Na planie nazywano ją Duśką lub Matką Boską Trafankowską. Kochana pocieszycielka 'strapionych dusz'... Mało dziś takich ludzi pisanych z wielkiej litery. Była zawsze uśmiechnięta, pełna energii, pomagała wszystkim wokół, nie oczekując w zamian podziwu czy rekompensaty. Wrażliwa, niezwykle skromna, pełna empatii... Reżyserom doradzała aktorki, które najlepiej sprawdziłyby się w oferowanych przez nich rolach, choć sama potrafiłaby je zagrać doskonale. Była pocieszycielką wszystkich braci i sióstr także tych - marnotrawnych. "Duśka - mówiłam do niej - ty powinnaś otworzyć firmę „Wysłucham Każdego…" -- wspomina w książce Hanny Karolak Krystyna Janda. Bardzo cienił Ją mój mentor z 'dziedziny teatru' dyrektor Teatru Powszechnego -- z czasów świetności tej placówki -- w Warszawie, aktor, reżyser, pisarz, legendarny Zygmunt Hübner.
Daria Trafankowska urodziła się 5 stycznia 1954 roku w Poznaniu, zmarła 9 kwietnia 2004 r. w Warszawie. Była aktorką telewizyjną i teatralną oraz dziennikarką radiową. Właśnie niedawno i bezgłośnie minęło... 18. lat bez Duśki Trafankowskiej.
Dla przyjaciół po prostu Duśka. Dla widzów niezapomniana siostra oddziałowa z serialu "Na dobre i na złe", ale nie tylko. Grała także w filmach, min. w "Zdjęciach próbnych" Agnieszki Holland, "Spirali" Krzysztofa Zanussiego, "Cudownym dziecku" Waldemara Dzikiego. Przez lata wielbiciele mogli ją podziwiać w kolejnych rolach na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie. Jej ciepły, spokojny głos dobrze znają też niewidomi, dla których nagrywała audioksiążki.
-- Odbierałem tę moją drogę zawodową, jako walkę z niewiarą. Nie byłam zbyt pewna siebie, ale w jednym punkcie miałam takie głębokie – i moim zdaniem dosyć uzasadnione – przekonanie, że to co robię, robię dobrze i tak powinnam nadal postępować. Jestem trochę wyciszona, należę do ludzi, których się w tym panującym hałasie i bezhołowiu właściwie nie zauważa, bo uwagę przykuwają ci, którzy mówią dobitnie, śmiało, bez wahań i wątpliwości… Ci, co manipulując opinią publiczną, wywołują rozmaite „wyreżyserowane” skandale… -- zwierzyła mi się kiedyś w teatralnej kawiarence.
Zawsze skromna, pełna ciepła i uśmiechu, Duśka nikomu nie odmawiała pomocy. -- Była nie tylko aktorką, ale wspaniałym człowiekiem. Siała pokój, emanowała dobrem. Jej drzwi zawsze były otwarte -- tak wspominał Ją ks. Wiesław Aleksander Niewęgłowski.
Po rozwodzie z reżyserem Waldemarem Dzikim, (znaliśmy się we wczesnej młodości z Zakopanego) samotnie wychowywała syna Wita. Do końca przyjaźniła się zarówno z byłym mężem, jak i z jego kolejną żoną Małgorzatą Foremniak, z którą pracowała na planie: "Na dobre i na złe". Była sama, ale nigdy samotna. -- Uważam się za osobę bardzo szczęśliwą. Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele -- powiedziała mi w jednej z rozmów. Wielokrotne spotykaliśmy się w Teatrze Powszechnym w Warszawie, gwarzyliśmy przy herbacie w kawiarence aktorskiej Jej ukochanego Teatru. Wówczas jednego z najznakomitszych teatrów polskich.
Ponieważ prawie zawsze przyjeżdżałem po moją byłą żonę, wówczas także aktorkę Teatru Powszechnego (małżeństwo przetrwało ledwie osiem miesięcy… :P) – po spektaklu, także często Duśkę odwoziłem do domu. Żartowaliśmy, wygłupialiśmy się i pamiętam nawet, jak kiedyś Duśka wyciągnęła list od wielbicielki Jej talentu z pytaniem: „Czy sceny „łóżkowe”, erotyczne w filmach – są prawdziwe?...” Duśka, skromna dziewczyna – śmiała się do rozpuku, a ja zauważyłem tylko, że w filmach, te sceny są wprawdzie grane i reżyserowane lecz co się dzieje na planach filmowych… -- zarzućmy „kotarę milczenia"... :(
Wiedzieliśmy przecież o wstępujących i „wojujących” celebrytkach bez krzty talentu, które starały się – za wszelką cenę! – zrobić karierę, nawet „przez łóżka” i to nie tylko reżyserów, scenarzystów, co i słynnych, utalentowanych aktorów. Słowem: nic nowego pod kołdrą… Wiele o tym „procederze”… można przeczytać w słynnym „Nocniku” Andrzeja Żuławskiego między innymi o znanej wszystkim „Esterce”...
Przez wiele lat żyła trochę w cieniu. Nagle coś w jej życiu się zmieniło. -- Spotkałam mężczyznę, o jakim dzisiaj można już tylko poczytać w starych, pięknych książkach – zwierzyła się. Na krótko była szczęśliwa, spełniona, pełna nadziei. Wtedy dowiedziała się, że jest chora na raka. Lekarze nie dawali jej szans. Duśka się nie poddała. Do końca chciała pracować, do końca walczyła. Peszyło ją, że nagle znalazła się w centrum uwagi. Że przyjaciele zbierają pieniądze na jej leczenie, a setki osób podają telefony znajomych homeopatów, bioenergoterapeutów, zielarzy... Bała się, że nie zdoła im za to podziękować.
-- Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć -- żartowała w jednym z ostatnich wywiadów.
Daria Trafankowska zmarła 9 kwietnia 2004 roku. Na Cmentarzu Powązkowskim żegnały ją tłumy przyjaciół i wielbicieli. Tych, którzy poznali Jej talent i serce. Jej grób przykryły dziesiątki wieńców z szarfami. Na większości widniały tylko dwa słowa: "Kochanej Dusi".
--------------------------------------------------------------------
Daria Trafankowska w 1979 r. ukończyła Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Jako adeptka pracowała w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. Była również lektorką i dziennikarką radiową. Od 1979 roku związana z teatrami warszawskimi. Pracowała w Teatrze Pantomimy w Warszawie, później zaś w Rozgłośni Harcerskiej. Do 1981 r. grała w Teatrze Narodowym, następnie w Teatrze Powszechnym. W latach 1995-1999 prowadziła (wraz z aktorem Januarym Brunovem) teleturniej edukacyjny dla dzieci Szalone liczby (TVP2).
Na deskach scenicznych pojawiała się między innymi w "Iwonie, księżniczce Burgunda", "Weselu", "Ferdydurke". Filmy z jej udziałem to między innymi: "Stan wewnętrzny", "Rok spokojnego słońca", "Cudowne dziecko", "Tato", "Koniec gry", "Moja Angelika". Można ją zobaczyć także w serialu "Dom" w roli Jadźki, byłej narzeczonej Andrzeja Talara. Pracowała również jako spikerka i dziennikarka.
Wierzyła w ezoterykę i miała zwyczaj radzić się tarocisty. Wieść niesie, że właśnie jego poradzie zawdzięczała przyjęcie roli w "Na dobre i na złe". Odeszła po długiej i wyczerpującej walce z rakiem trzustki. Miała zaledwie 50 lat…
Często myślę o tym, jak daleko odeszliśmy od bardzo prostej 'filozofii życia' Bycia Dobrym, uczynnym, pełnym empatii i sympatii dla bliźniego Człowiekiem pisanym z wielkiej litery...
To jak szukanie perły w stogu polskiego siana...
Marr jr.
Inne tematy w dziale Kultura