Kadr z filmu "Hubal"
Kadr z filmu "Hubal"
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
9797
BLOG

Zmarł Ryszard Filipski - niszczony geniusz

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Z pozycji i perspektywy ‘niespiesznego przechodnia’, albo (jak pisano w teorii powieści, której ojcem jest Gustaw Flaubert) - "lustra na gościńcu", lub 'pieska przydrożnego’ (Miłosz) -  piszę o ludziach wybitnie uzdolnionych. Nie oceniam ich po 'kolorze krawata', bo miarą ich wielkości jest Ponadczasowa Sztuka, jaką uprawiają po Mistrzowsku. Nie są to monolity, postaci pomnikowe, tylko ludzie żywi, z krwi i kości, często także ze swoimi ułomnościami w tak zwanym życiu prywatnym, codziennym. Do każdego można się przyczepić, ‘upupić’ go, przylepić mu łatę, wsadzić do szuflady i zamknąć ją na siedem spustów. Najczęściej klucznikami są miernoty, które nic nie wnoszą do świata poza zdrożnym kokietowaniem bagiennego zastoju i patosem własnych osobowości.

Ryszard Filipski. Genialny aktor wielokrotnie porównywany z Genem Hackmanem. Fenomenalny odtwórca roli ostatniego polskiego „zagończyka”, legendarnego majora Hubala. Narodowiec z przekonania - niewygodny dla każdej władzy. Przez pewien czas szeregowy członek pzpr, podpisał list 2000 potępiający Jacka Kuronia i Adama Michnika. Uczulony na zbrodnie Izraelitów w Służbach Bezpieczeństwa, ale nie antysemita!  Antyniemiecki! Nigdy nie był członkiem Z. P. "Grunwald", jednak bronił go mec. Jerzy Kossecki i reż. Bohdan Poręba. Zakochany do szaleństwa w Marszałku Piłsudskim – nieomal utożsamiający się z Nim i ‘organizujący patriotyczne zbiórki w lesie’ - jednak wytykający Mu antydemokratyczny Przewrót Majowy… Doprowadzony do śmierci i cudem uratowany przez Bożą interwencję…

Głowa mała, rozum krótki! ‘Bądź tu mądry i pisz wiersze’, jeśli ktoś jest taki mądry i bez winy – niech pierwszy rzuci kamień… Jednak napiszę notkę o tym polskim wybitnym Aktorze urodzonym we Lwowie 17 lipca 1934 roku. Nie wartościuję, a uczciwie relacjonuję. Z góry przepraszam za długość 'notki', bowiem Filipski - to osoba pełna treści, o przebogatej osobowości i takich dokonaniach. 

Geniusz aktorstwa -- postać tak bardzo wyrazista, że już ta cecha stanowi jak gdyby samoistną wartość: wypełnia kadr filmowy, stwarza określoną atmosferę. ORYGINALNOŚĆ propozycji Aktora polega na stosowaniu - w formie doskonałej - świetnego manewru wobec widza: Jego z gruba ciosani bohaterowie, niezbyt wrażliwi, wraz z rozwinięciem fabuły filmu owej toporności i niewrażliwości nadają głębszy sens. Jeśli zgłębić Jego dokonania, to nagle uświadamiamy sobie, że aktor nie został zamknięty raz na zawsze w obrębie ustalonych typów i sytuacji, że ma szansę grać również i te role, które są jak gdyby na przekór jego warunkom fizycznym. W każdej z ról jest niesłychanie wiarygodny.

Owa wiarygodność wybitnie kroczyła w parze z innym przymiotnikiem, bo tak się składa, że o Artyście powiada się, że jest Człowiekiem zawsze i dla każdej władzy niewygodnym -- to określenie przylgnęło do aktora, stanowiąc tym samym potwierdzenie Jego nieszablonowego, 'buntowniczego' charakteru. Nie lubi MNIEMANOLOGII, nienawidzi HIPOKRYZJI i już dzięki temu potwierdza ISTOTĘ... FAKTU. Nigdy też nie pospolitował się, nie dał się złamać, stłamsić, mając jednocześnie odwagę przyznać się do nie do końca przemyślanych decyzji.

Znany w środowisku z bardzo niekonwencjonalnego podejścia do zawodu: "Zawód aktora jest zawodem niepoważnym, choć może stać się POSŁANNICTWEM.” Udowodnił to Ryszard Filipski wielokrotnie, rolami o przeogromnym ładunku prawdziwości, szczerości i rzetelności przy odtwarzaniu ról takich jak: Grota Roweckiego, Hubala, czy Marszałka Piłsudskiego. Nawet w czasie przerw pomiędzy kadrami wykazuje się innością: w czasie przerwy śpi na stojąco, regenerując siły.

A jak się kojarzy widzowi? Większości z niezłomnością, wielką determinacją, znakomitym warsztatem i... PATRIOTYZMEM, za który tak Aktora łajano i szkalowano. Nazywano Go komuchem, faszystą, klerykałem, a zatem dlaczego odbiera się Filipskiemu prawo, aby sam siebie nazwał, określił, jak - czuje?

"BYŁEM, JESTEM I BĘDĘ POLAKIEM" -- sztandarowe i znamienne słowa Artysty -- zawsze i dla każdej władzy niewygodnego, w zależności od "potrzeby" nazywanego -- by nie rzec przezywanego. Nie dostrzeżono, że Ryszard Filipski był i jest PATRIOTĄ, narodowcem, który nigdy nie "przefarbował się" na rewizjonistę! Cóż w tym dziwnego, że komuś zależy na kraju, w którym żyje - Ojczyźnie - i głosi to publicznie?!

Ryszard Filipski z jednej strony był wielbiony przez polską publiczność, z drugiej zaś – uchodził za jednego z najbardziej kontrowersyjnych artystów okresu PRL-u. Będąc na szczycie, filmowy HUBAL z dnia na dzień stracił cały swój dorobek, został osaczony, zniszczony i… stał się nędzarzem…  -- za Prawdę głoszenia swoich poglądów, ocen wynikających z Wiedzy o SB Izraelici stali się obsesją polityczną Aktora, ale pamiętajmy, że nie tylko: antyniemieckość, to druga nurtująca Go kwestia. (Świetnie ujął te kwestie, tematy Jerzy Karaszkiewicz w swojej książce "Pogromca łupieżu". Polecam Państwu, tę lekturę).

Laureat „Złotej kamery” tygodnika Film. Porównywany do Gene’a Hackmana. Był w filmie kimś takim, jak Jean Gabin, czy Spencer Tracy. W przekonaniu reżysera Janusza Majewskiego Ryszard Filipski jest najlepszym polskim aktorem, jaki kiedykolwiek pojawił się w teatrze czy kinie, charyzmą nie ustępujący Gerardowi Depardieu. Jego role charakteryzują się znakomitym ŁADUNKIEM WEWNĘTRZNYM, znakomicie gra SYLWETKĄ, wykorzystując specyficzny gest, mimikę, aparycję.

Naturalny, zawsze wiarygodny, o nieprzeciętnych możliwościach aktorskich; odgrywane przez niego postaci cechują się różnorodnością, przy ogromnej wszechstronności zainteresowań. Tego typu uwarunkowania wymagają od aktora niebywałej sprawności intelektualnej i fizycznej. Gdyby mieszkał w USA, byłby drugim Clintem Eastwoodem. Dlaczego nikt dzisiaj nie pamięta, kim był Genialny Ryszard Filipski, który kończy 84 lata? Aktor predestynowany do kreowania ról osobników z peryferii, wspaniale wpisał się w pejzaż filmowy tamtego okresu. Dlaczego nikt już nie pamięta, bądź nie chce pamiętać, jakim znakomitym twardzielem polskiego kina sensacyjnego był Filipski na przełomie lat 60. i 70.?

Ryszard Filipski -- lwowiak, syn tramwajarza absolwent krakowskiego gimnazjum pijarów przyszedł na świat w 1934 roku. Egzamin eksternistyczny w krakowskiej szkole teatralnej zdał 24 lata później. Na scenie zadebiutował w roli Valorina w "Ich głowach", Marcela Ayme, w reżyserii JERZEGO ANTCZAKA - w łódzkim Teatrze 7.15. Tak się złożyło, że owa współpraca, owo spotkanie okazało się być niezmiernie istotnym. Dlaczego? Ryszard Filipski nie lubi mówić o Mistrzach, ale to nazwisko wymienia nader często.

W filmie zadebiutował jeszcze podczas studiów w 1955 roku w nowelowym filmie sportowym „Trzy starty” oraz wojennym „Godzina nadziei”. Choć były to zaledwie epizody, zaś nazwisko nie wymienione w „tyłówce”, ani – jak to się mówi z przymrużeniem oka – na liście płac… -- to młody Filipski już wtedy rzucał się w oczy. Wyjątkowo męski, uparty, czasem przekorny - narzucający otoczeniu swoją wolę, na każdym kroku podkreślał indywidualność. Wkrótce te cechy stały się jego znakiem rozpoznawczym. W pierwszoplanowej roli zadebiutował w 1956 roku w dramacie społecznym „Koniec nocy”.

-- Właśnie Edek, którego grałem, jeden z bohaterów tego filmu – silny, bezwzględny – sprawił, że zaszufladkowano mnie do typu "brutalnych mężczyzn". Następne role proponowano mi mniej więcej tak: "Czy może pan do nas przyjechać na piątek?"; pytałem wówczas po co – odpowiedź brzmiała: "-- Rola niewielka, ale dla filmu ważna; a dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią...” -- mówił w 1968 roku w wywiadzie dla "Filmu".

Szybko przylgnęła do niego łatka „brutala i zabijaki”. Popularna jest opinia, że gdyby aktor urodził się w Stanach Zjednoczonych, grałby twardych gliniarzy, gangsterów, cynicznych szeryfów czy zimnych morderców. BYŁBY DOCENIONY I ZAJĄŁBY NALEŻNE MU MIEJSCE NA FILMOWYM PARNASIE. W PRL-u musiał zadowolić się rolami żołnierzy, milicjantów, esesmanów i agentów wywiadu. Bez względu jednak na rodzaj odgrywanej postaci, Filipski tworzy role niezmiernie wiarygodne, prawdziwe, współgrające z Jego wewnętrznym "ja".

Grał między innymi u Wajdy, Morgensterna, Komorowskiego, w krakowskich teatrach u Swinarskiego i Jarockiego. Odmówił współpracy Szajnie, Kantorowi i Grotowskiemu. Jego rolą w ekranizacji „Przekładańca” zachwycił się sam Stanisław Lem. Równolegle z sukcesami w filmie rozwijała się jego kariera teatralna. Występował w Łodzi, z której wrócił do Krakowa. Bezsprzecznie jeden z najlepszych i najbardziej filmowych aktorów, jacy pojawili się w Polsce. Niezbyt chwalebnie opisał Aktora Marian Brandys w swoim "Dzienniku 1976-77". Jednak należy pamiętać, że sam autor nie miał najlepszej opinii, również i w tamtym okresie...

@ W listopadzie 1972 roku Eref wystawił monodram "Ja i mój brat" -- polemikę z antologią Władysława Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny "Ten jest z ojczyzny mojej". A i owszem: Filipski podkreślał pomoc Polaków niesioną Żydom, ale WYEKSPONOWAŁ RÓWNIEŻ ROLĘ ŻYDOWSKICH KOLABORANTÓW - JAKO PIERWSZY POKAZAŁ SŁYNNĄ POLICJE ŻYDOWSKĄ. I TO BYŁ WŁAŚNIE POCZĄTEK POTWORNEJ, SZALEŃCZEJ WRĘCZ NAGONKI NA AKTORA! "-- Nie powiedziałem w tym spektaklu niczego innego niż to, co powiedział Roman Polański w "Pianiście", z jedyną różnicą: powiedziałem to 31 lat wcześniej" -- wypowiadał się niedawno Artysta.
------------------
@ Powróćmy jednak do końca lat 60. To wtedy potwierdziła się silna pozycja Aktora, kiedy otworzył pierwszy prywatny teatr, krakowski Eref-66. Brandys pisał był, że „Posłannictwo polityczne aktora ujawniło się po wydarzeniach marca 1968 roku na fali moczarowskiej nagonki. Filipski skupił wokół siebie aktorów „uchodzących za szowinistów i… antysemitów”. (Sic!)

„Z zasady nie jestem przeciwny jakiemukolwiek człowiekowi z powodu jego przynależności narodowej, bo uważam taki pogląd za głupi, nie pozwala mi na to także moja religia, albowiem katolicyzm w swej istocie zobowiązuje do otwarcia się na zewnątrz, na każdego człowieka. To jednak nie zwalnia mnie od dawania świadectwa prawdzie: Jeśli ktoś będzie twierdził, że stalinowską bezpieką w ZSRR i PRL rządzili aborygeni, a nie Żydzi - to temu zaprzeczę” - wyznał był Ryszard Filipski po latach, odpowiadając na zarzuty o swój antysemityzm.

Działalność teatru wzbudzała skrajne emocje, a krytyk - Tadeusz Nyczek po latach napisze, że przyzwoici ludzie tam nie chodzili… Atmosferę wokół Erefu-66 podsycał sam Ryszard Filipski, najprawdopodobniej z przekory w ogóle nie rozwiewając plotek na swój temat, a przekorny bywał często, bardzo często….

KIEDYŚ POWIEDZIAŁ BYŁ: „- WET ZA WET. ZŁO KRZYCZY NA MNIE, A JA NA ZŁO!... PRAWDA ZWYCIĘŻY!” I… POLEGŁ BYŁ NICZYM NAJWIĘKSZY AKTOR MARLON BRANDO, KTÓREGO ZNISZCZYŁO – powiedzmy… - HOLLYWOOD.

Najbardziej znanym filmem z udziałem Filipskiego okazał się „HUBAL” z 1973 roku, w reżyserii Bohdana Poręby. O ambiwalentnym stosunku do aktora niech świadczy fakt, że obsadzenie go w tytułowej roli było jednym z powodów, dla których scenarzysta filmu Jan Józef Szczepański wycofał swoje nazwisko. Ryszard Filipski zaś w stu procentach zespolił się z graną postacią. Bardzo ważne dla Aktora było pokazanie Hubala nie jako watażkę, a bohatera z krwi i kości – Bohdan Poręba wybrał do tej roli Filipskiego, bo jak rzekł był: „Jego nie trzeba uczyć patriotyzmu!”

Powstał znakomity epicki obraz, ze ścieżką dźwiękową Wojciecha Kilara. Filipski nie tylko zagrał, ale wręcz identyfikował się z Hubalem. Ten stopień identyfikacji pogłębił, kupując konia -- cały Kraków był świadkiem jego konnych przejażdżek, z ulubionym wilczurem u boku, w mocno wyglancowanych oficerkach. Dla jednych była to ekstrawagancja, dla innych utożsamienie z bohaterem, dla innych pomysł Aktora na życie. W tym wszystkim najlepsza była jednak postawa Filipskiego: najzwyczajniej na tyle polubił i szanował Hubala, że ten stał się dla niego poniekąd określonym wzorem.

Znakomicie Filipski odnalazł się w roli Marszałka Józefa Piłsudskiego -- w filmie "Zamach stanu", starając się wiernie odtworzyć wszystkie fakty historyczne z lat 1926-1931. Sama scena wiecu, zwołanego przez Wincentego Witosa WESZŁA DO HISTORII KINA POLSKIEGO I ZOSTAŁA UZNANA ZA MAJSTERSZTYK REŻYSERSKI (Mały Rynek w Krakowie zgromadził wtedy 16 000 ludzi, aby w pełni oddać tamtejsze sceny historyczne), a w scenie Procesu Brzeskiego Filipski zrezygnował ze statystów, angażując ponad 200. znanych aktorów). Za rolę Filipski został obsypany nagrodami, potwierdzając jednocześnie pozycję jednego z najbardziej cenionych, lubianych aktorów w kraju.

Wymienić należałoby również film o dylematach moralnych -- "Południk zero", w niczym nie ustępujący obrazowi "Prawo i pięść", a nawet oceniany wyżej. Autorem scenariusza był Aleksander Ścibor-Rylski. Jego pech polegał tylko na tym, że powstał po tamtym. Z jego bohatera, Bartkowiaka, byłby dumny John Wayne - znakomita, finałowa scena, kiedy to widzimy spoconą, umęczoną twarz aktora, w wymiętym mundurze, z tak charakterystyczna "ciszą" w tle…

Schyłek kariery Ryszarda Filipskiego przyszedł z początkiem lat 80. Pod naciskami Stowarzyszenia Filmowców - rozwiązano w 1981 roku prowadzony przez niego Zespół Filmowy „Kraków”, a film Jego autorstwa - „Zamach stanu” – choć bardzo chwalony przez krytyków, nie cieszył się zainteresowaniem widzów. Szkoda - bo wykreował bardzo dobrą rolę, dbając o każdy szczegół, nie tylko jeśli idzie o charakteryzację… W dalszym ciągu pozostaje wierny swojemu credo: "JEDYNY DYKTAT, JAKIEMU PODLEGA ARTYSTA, TO DYKTAT MORALNY. A JEŚLI WYRÓSŁ Z TEJ ZIEMI, TEJ ZIEMI POWINIEN ODDAĆ WSZYSTKO!"

Zgorzkniały, obrażony na całe środowisko i dawnych kolegów, Ryszard Filipski udaje się na emigrację wewnętrzną. Porzuca aktorstwo, wyprowadza się do Białowieży i tam wraz z żoną hoduje konie. Pisze książkę, czasem pojawia się w Warszawie (formalnie jest jeszcze zastępcą szefa literackiego zespołu filmowego "Iluzjon"). W tym też okresie odrzuca wszystkie kolejne propozycje. Pytany o powód, w tylko dla Niego charakterystycznym stylu odpowiada: "ŻEBY NIE ZASRAĆ SOBIE DROGI DO TRUMNY". W tym czasie rozpada się Jego małżeństwo -- Filipski traci dorobek całego życia… Opuszcza Zamojszczyznę, przez rok mieszka jak nędzarz w szałasie. CZYTA BIBLIĘ I CZEKA NA ŚMIERĆ…

Beznadziejna sytuacja zmienia się, kiedy Aktor poznaje swoje przeznaczenie - LUSIĘ OGIŃSKĄ, młodą, piękną, mądrą dziewczynę, bardzo zdolną poetkę -- patriotkę. Para zamieszkuje razem, rodzą się dzieci. Są szczęśliwi, choć bardzo, bardzo biedni. Obskurne mieszkanie w Ursusie zamienią jednak dzięki znajomemu - na mały dom w Podkowie Leśnej, gdzie zamieszkują z kotami i psem. Aktor powie: "Moja nowa wojna o życie w zgodzie z Bogiem i własnym sumieniem zaczęła się 2. 09. 1996 roku i trwa do dziś"... W pojawieniu Lusi dostrzegł Bożą Interwencję.

Pod koniec lat 80. wycofuje się z życia publicznego. Owocem Jego przemyśleń była wydana w 1997 roku książka "Mzehomo". Jeszcze w 1993 roku wystąpił w filmie Waldemara Dzikiego "Lazarus"... Następuje przerwa w działalności Aktora, który ma świadomość, że "cenzury nie ma, ale pozostała - jakże warunkująca jego działania - poprawność polityczna".

-----------------------------------------------------------------

Do aktorstwa powrócił w 2003 roku, kiedy Jerzy Hoffman obsadził go w „Starej baśni”, gdzie zagrał Wisza, ojca głównej bohaterki, starszego piastowskiej wsi. Od tego momentu można mówić o powrocie Filipskiego na ekrany kin i telewizorów. Jesienią 2004 roku telewizja rozpoczęła nadawanie serialu policyjnego „Kryminalni”, w którym Ryszard Filipski gra rolę doświadczonego komisarza Grodzkiego. Wiosną 2005 roku na ekrany kin wszedł film „PitBull” (reż. Patryk Vega), życzliwie przyjęta przez krytykę opowieść o pracy policjantów z wydziału zabójstw. Tu Filipski zagrał Wora, "sędziego" ormiańskiej mafii w Polsce.

W 2008 roku wraca do kina za sprawą roli w „Rysie” w reżyserii Michała Rosy. Rolę w "Zaginionej" przyjął, bo jak stwierdził bardzo przystawała do naszych czasów, w których ludzie PORZUCAJĄ WSZELKIE WARTOŚCI, BY ŚCIGAĆ SIĘ ZA PIENIĘDZMI.

W tym roku, 17 lipca, Aktor skończy 84 lata. W niedawnej wypowiedzi dla „Tygodnika Powszechnego” zaznaczył, iż w życiu zrobił parę dobrych i złych rzeczy, z których nie zamierza się nikomu tłumaczyć. Wraz z żoną nakręcił serię wywiadów z filozofem Mieczysławem Krępcem, wydaje płyty z piosenkami patriotycznymi oraz książeczki dla dzieci autorstwa żony, Lusi Ogińskiej. Swoją decyzję o wycofaniu się z zawodu ocenia raczej negatywnie. W jednym z wywiadów powiedział krótko o tej decyzji: „Żałuję! Poglądów nie zmieniłem, albowiem DYSKUTUJMY Z FAKTAMI A NIE Z MNIEMANOLOGIĄ.”

„Eksponowani medialnie w tamtych czasach to byli: Wajda, Zanussi i Kutz, a ja stale „leżałem na półkach!” Myślę, że już telewizja za to płaci, bo ma na półkach pięć godzin mego filmu (Nie wyemitowany do dziś serial „Kto ty jesteś” - przyp. marr)". Trudności z dopuszczeniem do emisji miał również i "Zamach stanu", "Wysokie loty", "Orzeł i reszka". Najbardziej jednak kuriozalna była próba niedopuszczenia Filipskiego do roli Hubala…

W 2004 roku zrealizował serial dokumentalny, którego głównym bohaterem jest dominikanin o. Mieczysław Albert Krąpiec, filozof (film emitowany był w katolickiej telewizji Trwam).

RESUME  wraz z uzupełnieniem dokonań artystycznych Ryszarda Filipskiego

Jako aktor najbardziej kojarzony z filmową rolą Hubala (1973) – majora Henryka Dobrzańskiego, w filmie Bohdana Poręby. Także – posępnego wachmistrza Soroki, przybocznego Kmicica z „Potopu” (1974) Jerzego Hoffmana. Ceniony w środowisku aktorskim za umiejętności warsztatowe. Przykuwał uwagę nawet na drugim planie („Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, reż. Janusz Majewski, 1969). Z powodu warunków fizycznych, przez pewien okres etatowy "twardziel" polskiego kina sensacyjnego przełomu lat 60. i 70. ubiegłego stulecia: zawzięty kapitan milicji w „Tylko umarły odpowie” (1969, reż. Sylwester Chęciński), agent kontrwywiadu z „Brylantów pani Zuzy” (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w "polskim westernie" „Południk zero” (1970., reż. Waldemar Podgórski).

W wywiadzie prasowym mówił o tym w następujący sposób: -- Lubiłem rolę Staszka w "Cierpkich głogach" (...). Przypominam o tym dlatego, że dzięki tej roli pozbyłem się pieczątki "aktora od morderstw, bijatyki i gwałtów".

Aktor chętnie podejmował próby przezwyciężenia filmowego emploi: świetnych recenzji doczekała się Jego rola zmęczonego i zdezorientowanego życiem czterdziestolatka w „Molo” (1968, reż. Wojciech Solarz); brawurowo zagrał rolę adwokata w groteskowym „Przekładańcu” (1968) Andrzeja Wajdy; w „Wycieczce w nieznane” (1967., reż. Jerzy Ziarnik) był bon-vivantem, którego zmienia przypadkowa wizyta w Muzeum Zagłady w Oświęcimiu.

W dorobku filmowym (50 ról filmowych) ma również role w serialach telewizyjnych: jako król Władysław Łokietek wystąpił w młodzieżowym „Znaku orła” (1977, reż. Hubert Drapella), jako wojewoda Jakuszyn w „Ile jest życia” (1974, reż. Zbigniew Kuźmiński).
Zajmował się także reżyserią filmową. Debiutem była sensacyjna opowieść z czasów zimnej wojny „Orzeł i reszka” (1974., zagrał tam też główną rolę), później zrealizował jeszcze m.in. dramat społeczno-polityczny „Wysokie loty” (1979).

Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz „Zamach stanu” (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę – marszałka Józefa Piłsudskiego. Obraz został wyróżniony Nagrodą Główną Jury na festiwalu filmowym w Gdyni. „Zamach stanu” przedstawiał osobę Marszałka jako dyktatora, przeciwnego demokracji i nierozumiejącego zmian społecznych zachodzących w kraju. Filipski, jako aktor, nie poprzestał na niezbędnej charakteryzacji, starając się możliwie wiernie naśladować także sposób mówienia Piłsudskiego, jego gesty, mimikę. Perfekcyjny, wiarygodny, prawdziwy...

Bardzo często Jego aktorstwo porównywano do amerykańskiego: "To wielki komplement. Staram się budować rolę w oparciu o jakiś jeden, zaskakujący szczegół – spojrzenie lub gest charakterystyczny dla roli, a więc dla psychiki bohatera, którego gram. W aktorstwie tego typu obowiązuje surowa selekcja niepotrzebnych gestów, zbytecznych słów. I właśnie to stwarza postać o cechach indywidualnych: naturalną, nie naturalistyczną" -- podkreślał Aktor.

KARIERA TEATRALNA:

Na dorobek teatralny Ryszarda Filipskiego składają się przede wszystkim role z teatru Eref-66. Teatr działał w latach 1966–1981, dając około 6 tysięcy przedstawień! Oprócz Filipskiego pod jego szyldem pracowało w sumie siedmiu aktorów. Realizacja monodramów sprowadzona była do minimalistycznej scenografii, przekaz opierał się na nawiązaniu przez aktora słownego kontaktu z widzami, zatarciu granicy między zaimprowizowaną sceną a widownią.

Najgłośniejszych komentarzy w całym kraju doczekał się wspomniany monodram „Ja i mój brat” – oskarżany z jednej strony o antysemityzm, z drugiej chwalony za bezkompromisowe odkrywanie trudnej prawdy o latach okupacji. Nagrodzony między innymi za monodram „Raport z Monachium” (1968) o procesie hitlerowskich zbrodniarzy wojennych.

W widowisku Teatru Telewizji „O coś więcej niż przetrwanie” (1978, reż. Grzegorz Królikiewicz), Filipski wcielił w rolę generała AK Stefana Roweckiego "Grota". Debiutował w 1957 roku, we wspomnianej roli Valorina w „Ich głowach” Marcela Aymé, w reżyserii Jerzego Antczaka, w łódzkim Teatrze Satyry. Po powrocie do Krakowa dwa lata spędził w Teatrze Rozmaitości, a następnie w latach 1962–1966 był członkiem zespołu Teatru Starego. W kierowanym przez siebie Teatrze Ludowym wyreżyserował m.in. spektakl „Nasza patetyczna”, będący doraźnym głosem w sprawie polityki państwa, a także "Zielony Gil" .

Śpiewającego Filipskiego usłyszeć można w m.in. filmie „Potem nastąpi cisza” (1965 reż. Janusz Morgenstern), lub dokumentalnym "Że dni nasze wiosenne", gdzie wykonuje piosenkę z tekstem wiersza "Jurgowska karczma skamandryty" Jerzego Lieberta. W latach pracy w krakowskich teatrach udzielał się również w przedsięwzięciach kabaretowych.

RYSZARD FILIPSKI POZOSTANIE SWEGO RODZAJU FENOMENEM - NIE LUBIŁA GO ZARÓWNO KOMUSZA WŁADZA, A ZA CZAS JEGO PRACY W PRL - DO DZISIAJ NIE LUBI GO OKREŚLONA CZĘŚĆ POLSKIEGO 'ESTABLISHMENTU' I NIE TYLKO... MIAŁ TEŻ ZAGORZAŁYCH WROGÓW POZA GRANICAMI KRAJU...

Liberalna władza obdarzała Go podobnym "uczuciem", starając się skompromitować aktora w oczach szerokiej publiczności. Zapomnieli o Nim ci, którym w okresie powodzenia i możliwości -- tak wiele pomógł. To taka nasza przypadłość narodowa - niby szanujemy tych, którzy płyną pod prąd (wszak z prądem płyną śmieci) zaś z drugiej strony - nijak nie możemy im tego wybaczyć...

Marr jr

Zobacz galerię zdjęć:

Ryszard Filipski jako Józef Piłsudski, fotos z filmu Zamach stanu, reż. R. Filipski, Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (82)

Inne tematy w dziale Kultura