Ostatnio mój kontakt z mediami w dużym stopniu ogranicza się do Salonu24 oraz internetu. Papierowe gazety kupuję jedynie wówczas, gdy podczas pobytu w kiosku ruchu coś mnie szczególnie w nich zaintryguje. Tym razem w sobotę dla dwóch artykułów skusiłem się na Rzeczpospolitą. Ale znalazłem w niej jeszcze jeden rodzynek, który mnie szczególnie mile zadziwił. Krótka analiza Piotra Gursztyna podsumowująca ostatnie dni komisji hazardowej.
Bazowanie jedynie na Salonie24 wypacza obraz świata niemal w tak samo wielkim stopniu jak oglądanie jedynie TV Trwam albo TVN24. Tu obraz jest czarno-biały i albo można się dowiedzieć, że afera hazardowa to Tusk z Platformą i aż dziw bierze, że jeszcze nie zostali rozstrzelani, a obrady komisji to jeden wielki humbug, łamanie praw, standardów, dobrych obyczajów, gwałcenie prawa a każdy kto myśli inaczej to polskojęzyczny agent sowiecki. Albo, ale na Salonie24 to wersja o wiele rzadsza, że afera hazardowa to twór pisowski, a w komisji hazardowej najbardziej mota i kręci posłanka Kempa i mister of SLD. A każda próba spojrzenia z boku i oceny innej niż winni-niewinni podlega natychmiastowej anatemie.
Piotr Gursztyn w sobotnim wydaniu Rzeczpospolitej, po tych wszystkich jednostronnych ocenach, nie tylko Salonowych ale również GW i Rz, był dla mnie ożywczym powiewem normalności. W jego oczach komisja to teatr, to sposób na kreowanie wizerunków i przekazów obu partii. Bez skrępowania i krygowania się zauważa to, co czasami stara się u nas napisać nam, salonowym ciemniakom, Krzysztof Leski. I co czasami ja też w niektórych komentarzach podkreślam. Komisja to teatr a my mamy wierzyć w sztukę tam wystawianą. I na razie absolutnie nic nie wynika z dotychczasowych przesłuchań. Zresztą wbrew temu co teatralnie stwierdza posłanka Kempa, że „teraz zaczyna jej się wszystko układać w całość”. Tak jakby w październiku „nie miała już obrazu całości”.
By cokolwiek mogło się zmienić w tym obrazie, tzn. że jest coś ponad to, że Chlebowski za czymś tam latał. I Drzewiecki też kręcił się za czymś oprócz załatwiania pracy pannie Sobiesiakównie, potrzeba czegoś nowego, co dopiero ewentualnie mogą dostarczyć nam przesłuchania „płotek” tudzież ich konfrontacje. Póki co „każda strona widzi tylko swoją prawdę”. Zupełnie tak jak na Salonie24.
Panie Piotrze – brawo.
To była pochwała a teraz nagana. Dla Wojciecha Wybranowskiego oraz niestety również właśnie Piotra Gursztyna. Tym razem chodzi o artykuł „Sobiesiak mówi co innego”. Rzecz tyczy rozbieżności w zeznaniach złożonych w prokuraturze przez Ryszarda Sobiesiaka oraz w komisji hazardowej przez Chlebowskiego, Drzewieckiego i Schetynę. Pominę same rozbieżności oraz ich ewentualną wagę w całej sprawie, etc., bo tym zdaje się emocjonowało się już parę osób na Salonie i to w sposób dosyć egzaltowany.
Publikowanie w prasie tzw. przecieków jest sprawą jeśli nie pozaprawną, to przynajmniej balansującą na granicy prawa. Z założenia takie zdarzenia winny być ewenementem i dotyczyć tylko wypadków gdy temat jest istotny społecznie, ważki dla państwa, a cisza w danym temacie i brak przecieku grozi „wyciszeniem” sprawy i bezkarnością sprawców. Na straży tej zasady winni stać sami dziennikarze, gdyż to od nich ostatecznie zależy co zrobią z tak uzyskanymi informacjami. Nośność i siła rażenia tego „nieoficjalnego” kanału (przecieku prasowego) jest na tyle duża, że może wyzwalać chęć posługiwania się nim w celach bynajmniej nie użytecznych społecznie, a dla załatwiania spraw czysto prywatnych, korporacyjnych lub środowiskowych. Dziennikarz decydując się na upublicznienie informacji niejawnych uzyskanych poufnie musi, a w każdym razie powinien, brać pod uwagę nie tylko wzrost poczytności swojego medium, rosnące notowania własnej osoby na rynku medialnym oraz chwilową sławę. To czym powinien kierować się w takim wypadku dziennikarz, to bilans zysków i strat, ale nie dla niego osobiście, a w skali społecznej. Dziennikarz to również zawód zaufania społecznego.
Otóż w przypadku sobotniego artykułu w Rzeczpospolitej nie mam zielonego pojęcia w jakim to ważnym celu społecznym lub państwowym były opublikowane informacje nt. rozbieżności w zeznaniach głównych świadków i podejrzanych w sprawie hazardowej. Poza zwiększoną liczbą sprzedanych egzemplarzy gazety, liczbie wejść na stronę internetową oraz cytowalnością w mediach (żeby skupić się jedynie na merkantylnej kwestii sprawy), widzę jedynie dwie grupy osób jakie skorzystały na tej publikacji.
Pierwsza grupa to szeroki ogół osób wierzących w bezapelacyjną winę w aferze hazardowej wszystkich członków PO. Dzięki temu artykułowi mogli się kolejny raz pogorączkować, pocieszyć że wychodzą kolejne niegodziwości Platformy, powkurzać że PO ciągle jest bezkarna i ma tupet. No i jeszcze bardziej ugruntować się w nienawiści do Platformy.
Drugą grupą są natomiast sami przesłuchiwani, gdyż teraz dzięki artykułowi wiedzą już gdzie ich zeznania się rozminęły. Nie musieli się spotykać potajemnie, narażać na oskarżenie o matactwo procesowe. Wszystko załatwiła Rzeczpospolita i artykuł o przecieku. Co teraz mogą zrobić np.: Grzegorz Schetyna i Ryszard Sobiesiak ? Powiedzieć „a tak, dwadzieścia lat temu rzeczywiście spotkaliśmy się pierwszy raz. Ale potem przez trzynaście lat w ogóle się widywaliśmy. Pan Sobiesiak jako biznesmen ma znakomita pamięć do twarzy, więc mnie zapamiętał. Ja takich przelotnie poznanych ludzi nie zapamiętuję.” Skłamią gdy tak powiedzą? Nie wiem. Teraz ewentualna konfrontacja jest jak o „dupę roztrzaskać”.
Czy panowie Gursztyn i Wybranowski zadali sobie w ogóle pytanie, po co ktoś dostarczył im te materiały? Czy publikując je nie zaszkodzą w ten sposób śledztwu? Czy nie utrudni to dowiedzenie winy przestępcom? Albo może uniemożliwi potwierdzenie niewinności któregoś z dzisiaj posądzanych? Czym kierował się „tajemniczy” informator ujawniając im tajne (poufne?) informacje ze śledztwa? Czy w ten sposób dziennikarze nie stają się pionkami w grze, której celu w ogóle nie znają i nie rozumieją? Czy to oni wykorzystują informatora czy informator ich? A może są w tym wszystkim dla mocodawców informatora tylko „pożytecznymi idiotami”?
Czy dziennikarze i redakcja Rzeczpospolitej zadała sobie te wszystkie pytania? A jeśli tak, to jaka była na nie odpowiedź?
http://www.rp.pl/artykul/2,429906.html
http://www.rp.pl/artykul/430067_Sobiesiak_mowi__co_innego.html
http://wszolek.salon24.pl/155147,schetyna-i-drzewiecki-leza
http://wszolek.salon24.pl/155147,schetyna-i-drzewiecki-leza#comment_2179968
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka