Niniejszy post napisałem wczoraj późnym wieczorem i miałem wkleić go rano. Porządek zaburzył mi wywiad wysłuchany z dr. Antonim Dudkiem. Nie lubię katować jednego tematu, zwłaszcza gdy nie jest on moim konikiem, ale nie lubię też wyrzucać gotowej pracy, stąd jeszcze niniejsze krótkie postscriptum.
Nie będzie to usprawiedliwienie ani też nawet wytłumaczenie drogi życiowej gen. Jaruzelskiego. Nie będzie to też o samym generale a raczej przy okazji i obok niego. Jeżeli już, można to potraktować jako posłowie do szeroko pojętej historii. Chętni mogą widzieć w tym przykład roli spelnianej przez "pozytywnych idiotów" lub zaskakujący wpływ ich braku. Dla optymistów może to być dowód, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dla pesymistów będzie to dowód na brak „nagrody” w realnym życiu za szlachetne postawy jednostek i narodów. Dla cyników potwierdzenie, że w życiu popłacają jedynie postawy egoistyczne. A dla zwolenników PiSu jako argument mego absolutnego cynizmu i moralną degrengoladę.
Krzysztof Kłopotowski (oraz jeszcze jakiś dziennikarz i bloger, którego już nie pamiętam), napisali we wtorek o gen. Jaruzelskim, jak mógł inaczej poprowadzić swoje życie.
"Mógł przeżyć PRL przyzwoicie, choć skromniej. Nie musiał go czekać los tych Polaków, których rozstrzelane przez komunistów ciała widzimy na ekranie. Nie musiał jako agent Wolski donosić na kolegów i przyjaciół do siepaczy z Informacji Wojskowej. Nie musiał "podnosić zdolności bojowej" tzw. Ludowego Wojska Polskiego, które szykował do ataku na Zachód; godził się na to, aby pozostały tu zgliszcza nuklearne po amerykańskim kontrataku i cmentarzysko narodu. Nie widać w nim cienia zadatków na Konrada Wallenroda, który chciałby tej tragedii zapobiec ze środka reżimu, jak płk. Kukliński. Nie, gen. Jaruzelski to moskiewski janczar."
Nie skomentuję tego na ile i czy w ogóle było to realne, aby każdy z polskich komunistów tak alternatywnie przeżył PRL, czy PRL w ogóle by zaistniało, a jeśli tak jaką postać by przybrało. Trochę przewrotnie przytoczę za to pewną historię i tym sposobem zakończę u siebie temat gen. Wojciecha.
Był taki kaukaski naród... nazwy już nie pomnę. Całkiem zresztą niemały choć i nieduży. Dumny a bitny. Karku przed Carem zgiąć nie chciał, ni danin płacić, ni zwierzchni uznać. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Sam panem i suwerenem. Pokoju z Moskwą zawrzeć nie próbował. W pole wychodził z carskim wojskiem wojować. Gwałtem na gwałt odpowiadał, krwi dłużny Moskalom nigdy nie będąc. Trudów i ofiar nie skąpił jeno by wolność zachować. Wolność i dumę. Nikt zdradą honoru nie splamił. Nikt ucieczką nie zhańbił imienia swych ojców. Aż w czasie gdy Katarzyna Rzeczpospolitą Obojga Narodów do posłuchu przymusiła opór jej łamiąc, dumnych górali z Kaukazu również złamała. Z narodu całego po stu ponad latach walk w obronie wolności toczonych, zaledwie garstka kilkuset mężów i niewiast ostała się żywa.
Dziś śladu po nich żadnego już nie ma. Wtopiwszy się całkiem bez śladu w inne kaukaskie narody, pamięć o sobie zostawiwszy jeno niknąca, o ludzie co wyżej życia wolność i honor pojmowali.
Historia nie rozpieszcza pamięci zdrajców i kolaborantów. Lecz mając do wyboru biologiczną zagładę narodu, wolę ścierpieć takie postaci własnej historii jako zło konieczne ciesząc się, że nie mnie na próbę życie wystawiło. I chociaż wielu nie staje wyobraźni, to właśnie również kosztem ich honoru a naszej dumy, wzgardy, bólu, ofiar i gniewu, jako naród żyjemy. Jesteśmy dziś tym kim jesteśmy i po polsku mówimy.
http://klopotowski.salon24.pl/154307,czlowiek-horroru
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka