„…bo ja nie wierzę, aby rosyjska federacja miała dwóch agentów. Ałganowa i Gawriłowa. Ma ich o wiele więcej. Tych dwóch zdołaliśmy zidentyfikować. To, że oni się pojawiają, nie znaczy, że wielu innych nie pracuje w spokoju”
Rok 1997 był dla Polski bardzo ważny. To wtedy decydowały się losy naszego członkostwa w NATO. Na początku tego roku minister koordynator służb specjalnych ogłosił w wywiadzie, że w najbliższym czasie czekają nas skoordynowane działania rosyjskich służb specjalnych wymierzone w nasza wiarygodność. „Należy się spodziewać w najbliższym czasie ofensywy dyplomatycznej i rosyjskich służb specjalnych, m.in. z wykorzystaniem ich starych, dobrych kontaktów w świecie mediów zachodnich i organizacji społecznych” - ostrzegał minister Siemiątkowski. Jako człowiek od lat zajmujący się tematyką służb Siemiątkowski powiedział, że agentura rosyjska nie ma już charakteru prowadzenia czysto szpiegowskiej działalności. Jest to innego typu działalność, w której chodzi przede wszystkim o znaczne ograniczenie Polski w życiu międzynarodowym poprzez zmniejszenie jej rzetelności i wiarygodności jako przyszłego Sojusznika w NATO oraz wykreowanie obrazu Polski jako państwa prowadzącego nieodpowiedzialną politykę zagraniczną. Sieć agentury rosyjskiej to „agentura wpływu, która poprzez swoje usytuowanie w strukturach życia gospodarczego i politycznego może stwarzać klimat sprzyjający myśleniu alternatywnemu do członkostwa w NATO”. To ta agentura jako „spadkobierczyni KGB [ po rozwiązaniu KGB powstało w Rosji kilka służb zajmujących prowadzeniem wywiadu, najbardziej znana to oczywiście Służba Wywiadu Zagranicznego, którą od początku prowadził Primakow może bez trudu zorganizować masowe protesty czy wpływać na środowiska i osoby opiniotwórcze, które w różnych miejscach będą powtarzać: „Należy się ułożyć z Rosją. Rosja jest zbyt ważnym partnerem dla Zachodu, żeby poświęcać własne interesy na korzyść jakichś takich krajów środkowoeuropejskich”. Rosyjscy agenci będą dążyć do „przejęcia strategicznych sektorów polskiej gospodarki przez kapitał rosyjskich służb specjalnych, czego ujawnionym przykładem jest afera z Gawriłowem”. Takie działania nie będą się odbywać w świetle jupiterów, ale „spotkania odbywają się np. w Nowym Sączu, w Przemyślu, a ludzie chcą po prostu robić interesy. Do głowy im nie przychodzi, że to, co robią, leży w dalekosiężnych planach rosyjskich służb, zmierzających do zbudowania w Polsce silnego prorosyjskiego lobby”. Zatem według Siemiątkowskiego rosyjskie „służby specjalne idą wielotorowo, szukając punktów zaczepienia wszędzie, gdzie się da”. Zarówno poprzez lobbowanie, intratne kontrakty dla wybranych prorosyjskich ludzi jak i próbując „pokazywać, że mamy do czynienia z krajami aspirującymi do NATO, których elity są niepewne - z jednej strony skorumpowane, z drugiej pozostające w dyspozycji np. swoich dawnych mocodawców”.
Po opublikowaniu wywiadu, Siemiątkowski na cztery dni udał się z wizytą do RFN, gdzie przebywał na zaproszenie Bernda Schmidbauera, swojego odpowiednika w gabinecie kanclerza Niemiec. Głównym tematem miałoby być ocena sytuacji w kontekście możliwości wpływu rosyjskich służb na proces rozszerzenia NATO. W tym celu rozmawiał również z szefem wywiadu BND, kontrwywiadu BfV i przewodniczącym komisji ds. służb specjalnych Bundestagu.
Premier Cimoszewicz, odnosząc się do wypowiedzi swojego ministra, powiedział, że „nie wyklucza” takich prowokacji, ale jest to „potencjalne ryzyko”, a nie skomasowana prowokacja:, „jeśli jest tak, jak mówi minister Siemiątkowski, to rosyjskie służby specjalne robią swoje, a polskie swoje”. Prezydent Kwaśniewski początkowo był nawet za odwołaniem Siemiątkowskiego, ale ostatecznie nie uczynił tego. Później przyznał w „Sygnałach dnia”, że „nasila się wiele działań, których celem ma być wykorzystanie argumentu, iż Polska nie jest przygotowana do członkostwa w NATO lub też nie może być traktowana jako w pełni wiarygodny partner”.
Komentując później wystąpienie Siemiątkowskiego w 1997 roku, o możliwej prowokacji ze strony Rosji, Wałęsa powiedział: „moje znajomości mówią, że SLD był dość daleko zaangażowany w różnego typu współpracę. Natomiast nie mogę nic udowodnić, a mogę być wzywany do udowadniania. Gdyby jeszcze trochę potrwało moje prezydentowanie, to wiele wielu tym ludziom zdążylibyśmy udowodnić”. Według niego wypowiedz ministra to „działanie rozpaczy” i ma na celu niejako wyprzedzić spodziewany atak, bo „ktoś doszedł do wniosku, że lepiej je ujawnić. Potem powie się, że to prowokacja”.
Były minister SW Andrzej Milczanowski, który ujawnił powiązania Oleksego z wywiadem rosyjskim, powiedział, że taka wypowiedz to „manewr taktyczny wyprzedzający ewentualne dalsze informacje dotyczące powiązań niektórych osób z kręgu aktualnej elity władzy z rosyjskim, a uprzednio radzieckim wywiadem”. Według niego „jest to przejaw szerszych zaplanowanych działań, mających odwrócić uwagę od rzeczywistego stanu spenetrowania postkomunistycznej elity władzy i zamazania obrazu faktycznego lobbingu rosyjskiego istniejącego wśród działaczy SdRP”. W wywiadzie dla „Życia” Milczanowski mówił: „Istnieją jakieś przewidywania ze strony pana Siemiątkowskiego i to jest nieprzemyślaną próbą wyprzedzenia jakiejś prowokacji. To jest próba obiektywizowania, polegająca na tym, że oto nie oszczędza się nawet własnego stronnictwa SLD, PSL, opozycji. Tu jest coś w rodzaju przejęcia inicjatywy, przejścia do kontrofensywy. Z drugiej strony widać obawę przed tym, co nastąpi. Może za dwa, trzy tygodnie sytuacja będzie bardziej wyrazista, a pan Siemiątkowski przedstawi, być może, jakieś konkrety. Jeśli nie, to okazałby się on człowiekiem zupełnie niepoważnym, a to wszystko nazwałbym wtedy żałosnym”. I dalej mówi: „Dla mnie jest jasne, że po tym oświadczeniu powinna wszcząć postępowanie prokuratura. Tu musi być reakcja. W sprawie Oleksego spotkałem się z zarzutem ze strony posłów SLD, ze zbyt późno zawiadomiłem prokuratora. A tu minister mówi, ze działa agentura wpływu we wszystkich elitach politycznych, siatka rosyjska opętała polska gospodarkę, torpeduje wejście Polski do NATO, Unii Europejskiej. To jest stan najwyższego zagrożenia państwa. Jeśli za tym nie pójdą konkrety, to każdy dojdzie do wniosku, że to jest bluff. A jeśli bluff to, w jakim celu?”.
Członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych Bogdan Borusewicz na bieżąco ustosunkował się do wypowiedzi Siemiątkowskiego i powiedział, że „nie zna przykładów na kontakty służb rosyjskich z opozycją, a cel wypowiedzi Siemiątkowskiego ma nadzieję poznać w rozmowie z nim”. Członek SLD i sejmowej komisji ds. służb specjalnych Żelazowski tak odniósł się do wypowiedzi kolegi partyjnego w jednej z rozgłośni radiowych: „byłem zdziwiony tą informacją, bo przecież jest jasne, że Polska i każdy inny kraj jest przedmiotem zainteresowania najróżniejszych wywiadów i odkrywanie tego rodzaju Ameryki jest bez znaczenia”. Były członek komisji ds. służb oraz komisji badającej sprawę Oleksego, Ryszard Bugaj tak skomentował wypowiedź ministra Siemiątkowskiego: „minister polskiego rządu nie ma prawa mówić o rzeczach tak istotnych, nie udowadniając tego. Tym bardziej, ze jego wiedza opiera się, mam taką nadzieje, na materiałach operacyjnych polskiego wywiadu”. Bugaj sądzi, iż ta wypowiedź ma charakter „ucieczki do przodu” postkomunistycznych polityków, którzy w ten sposób próbują zapobiec szantażowi ze strony rosyjskich służb specjalnych.
Ówczesny szef MSWiA Miller, który sam był oskarżony o przyjęcie pożyczki z KPZR, poparł partyjnego kolegę z rządu: „jeżeli Zbigniew Siemiątkowski mówi w ten sposób, to znaczy, że wie, co mówi”. Oleksy określił doniesienia Siemiątkowskiego jako sensacyjne, a później w rozgłośni radiowej dodał, iż oczekuje „dalszego ciągu” tej wypowiedzi.
Były szef UOP Piotr Naimski zaś przedstawił opinię, że „możliwości wpływania przez Rosję na polską gospodarkę i politykę są ogromne”. Dodał również, że „podejmowana jest próba związania gospodarek tych państw z Rosją, czego efektem ma być ograniczenie suwerenności gospodarczej i politycznej”. Piotr Naimski razem z Marianem Krzaklewskim, Andrzejem Ananiczem, Romualdem Szeremietiewem i Czesławem Bieleckim otrzymali w tym czasie zaproszenie do siedziby NATO i do odwiedzenia jednej z jej bazy na terenie Turcji. Według Jana Olszewskiego, wypowiedź ministra Siemiątkowskiego ma związek z tym, co wówczas donosiła prasa rosyjska. Według tamtejszych gazet Kwaśniewski miał poinformować Primakowa, że nie dopuści do wstąpienia Polski do NATO. Rzecznik prasowy AWS Piotr Żak ostro skrytykował wypowiedź Siemiątkowskiego przypominając, iż rok wcześniej ten sam Siemiątkowski bronił Oleksego i mówił, iż nie ma zagrożenia ze strony rosyjskich służb. Antoni Macierewicz przy tej okazji pozwolił sobie na głębszą analizę: „Zawsze twierdziłem, że polskie służby specjalne nie istnieją. Jest to konglomerat osób pobierających wysokie pensje, ale niezdolny do zapewnienia bezpieczeństwa państwa”.
Zdaniem „Wprost”: „Zbigniew Siemiątkowski, nadzorujący w imieniu premiera UOP, wskazał na niebezpieczeństwo ingerowania Rosji w polskie sprawy, nie powiedział, więc niczego nowego. Minister popada w hipokryzję, gdy odkrywa zagrożenia – sugerując przy tym, że dotyczą one wszystkich sił politycznych w Polsce - do jakich w znacznym stopniu przyczyniła się formacja, z której sam się wywodzi”.
Jak przyznał organizator spotkań polsko – rosyjskiego biznesu w Krynicy Zygmunt Berdychowski:„Przeżyłem ciężkie chwile, kiedy Zbigniew Siemiątkowski powiedział publicznie, że rosyjskie służby specjalne infiltrują życie publiczne pod przykrywką działalności gospodarczej. Bałem się, że z forum w Krynicy zrobią bandę szpiegów i zniszczą lata mojej ciężkiej pracy, aby stworzyć forum pozwalające spotykać się politykom i biznesmenom z różnych partii i krajów”.
W sposób najbardziej nerwowy zareagował polski MSZ. Rzecznik tego ministerstwa oświadczył: „uważamy, że istnienie i działalność służb specjalnych mieści się w prerogatywach demokratycznego państwa. Ich rolą jest obserwowanie istniejącej sytuacji oraz identyfikowanie zagrożeń. Nie uważamy natomiast za potrzebne, aby sprawy te były przedmiotem spekulacji i dowolnych komentarzy. Nie służy to celom realizowanym przez polską politykę zagraniczną”.
Wywiad, jakiego udzielił „Rzeczpospolitej” Siemiątkowski wywołał duże poruszenie nie tylko w Polsce, ale i na arenie międzynarodowej. Do wypowiedzi Siemiątkowskiego odniósł się nawet sekretarz generalny NATO Javier Solana. Spotkał się on z przebywającym wtedy w Brukseli premierem Cimoszewiczem i na konferencji prasowej oznajmił, że „ta sprawa jest zbyt dramatyzowana, nie ma w niej jak dotąd żadnych dowodów. Następnie dodał najważniejsza rzecz: „proces rozszerzenia NATO toczy się według planu”.
Ambasada Rosji na ostrzeżenie Siemiątkowskiego zareagowała wydając oświadczenie, w którym czytamy: „wyrażamy zdumienie w związku z zamieszczonymi w polskich środkach masowego przekazu oświadczeniami wysokich przedstawicieli rządu RP, które zawierają ogólnikowe oskarżenia o organizowanie prowokacji ze strony rosyjskich dyplomatów i służb specjalnych”. Zwróciła się tez z oficjalną prośbą o wyjaśnienie wypowiedzi Siemiątkowskiego.
W swoim oświadczeniu rosyjskie MSZ nazwało wystąpienie Siemiątkowskiego jako „antyrosyjskie i nieodpowiedzialne działanie”. Politycy polscy według przedstawiciela rosyjskiego MSZ „chcą utrzymać obraz Rosji jako wroga, z którym nie warto rozmawiać i brać pod uwagę jego interesów”.
Rzecznik prasowy Służby Wywiadu Zagranicznego SWR Tatiana Samojlis powiedziała, że integracja Polski z NATO jest dyskutowana w ramach normalnych relacji na odpowiednim szczeblu, w tym także służb specjalnych, ale „nie ma jednak żadnych podstaw, aby dopatrywać się w tym określonych, specjalnych, a tym bardziej tajnych przedsięwzięć SWR. I o tym pan Siemiątkowski doskonale wie”. Cała wypowiedz Siemiątkowskiego służyła temu, aby „przedstawić tych Polaków, którzy mają odmienne od oficjalnego zdanie w sprawie NATO jako „ludzi Moskwy” oraz symulowanie obecności rosyjskiej ekspansji w tym celu, aby ostatni wątpiący zmienili zdanie”. Zastępca SWR Borys Łabusow dodał tylko, że jego służby nie prowadzą „szczególnie aktywnych działań w Polsce”.
Rumuński minister spraw zagranicznych Adrian Severin podzielił zdanie Siemiątkowskiego w wywiadzie dla belgijskiego dziennika „Le Soir”. Uznał, że podobne działanie rosyjskich służb są obecne i w jego raju, i z tego wzglądu Rumunia powinna znaleźć się w pierwszej grupie państw przystępujących do NATO. Czeski dziennik „Denni telegraf” wyjawił, że na terenie Czech działa kilkuset rosyjskich szpiegów, którzy, przed szczytem NATO w Madrycie, gdzie miało nastąpić przyjęcie nowych członków, będą organizować działania, mające temu zapobiec.
Samo wystąpienie ministra przed komisją zostało różnie ocenione. Nawet przedstawiciele tej samem partii, mieli odmienne zdania. Wicemarszałek Sejmu Zych uznał je za „obszerne i wnikliwe, oparte na źródłach i materiale źródłowym”, a jego partyjny kolega, były premier Pawlak mówił, że „Siemiątkowski powiedział niewiele ponad to, że oficerowie rosyjskich służb próbują docierać do polityków”. Z tą drugą wypowiedzią zgodził się nie tylko przedstawiciel SLD, przewodniczący tejże komisji, Żelazowski, ale i członek UW Borusewicz, który przyznał, iż „nie stało się nic, co by uzasadniało takie sformułowania ministra”. Prezydent Kwaśniewski na wypowiedź Siemiątkowskiego zareagował nerwowo. Początkowo, jak już wspomniałem, nawet chciał go zdymisjonować, ale jak przyznał później „odbyłem w środę wieczorem długą rozmowę z Siemiątkowskim i wywnioskowałem z niej, że zagrożenia są istotne, ale mam wątpliwości, czy należało z nich czynić sensacje prasowe”. Wypowiedzi Siemiątkowskiego nie spodobały się również ministrowi SZ Rostiemu. Spotkał się on nawet w tej sprawie z ambasadorem Rosji Leonidem Draczewskim. Rosati twierdził, że tego typu wypowiedzi dostarczają na Zachodzie argumentów ludziom przeciwnym naszym staraniom o wejście do Paktu Północnoatlantyckiego, ponieważ zbytnio antagonizujemy Rosję, co na pewno nikomu się nie podoba.
"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka