolują i mając problem z dalszym rozprzestrzenianiem się.
Zaszczepienie ponad 95% procent społeczeństwa powoduje całkowitą jego niewrażliwość na daną chorobę. Prawie całkowicie jest również chroniona ta część społeczeństwa, która nie została zaszczepiona. Dzieje się tak dlatego, że w społeczeństwie brak jest endemicznych ognisk choroby, która by mogła gdzieś trwać w uśpieniu tląc się i wybuchać okresowo. Choroba może do społeczeństwa trafić jedynie z zewnątrz. Trafia wówczas na mur organizmów odpornych na nią. Prawdopodobieństwa zetknięcia się osób niezaszczepionych jest wówczas niewielkie. Choroba ogranicza się więc zwykle jedynie do przybyłego nosiciela i wygasa wraz z jego wyzdrowieniem lub śmiercią. To jest też właśnie powód, dlaczego zamknięte społeczności typu amiszów, mimo nie stosowania szczepień prawie nie chorują na choroby zakaźne, na które szczepi się reszta społeczeństwa. Chroni ich właśnie murem nieprzepuszczalnym dla zarazków reszta społeczeństwa.
W przypadku amiszów na minimalizację groźby zakażenia chorobą zakaźną wpływa też ich tryb życia, tj. przebywanie jedynie w miejscu zamieszkania i brak wyjazdów w inne rejony oraz życie w zamkniętej społeczności z minimalizacją kontaktów ze światem zewnętrznym co ogranicza sama możliwość zetknięcia się z nosicielami tych chorób. W przypadku naszych społeczeństw osobom niezaszczepionym brak jest już tego drugiego zabezpieczenia, tj. zamknięcia społeczności. Jako osoby bardziej mobilne, dużo jeżdżące po świecie, narażamy się na kontakt z nosicielami chorób. Podobnie jesteśmy na taki kontakt narażeni w przypadku osób przyjeżdżających do nas z zagranicy, z krajów, w których nie ma tak rozpropagowanej akcji szczepiennej na dana chorobę. Społeczeństwo jako całość jest co prawda zabezpieczone przed nią, ale my jako indywidualna osoba niezaszczepiona już nie.
 
Dlatego też każda osoba, która będzie namawiała (sugerowała) do rezygnacji ze szczepienia, bierze na siebie odpowiedzialność za życie osób, które do tego przekona. Analogicznie lekarz zalecający szczepienie powinien zawsze poinformować o możliwości, rodzaju i stopniu prawdopodobieństwa powikłań. Szczepiący się lub rodzic zawsze w takim wypadku powinni mieć prawo do wyboru w oparciu o jak najszerszą wiedzę odnośnie argumentów za jak i przeciw.
Jeżeli samemu jest przekonanym do rezygnacji ze szczepień, winno się przy prezentacji swoich racji nie stosować nie do końca uczciwych i prawdziwych argumentów. Prawda sama się obroni. Stosując wybiórczość argumentów by przekonać do naszych racji, pośrednio sami wskazujemy na ich słabość. Mocne argumenty przetrwają konfrontację z kontrargumentami. Namawiając innych na coś lub do rezygnacji z czegoś, wskazujmy im zawsze prawo a nawet konieczność, by sprawdzili również argumenty przeciwników. Zwłaszcza, gdy sprawa dotyczy zdrowia a nawet życia ludzkiego.
 
 
 
 
 
 
 
 

 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka