Dla mnie wiara nie jest problemem intelektualnym, który można rozwiązać. Wiara jest zaufaniem, że jestem w rękach Kogoś mądrzejszego, lepszego. ❤ - ks. Jan Twardowski
Śpieszmy się kochać naszych klasyków, bowiem tak szybko zalewa nas komercja! -- trawestacja.
Jan Twardowski 'pielęgnował w sobie dziecko'; był filozofem, poetą, księdzem, nauczycielem, spowiednikiem, przyjacielem, przewodnikiem, bożym powiernikiem. Czy to mało ku temu, żeby zostawić po sobie Boże Przykazania w swojej poezji, w nietypowej formie, z ciepłem, żartem, humorem, ale i dystansem -- przede wszystkim do siebie samego. Nawet w rozmowach z dziećmi. Sam nie rozstawał się do końca życia z dzieckiem, bowiem najtrudniej być jak dziecko -- wciąż nie bać się życia, dzieckiem się narodzić i tak mądrym zostać…
18 stycznia 2006 r., w Warszawie zmarł ks. Jan Twardowski. Nie pozwalał, by mówić o nim – poeta; wolał: „ksiądz, który pisze wiersze”… Był najchętniej cytowanym współczesnym autorem. A wers "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"- znają chyba wszyscy. "Udało się, jakoś wyskoczyło mi z głowy to zdanie - mówił skromnie ks. Jan i zagadkowo się uśmiechając dodawał - spotykam je w nekrologach. Często bez mojego nazwiska, ale i tak się cieszę, bo najważniejsze jest to, co napisałem, a nie, że to ja napisałem…
Ks. Jan Twardowski, którego i ja miałem szczęście poznać, zwykł był mawiać, że nie ma przypadków, nie ma przypadkowych bodźców, nie ma przypadkowych spotkań... Dzięki tej 'refleksji' łatwiej znieść swój los, czy nieść swój krzyż w życiu doczesnym. Życie jest reżyserią Pana Boga, ale Bogu nie stawia się pytań: „dlaczego?”-- mówił ksiądz Jan. -- Oczywiście, można pytać, ale świat byłby strasznie nudny, gdybyśmy wszystko wiedzieli. Dlatego mnie najbardziej zachwycają tajemnice wiary. One głoszą, że Bóg jest niezwykły, że nie został przez człowieka wymyślony. Jest jeden, ale nie sam. Wszechmogący, a nie wszystko może. Nie może zmusić człowieka do miłości. Raczej go szuka, by przez niego działać. Daje mu wolną wolę, a prosi go o miłość. Są to paradoksy, ale w nich przejawia się wielkość Boga, to że znajduje się poza naszą ludzką logiką.
- Zdarzało się, że recenzenci omawiając moje wiersze pisali o dialektyce, antynomiach, Pascalu, Heraklicie, Heglu. Przeraziłem się. Otworzyłem tom moich wierszy i przeczytałem: „Polna myszka siedzi sobie, konfesjonał ząbkiem skrobie”, „kto bibułę buchnie, temu łapa spuchnie”, „siostra Konsolata, bo kąsa i lata” – i uspokoiłem się... ;)
- Zło zawsze i wszędzie jest hałaśliwe. A dobro jest jak powietrze, jego się nie dostrzega. Dobro jest dyskretne. Ale ono istnieje.
- Wszystkie wielkie tragedie w historii ludzkości pokazują, do czego prowadzi grzech pychy, chciwości, odrzucenie Boga, Jego praw. Bóg zgodził się, by na pewien czas usunąć Go ze świata. Myślę jednak, że uczynił to jedynie po to, by człowiek zobaczył, co będzie się działo bez Niego.
"Trzeba się pospieszyć z kochaniem innych nie tylko dlatego, że grozi nam rozstanie z kimś bliskim z powodu śmierci, lecz dlatego że ludzie odchodzą od siebie, gdy życie jest w pełnym biegu. Zmieniają partnerów, opuszczają rodziny, skazują bliskich na samotność. Być może dochodzi do tych rozstań, bo właśnie spóźniliśmy się z okazaniem uczuć, nie dość kochaliśmy, nie daliśmy odczuć bliskiej osobie, że jest wyjątkowa". (...)
Bo w życiu - mówił ks. Jan Twardowski -- najważniejsze jest samo życie. A zaraz potem miłość. Naprawdę chodzi o miłość. Pragniemy jej od urodzin po śmierć. Niezależnie, czy jesteśmy młodzieńcami czy ludźmi starszymi, niezależnie od wieku chcemy być kochani i dawać miłość. Różne bywają jej rodzaje: miłość do Boga, młodych zakochanych, matki do dziecka, dziadka do wnuczka, profesora do uczniów. Są nie tylko cierpienia młodego, ale i starego Wertera. Człowiek czułby się oszukany, gdyby miłości nie zaznał... Niektórzy się dziwili, dlaczego stary ksiądz pisze o miłości. Ale to był mój temat. I teraz, gdy piszę już mniej, sam lubię te wiersze czytać -- dodawał z uśmiechem.
* * *
Urodził się w Warszawie (ul. Koszykowa), 1 czerwca 1915, jako syn Jana Twardowskiego, technika kolejowego, i Anieli Marii (z domu Konderskiej). Miał troje rodzeństwa: same siostry, dwie starsze: Halinę (ur. 12.4.1911), Lucynę (29.12.1912) i młodszą Marię (12.1.1920). Pięć tygodni później, 4 lipca, został ochrzczony w warszawskim kościele parafialnym św. Aleksandra (w metryce chrztu napisano: Jan Jakub). Tego samego dnia, na mocy decyzji rosyjskich władz kolejowych (specjalna depesza z 26 czerwca), cała rodzina Twardowskich, podobnie jak inne rodziny warszawskich kolejarzy, została przymusowo ewakuowana w głąb Rosji.
Powrót rodziny do Polski nastąpił dopiero po 3 latach (13 lipca 1918). Dwa lata później (1920) Twardowscy przenoszą się do nowego mieszkania (4 pokoje z kuchnią), ul. Elektoralna 49 m. 8 – mieszkania po Melchiorze Wańkowiczu. 1 września 1922 rozpoczyna naukę w szkole powszechnej nr 22 przy ul. Elektoralnej (w pobliżu poprzedniego miejsca zamieszkania).
Przyszły poeta wychowywał się w Warszawie. W 1922 Jan rozpoczął naukę w szkole podstawowej, a od 1927 roku uczęszczał do Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego w Warszawie do klasy matematyczno-przyrodniczej. W latach 1933-1935 współredagował międzyszkolne pismo młodzieży gimnazjalnej „Kuźnia Młodych”, gdzie piastował funkcję redaktora działu literackiego. Na łamach tej gazetki miał miejsce jego debiut poetycki i prozatorski.
Zaczął również prowadzić „Poradnik literacki”, drukował recenzje i wywiady oraz nawiązał szereg znajomości z utalentowanymi kolegami, m.in. z Kazimierzem Brandysem, Pawłem Hertzem, Janem Kottem, Tadeuszem Różewiczem. Maturę zdał w 1936. W 1937 ukazał się pierwszy tomik jego wierszy pt. „Powrót Andersena”, nawiązujący do poetyki Skamandra. W tym samym roku rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. W 1939 uzyskał absolutorium, a w 1947 obronił pracę magisterską. W czasie II wojny światowej, podczas której zaginął cały jego wcześniejszy dorobek poetycki, był żołnierzem Armii Krajowej, uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. Wskutek przeżyć wojennych, w tym zniszczenia jego domu rodzinnego, w 1943 postanowił zostać księdzem.
@ … nie lękajmy się wiary, która w dzisiejszym świecie może się tylko pozornie wydawać słabą, bezsilną jak ziarnko gorczycy, najmniejsze z nasion. Ta pozornie bezsilna wiara jest wiarą heroiczną – początkiem cudów.
@ Nie lubię dorabiać tak zwanych interpretacji do tego, co piszę. Pozostawiam osąd czytającym. Prezentowany wybór jest wędrówką po moim odkupionym świecie, w którym cierpienie nie zawsze jest nieszczęściem, może być próbą wierności wobec tajemnicy, a śmierć jest spotkaniem z Bogiem, który jest miłością.
@ Nie znalem wnętrza człowieka złego, poznałem wnętrze dobrego i rozczarowało mnie. [Zdrożna, naganna, pyszna postawa, przekonanie, o własnej wyjątkowości, gdy sam siebie obwołujesz, uznajesz się za tego jedynie dobrego, sprawiedliwego, szczodrobliwego, mądrego -- co rzekomo daje ci prawo do pouczania bliźnich. -- przyp. marr jr.]
@ Nie wierzę w przypadkowe znajomości, uważam, że każde spotkanie z drugim człowiekiem jest przygotowane przez Pana Boga. Zawsze jest jakiś dalszy ciąg, który okazuje się ważny.
@ "Jest noc żeby był dzień / ciemno żeby świeciła gwiazda / jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza / modlimy się bo inni się nie modlą / wierzymy bo inni nie wierzą...”. -- Myślę, że zawsze następuje w życiu jakieś wyrównanie.
Nie trzeba szukać odpowiedzi do końca.
Nie ma sensu podglądanie tajemnic.
Bóg to przecież wielki artysta.
Bóg niedomówień.
Artysta nie może dopowiadać do końca.
W trakcie wojny w marcu 1945 roku rozpoczął był naukę w tajnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Naukę w seminarium kontynuował z przerwami do 1948, kiedy to 4 lipca przyjął święcenia kapłańskie. W tym też roku uzyskał tytuł magistra filologii polskiej za pracę „Godzina myśli”. Zaraz po studiach w seminarium duchownym przybył do parafii w Żbikowie nieopodal Pruszkowa, gdzie był wikarym przez trzy lata. Zajmował się nauczaniem religii w szkole specjalnej.
Od 1959 aż do emerytury był rektorem kościoła sióstr Wizytek w Warszawie, gdzie głosił kazania dla dzieci, którym później zadedykował m.in. zbiory: „Zeszyt w kratkę” oraz „Patyki i patyczki”. Był również wieloletnim wykładowcą i wychowawcą pokoleń kleryków w warszawskim seminarium.
Wcześniej, bo już pod koniec 1945, powrócił do publikowania wierszy. Jego twórczość trafiła wówczas m.in. na łamy „Tygodnika Powszechnego”. Wielką popularność przyniósł mu wydany w 1970 tom „Znaki ufności”.
Zmarł wieczorem 18 stycznia 2006 w szpitalu przy ulicy Banacha w Warszawie. Pochowany w krypcie w Panteonie Wielkich Polaków, miejscu pochówku dla zasłużonych w Świątyni Opatrzności Bożej, zgodnie z życzeniem prymasa Polski kardynała Józefa Glempa, A WBREW OSTATNIEJ WOLI KSIĘDZA TWARDOWSKIEGO, który chciał być pochowany na warszawskich Powązkach. (Sic!).
Twórczość 'księdza Jana od Biedronki' -- zablokowana została przez spadkobierców, czego nie pojmuję i nie komentuję. Decyzja ta wpisuje się w obecny krajobraz złej kondycji polskiej kultury: między innymi wysprzedawania praw autorskich poprzez upadające, zasłużone oficyny wydawnicze(!), o losie "Polskich Nagrań" - nie wspominając.
* * *
Liryka księdza Twardowskiego traktuje zarówno o Bogu, jak i o ludziach i ich problemach. Dobrze widoczne są liczne odwołania i metafory dotyczące przyrody (także jako pochwała stworzenia). Wiersze tego autora często, poprzez apostrofy oraz inne środki stylistyczne, mają często charakter modlitewny (np. słowa Boże po stokroć święty, Mocny i uśmiechnięty w Suplikacjach).
W Jego poezji panuje Bóg na nowo objawiający się, przychodzący do człowieka poprzez uśmiech, dobroć i błogosławieństwo. „Twardowski okazuje się w swym pisarstwie rzecznikiem katolicyzmu przyjmującego ufnie świat i ludzi, jakimi są. Nie ma tu podziałów politycznych, nie istnieje ideologia, zawsze dzieląca ludzi przegrodami zbudowanymi z uprzedzeń – raczej przekonanie, że wobec Ojca wszyscy pozostajemy bezradni, bełkoczący swoje cząstkowe prawdy, obnażeni od niemowlęctwa aż po wiek starczy, spragnieni miłości.” (Sulikowski, 245)
Najważniejszym tematem poezji Jana Twardowskiego jest relacja „ja” do Chrystusa. Jego poezja jest niezwykłym świadectwem doświadczeń religijnych obejmujących całą rozciągłość czasową życia człowieka, wkraczających na wszystkie pola jego działania, od konfesjonału po chodnik.
„Poezja Twardowskiego daleka jest od stawiania ogólnych diagnoz, skupia się raczej na szczegółowych wyznaniach. Wpływ na osobisty ton jego liryki miała bez wątpienia początkowa sytuacja Twardowskiego jako twórcy. Ze względu na polityczne okoliczności początków jego drogi poetyckiej, utwory jego trafiały głównie do szuflady, albo też były czytane niewielkiemu gronu przyjaciół.
Twardowski w swojej twórczości najczęściej mówi w pierwszej osobie liczby pojedynczej, dając poczucie, ze w jego wierszach naprawdę mówi poeta. To zjawisko było szczególnie widoczne u początków jego twórczości, kiedy to niektóre wiersze układały się w rodzaj autobiografii poetyckiej. Z czasem wizerunek podmiotu się uplastycznia, coraz wyraźniej widzimy go w kilku rolach: kapłana, nauczyciela, przewodnika duchowego, itd.” – pisze Katarzyna Banul w swym szkicu.
Podmiot w jego poezji bardzo często przyjmuje postawę poszukującą, cechuje go swoisty - dobroduszny i pełen nadziei – sceptycyzm. Poeta posługuje się paradoksem oraz „orzeźwiającym humorem”.
Wiele miejsca w poezji Twardowskiego zajmuje spotkanie z przyrodą, jego wiersze obfitują w wielość motywów ornitologicznych oraz botanicznych. Dlatego też nazywa się Go „Księdzem Janem od Biedronki”… Wiele w jego lirykach rozważań o wysłannikach Boga (aniołach), o obecności zmarłych, o świętych, szczególnie tych „małych”. Osobnym wyodrębniającym tematem jest twórczość poświęcona Maryi Pannie, w której rysuje się niezwykle osobista relacja między Matką Ludzi a podmiotem wierszy.
Charakterystyczne dla tej twórczości jest przedstawianie skomplikowanych problemów wiary i filozofii w sposób prosty, dostępny dla mniej wyrobionych czytelników. Język księdza Jana Twardowskiego jest bliski codziennemu, często pojawiają się w nim wyrażenia potoczne. Kolejny raz jawi się prawda stara, jak świat, że najtrudniej pisze się - najprościej! Poezja ta jest chętnie czytana, bo mówi o sprawach najprostszych i bliskich każdemu: miłości, tęsknocie, wierze, cierpieniu, ale i doskonałości świata. Z drugiej strony, Twardowski nieraz widziany jest jednowymiarowo, jako jeno... "uśmiechnięty ksiądz". Na marginesie pozostaje obecny w tej poezji element bólu, cierpienia, świadomości własnych grzechów i wahań wiary.
Ważniejsze utwory:
Wiersze (1959, tom wydany wspólnie z książką poetycką ks. Pawła Heintscha); O spacerze po cmentarzu wojskowym (1968); Znaki ufności (1970); Zeszyt w kratkę (1973); Poezje wybrane (1979); Niebieskie okulary (1980); Rachunek dla dorosłego (1982); Który stwarzasz jagody (1984, 1988); Na osiołku (1986); Nie przyszedłem pana nawracać (1986); Patyki i patyczki (1988); Sumienie ruszyło (1989, 1990); Tak ludzka (1990); Stukam do nieba (1990); Nie bój się kochać (1991); Niecodziennik (1991); Nie martw się (1992); Tyle jeszcze nadziei (1993); Krzyżyk na drogę (1993); Elementarz księdza Twardowskiego dla najmłodszego, średniaka i starszego (2000); Pogodne spojrzenie (2003); Mimo Wszystko (2003); Na chwilę; Święty gapa; O maluchach; Do moich uczniów; Obiecanki Cacanki; Podziękowanie...
Wiersz staroświecki
Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplatało,
węzły, konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki.
Niech anioł podrze każdy dramat
aż do rozdziału ostatniego,
i niech nastraszy każdy smutek,
tak jak goryla niemądrego.
Aby się wszystko uprościło -
było zwyczajne - proste sobie -
by szpak pstrokaty, zagrypiony,
fikał koziołki nam na grobie.
Aby wątpiący się rozpłakał
na cud czekając w swej kolejce,
a Matka Boska - cichych, ufnych -
na zawsze wzięła w swoje ręce.
Jan Twardowski
Wielokrotnie bywałem na niedzielnych mszach celebrowanych przez księdza Jana Twardowskiego w warszawskim Kościele sióstr Wizytek. Wsłuchiwałem się w kazania prostym, klarownym, plastycznym językiem wypowiadane. Ksiądz mówił bardzo cicho i kiedyś pomyślałem, że robi to „specjalnie”, by każdy w swej duszy, w swym jestestwie – mógł dopowiedzieć „coś od siebie”; by głoszone przez Niego kazanie było niejako „interaktywne”…
Zapamiętałem z naszych krótkich spotkań - sentencjonalne wyznanie księdza Jana, że "polityka jest złem, bowiem zawsze dzieli, w przeciwieństwie do kultury, miłości, które łączą...".
Kiedy w rozmowie ksiądz Jan poskarżył mi się, że niedosłyszy... – zacząłem (choć sporadycznie) spowiadać się właśnie u Niego. ;) "Jestem silną osobą, ale potrzebuję od czasu do czasu, żeby ktoś wziął mnie za rękę i powiedział, że wszystko będzie dobrze." -- ks. Jan Twardowski
Marr jr
Inne tematy w dziale Kultura