" - Proszę pana, jak umiera człowiek pozbawiony pociechy literatury? -- Są dwie możliwości: marskość serca albo zanik systemu nerwowego." -- Kurt Vonnegut Jr.
Ponoć wszyscy ludzie myślą dokładnie tyle samo. Każdy jednak myśli inaczej niż pozostali. Co innego zaprząta mu umysł. I to widać, słychać i czuć... Niejeden sprząta to, co innemu umysł zaprząta...
Efektem rozmyślań jest sentencjonalnie, emocjonalnie sformułowana ocena perspektyw wydawniczych w kontekście horrendalnych cen papieru, druku, wysokich marż składnic księgarskich, księgarń oraz rozmaitych "vat-ów", a co za tym idzie -- cen książek i dramatycznego spadku czytelnictwa, która brzmi: WYDAWAĆ BY SIĘ MOGŁO! Ta sprawa określa siłę pożądań, roznieca namiętności.
Należałoby postawić pomnik nagrobny in blanco - niewydanej książce, niewydrukowanemu tomikowi, nieopublikowanemu tekstowi. Złotymi zgłoskami wyryć napis: NIEDOSZŁEMU AUTOROWI W HOŁDZIE RODACY! Wartę honorową przed pomnikiem trzymaliby kandydaci na członków Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oraz dziennikarze z SDP oraz SDRP oczekujący w kolejce na publikację swych tekstów.
W kinie wyobraźni widzimy wycieczki szkolnej dziatwy, delegacje z zakładów pracy, także indywidualne hołdy i akty uwielbienia: kwiaty, wieńce, wiązanki - feeria barw. Tumult! Ścisk! Dyżurny fotograf robi zdjęcia, na których ludzie pióra składają swe autografy, dedykacje...
W kilka dni po oficjalnym przecięciu wstęgi, na pomniku pojawia się napis wymalowany ręką aktywisty z Ligi Republikańskiej, składający hołd literaturze i prasie (a to już norma) opozycyjnej, pozbawionej -- poprzez machinacje postkomuny (rzecz oczywista i bezdyskusyjna!) - czytelników...
Przed Pomnikiem Niewydanej Książki niewidzialna ręka układa krzyż z kwiatów. Ktoś dopatrzył się cudu. Ponoć na białym marmurze Pomnika można wyczytać fragmenty nieopublikowanej Białej Księgi dotyczącej kontaktów agenturalnych Fidela Castro z Koziołkiem Matołkiem. Do akcji wkraczają siły porządkowe, które grodzą teren. Chodzą słuchy, że akurat w tym miejscu ma powstać stacja metra...
Znana poetessa - znana z widzenia, a nie z twórczości - aby wydać swój tomik wydaje się za sponsora-biznesmena z EURO „obszaru płatniczego”. Literat Y, walcząc o priorytet dla swego tomu opowiadań, który utknął mu był w szufladzie własnego biurka - wydaje (na pastwę...) lustracji babkę, pracującą niegdyś w Urzędzie Bezpieczeństwa na stanowisku telefonistki.
Tylko pisarze nurtu chłopskiego nie dają za wygraną. Domowym sposobem wyrabiają celulozę, kreślą sentencje na łupkach skalnych i korze brzozowej, zaś kobiety z Kół Gospodyń Wiejskich wyszywają znamienne fragmenty prozy i poezji na makatkach i lnianych obrusach...
P.S. Koła Młodych przy związkach twórczych zataczają coraz większe koła, kółka i kręgi obejmując swym patronatem fascynatów i zapaleńców -- cierpliwie czekających na debiut -- młodych, zdolnych sześćdziesięcioletnich...
* * * * * *
Kilka refleksji na kanwie felietonu Sławomira Matusza:
Obecnie, tylko kilku pisarzy (licząc palce na ręce u drwala!) w Polsce jest w stanie żyć z pisania. I to tylko wtedy, kiedy pokażą się w telewizji lub lansuje ich jakaś poczytna gazeta, urząd czy partia... Inni muszą założyć żebracze szaty lub zamienić się w kaznodziejów – by zarobić "psi grosz" na swoich tomikach i książkach wydanych - najczęściej w śladowych nakładach - za własne, często pożyczone i wcale nie małe pieniądze…
Zaledwie kilka wydawnictw w Polsce płaci pisarzom jakieś żenujące honoraria... Reszta wydawców po prostu podrzuca autorowi 100 lub 200 egzemplarzy jego książki, by sam je sobie sprzedał, czyli płaci „w naturze”. To tak, jakby górnik dostał kilka ton węgla, zamiast wypłaty....
Kto nie urodził się w 1989 roku zapewne pamięta, iż podstawowy, pierwszy nakład książki -- to było 20 tysięcy egz. + 450 egz. dla autora i - oczywiste - honorarium! OBECNIE podstawowy nakład to zaledwie ok. 200 - 800 egzemplarzy… -- jakże często wydanych własnym sumptem autora (na koszt autora), który zaciąga pożyczki, by przez lata je spłacać... Horror…!
Aby wydać kilkaset egzemplarzy książki, trzeba słono zapłacić biznesmenowi--wydawcy, który zazwyczaj nie ma podpisanej umowy z hurtowniami książek... Tak więc książka nie trafia do księgarń ani EMPIK-ów. Wyczerpany autor (a nie nakład książki) - może już sobie cały nakład rozdać znajomym, kolegom "po piórze"...; resztę zaś -- rzucić w kąt swojej kanciapy...!
Tomiku poezji bez załatwienia dotacji z miasta praktycznie wydać nie można. Wydają ci poeci, którzy mają znajomości w odpowiednich urzędach - tam, gdzie mieszkają. Raz na jakiś czas udaje im się dostać tysiąc lub dwa tysiące złotych by dołożyli do własnych... na wydanie książki – na której i tak nie zarobią. Otrzymają najwyżej sto egzemplarzy „na swoje potrzeby”.
Mamy więc spore stado „dworskich poetów”, którzy sporą część czasu poświęcają temu, by łasić się do urzędników. Odbija się to na jakości tej literatury – bo musi ona być nijaka, „grzeczna”, banalna, nadawać się na lokalne salony lub mówić językiem ezopowym – tak, by sprawiać wrażenie... "wielkiej sztuki"....
Wiele lokalnych wydawnictw to pisemka i książki służące propagandzie urzędującego prezydenta, burmistrza czy wójta, lub różnego rodzaju książki i broszury wydawane bardzo bogato, wydawane tylko po to, by -- jak przyjdą wybory -- zaprzyjaźniona z urzędem drukarnia dostarczyła odpowiednią porcję materiałów wyborczych.... po niskich kosztach. Wydaje się więc mnóstwo broszur wątpliwej wartości, nie wiadomo przez kogo pisanych – rozdawanych za darmo albo takich, za które pieniądze z ich sprzedaży lądują w kieszeniach urzędników lub wędrują do partyjnych kas.
Spora część budżetów wydziałów kultury przeznaczona jest na etaty urzędników w domach kultury i klubach, które to etaty są etatami politycznymi. Do tego, by prowadzić dom kultury lub dostać etat, nie trzeba żadnych specjalnych kwalifikacji czy dorobku.... Jest to doskonałe miejsce do ulokowania syna czy córki urzędnika...
Pisarzowi, jeśli jest grzeczny, czasem pozwolą poprowadzić kółko literackie za 200 lub 300 złotych miesięcznie.... O etacie... oczywiście nie ma mowy…! Mitem są honoraria za spotkania autorskie. Ich wysokość waha się między 300 a 500 złotych na rękę, i jeśli takich kąsków trafi się znanemu pisarzowi kilka w roku, to ma WIELKIE szczęście.... Większość bibliotek i klubów chętnie by zaprosiła poetę i pisarza, by wystąpił... za darmo. Dyrekcja może sobie wtedy wpisać jeszcze jedną imprezę w sprawozdanie, by wykazać się aktywnością.
Dzieje się tak dlatego, że gminy i miasta oszczędzają na dni miejscowości, lokalne święto, gdzie żniwo zbierają CELEBRYCI - gwiazdki szołbiznesu, którym płaci się w dziesiątkach tysięcy za występ…! "Gwiazdy" wystąpią, lokalni politycy pokażą się publicznie, a menedżerowie podzielą się częścią gaży z partią, która rządzi na danym terenie. Zwykle jest to ok. 30 %. Ten mechanizm działa w całej Polsce – niezależnie od wielkości miejscowości.
Podobnie nie ma ustawy, która uzależniałaby status i finansowanie placówek kultury od liczby zatrudnionych w nich artystów potrafiących wykazać się znaczącym dorobkiem – w tym pisarzy, która ograniczałaby zatrudnianie przypadkowych osób, z politycznego, kumplowskiego nadania.
Mitem są również dochody z publikacji prasowych lub czasopiśmienniczych. Honoraria płacą tylko te czasopisma, które mają dotacje z Ministerstwa Kultury i Sztuki lub dotacje wojewódzkie. Ale te honoraria są mizerne. W pierwszym przypadku jest to około 80 złotych za tekst, w drugim 60, a czasem 40 złotych na rękę… Większość czasopism w ogóle nie płaci honorariów albo - wedle uznania – raz zapłacą, raz nie.
Kto nie urodził się w 1989 roku, być może pamięta, że ukazywało się około dwudziestu ogólnopolskich, wysokonakładowych tytułów literackich czy kulturalno-literackich, jak dla przykładu: „Literatura”, „Życie Literackie”, „Tygodnik Kulturalny”, „Kultura”, „Tu i Teraz”, „Miesięcznik Literacki”, "Twórczość", „Nowe Książki”, "Poezja", „Nowy Wyraz”, „Dialog”, „Literatura na świecie”, „Kultura i Ty”, "Zdanie", "Przekrój" i wiele innych, które skupiały opiniotwórcze środowiska piszących, gdzie mogli publikować pisarze, poeci, krytycy literaccy i normalnie żyć, utrzymywać się ze swojego zawodu.
SUMMA SUMMARUM…
Po 1989 roku można być wybitnym pisarzem lub poetą, bardzo znanym i totalnie nic nie mieć ze swojej twórczości, oprócz szalonej nerwicy lub depresji.... Pisarz, żeby się utrzymał, musi pracować na uniwersytecie, musi być dziennikarzem – jeśli ma szczęście trafić do dużej redakcji, lub wykonywać jakąkolwiek inną pracę, także - fizyczną. Pozostaje budowa, handel... Jeśli więc wybitny pisarz lub poeta nie jest lekarzem, budowlańcem, nie "załapał się" na uniwersytet czy na etat w więzieniu, to jest społecznym, rodzimym pasożytem, żyjącym w nędzy.
Nie wiem, czy Irlandia jest światową poetycką potęgą, ale wiem, że Polska jest potęgą w świecie jeśli chodzi o liczbę kaskaderów literatury! Krajem, w którym marnuje się i systemowo niszczy pisarzy, poetów, prawdziwych twórców-artystów. Polska jest krajem, gdzie pasożytnictwo i korupcja są w sferze kultury równie wielkie jak w piłce nożnej, a nawet jeszcze większe!
P.S. Ponieważ obecnie liczy się wyłącznie wielka kasa i zysk a nikt nie dba, nie poczuwa się do odpowiedzialności za misję upowszechniania wysokiej kultury -- ogłosiły już upadłość najzacniejsze oficyny wydawnicze, jak tylko dla przykładu -- słynne "Ossolineum" założone w polskim Lwowie, "PIW", "Arkady", "Czytelnik", "Libra", Wyd. Literackie... itd. itd. Zlikwidowano również ponad 65 procent księgarń...
No bo cóż to za biznes...!
Rosną za to nakłady obcych nam kulturowo - brukowców, bulwarówek, tabloidów spod znaku Bauera i spółki, na łamach których celebrytki i celebryci -- sprzedają za wielką kasę SIEBIE, niedyskrecje, plotki, kłamstwa, pomówienia, potwarze a paparazzi "łapią ich bez majtek”...
W epoce bezmyślnych memów i powierzchowności, tudzież uwagi, która trwa pięć sekund (Facebook); w czasach powielania stereotypów i umysłowego lenistwa; przy całej ludzkiej niechęci, by poddać się głębszej refleksji… -- cenne są uważne rozmowy, w których szanuje się interlokutora. Rozmowy dotyczące czegoś, czym nie zajmują się środki masowej (dez)informacji, ani też pop-kultura. Zamiast jednak wymiany myśli, na której nikt nie traci, doświadczamy postępującej GLOBALIZACJI Obojętności, Znieczulicy, Banalizacji, Trywializacji, Niekompetencji. Coraz bardziej i mocniej szerzy się Schamienie Rozsiane. Jesteśmy świadkami lub sami doświadczamy totalnego braku RZETELNOŚCI w tak zwanych kontaktach i ‘stosunkach międzyludzkich’…
Dlatego tak ważna jest edukacja społeczeństwa poprzez literaturę, kulturę i sztukę -- to znaczy dbałość o 'podglebie' na jakie upada przekaz, zapis, a także szeroko pojęta informacja. Stąd tak istotna jest misja twórców i animatorów kultury, która przecież stanowi o naszym społeczeństwie, naszej Tożsamości Narodowej. Musi być zachowana CIĄGŁOŚĆ 'oddychania' Kulturą z górnej półki, aby społeczeństwo nie obniżyło swych gustów, estetyk, 'oczekiwań'; abyśmy nie sycili się pustymi kaloriami komercyjnych, żenujących przekazów i zapisów 'pod publiczkę' (oraz -- kłamstwami, fake newsami, plotkami, szkalowaniami) i potrafili rozróżniać kłamstwo od prawdy, a w konsekwencji - dobro od zła. Naród, który nie dba, nie pielęgnuje swojego Dziedzictwa Kulturowego, które stanowi o Tożsamości Narodowej, odrębności, jednolitości, spójności -- łatwo daje się manipulować, ulega samozagładzie.
Marr jr.
Inne tematy w dziale Kultura