Mało kto z oburzonych / wkurzonych dziennikarzy, blogerów, 'dziennikarzy obywatelskich', piszących polityków... zdaje sobie sprawę z faktu, że wszelka cenzura - to reklama na koszt państwa! Co prawda Juwenalis był zdania, że cenzura zawsze wybacza krukom, a gnębi gołębie… A wiadomo skądinąd także, że kruk krukowi oka nie wykole (i tak tworzy się sitwa – nie bójmy się i powiedzmy eufemistycznie - kruków lub tak zwanych 'jastrzębi'). Można również skonstatować, że WIELKOŚĆ CENZURY JEST ZAWSZE NAJLEPSZYM WYKŁADNIKIEM SŁABOŚCI USTROJU… Ale cicho-sza, cicho-sza… Dodajmy tylko za Aleksandrem Świętochowskim, że „cham i prostak CENZOR – jest zdobywcą chwilowej władzy za pomocą brutalstwa”… I ta konstatacja spotyka się z wielkim uznaniem…!
System się zmienił: mamy demokrację ze wszelkimi jej konsekwencjami. Rzeczą jasną, zrozumiałą i oczywistą powinno być dla każdego piszącego, publikującego w każdym cywilizowanym kraju, że tępione jest (powinno być) warcholstwo, nieodpowiedzialność, nawoływanie do anarchii, nienawiści (nie tylko - rasowej) oraz podobnych wynaturzeń - nie mających nic a nic wspólnego z przekazem, zapisem osobistych poglądów, będących nawet w sprzeczności z obowiązującym programem, ot, tylko dla przykładu: Dobrych Zmian, byleby z 'podtekstem' - na Zmiany Znacznie Lepsze...
Bylebyśmy tylko nie stąpali 'po bagnie', które - jak wiadomo - 'wciąga' - także mało doinformowanego, zdezorientowanego Czytelnika oraz nie kokietowali zdrożnego zastoju myśli; nie propagowali krzywych / karykaturalnych postaw, nie krzewili tej jakże bagiennej rośliny, która na naszym gruncie ma przedziwną tendencję do plenienia się, niczym chwast, jak - nie przymierzając - sławetny barszcz Sosnowskiego... I rzecz podstawowa (przynajmniej dla mnie): aby jedyną wyznawaną wartością nie była wartość pieniądza oraz - radykalna i całkowita likwidacja odmian 'Targowicy' przez wszystkie dostępne nam przypadki!
OBRAZEK RODZAJOWY Z LAT MINIONYCH:
Nie wiem dlaczego, ale felietonista zawsze kojarzył mi się z doinformowanym optymistą, czyli - pesymistą... Do czasu. Teraz już wiem! O czasie ów... Uff! Przez przypadek (?) natknąłem się na bibułę krążącą po redakcji. Zatłuszczony zwitek papieru -- na kształt szkolnej ściągi -- napotkałem segregując swoje teksty w przepastnych szufladach służbowego biurka. Pierwszą, myśl: "prowokacja" -- odrzuciłem. Stres podpowiedział nerwicy myśli, że wciągnięty zostaję w krąg wtajemniczonych. Poczułem się z lekka mafijnie...
Zwitek zawierał siedem wersów modlitwy do Ojca Chrzestnego mafii felietonowej -- tak zwane "Przypadki felietonisty":
MIANOWNIK: /kto? co?/ - tajemnica poliszynela;
DOPEŁNIACZ: /kogo? czego?/ - nie tykaj, skonsultuj z naczelnym;
CELOWNIK: /komu? czemu?/ - służysz - pamiętaj, bo ci przypomną;
BIERNIK: /kogo? co?/ - nie wolno ci; masz być AKTYWNIK!
NARZĘDNIK /z kim? z czym?/ - trzymasz - sam wiesz najlepiej;
MIEJSCOWNIK: /o kim? z czym?/ - zamilcz i bez głupich pytań;
WOŁACZ: /O!/ - nie przeklinaj i tak cię nikt nie usłyszy!
Pod spodem pomieszczona była pogróżka: W razie niezastosowania się -- tyś nie w naszym /lino/typie1/ i w zecerni chochlik ci rozsypie wszystkie perle, diamenty, brylanty2/ z twojego tekstu o wydźwięku anty...
Nim zdążyłem na dobre zastanowić się: czy odmieniam się przez wszystkie przypadki i skonstatować, że brak mi CELOWNIKA - ktoś zapukał do drzwi (wyjątek). Zdążyłem zatrzasnąć szufladę i przytrzasnąć sobie palce. Uśmiechnięty powitałem kolegę, który wpadł do pokoju jak bomba. W ręku trzymał świeży numer naszego tygodnika. Zapachniało aferą i farbą drukarską.
-- Kto, do jasnej chole*y, zminiaturyzował mi tekst o kilkanaście akapitów - wykrztusił. "Niewtajemniczony" -- pomyślałem. Przeszukałem numer i swoje nazwisko znalazłem jeno w stopce redakcyjnej.
-- Nie wiesz gdzie zapodział się mój felieton? - zagadnąłem z głupia frant. Wzruszył ramionami. Choć zabrałem mu gazetę, to trzymał jeszcze fason. Przez grzeczność zainteresował się, o czym pisałem. Zgodnie z prawdą odrzekłem, że zrobiłem wywiad z samym sobą. Kolega przenicował mnie wzrokiem. -- A nie zapomniałeś o autoryzacji tekstu...?!
-- Sądzisz, że to miało wpływ? - zapytałem, żeby zapytać. Przypomniało mi się bowiem, że związek drwali przysłał do redakcji protest, gdy napisałem: "Drwal zabija czas wolny siekierą". Założyli sprawę z powództwa cywilnego, perorując w sądzie, że „nikogo żaden drwal od niepamiętnych czasów nie zabił, a już szczególnie - siekierą. Co za czasy! Ale przecież słyszałem na własne uszy - z wiarygodnych źródeł, że mogę atakować, chlastać, obnażać, ciąć po oczach, natrząsać się, ubliżać, piętnować siebie. W wywiadzie złożyłem autokrytykę i przez myśl mi nie przeszło wysyłanie do własnej redakcji sprostowania czy też protestu...!
Kolega zdenerwowany brakiem odzewu z mojej strony - pomyślał pewnie, że maczałem palce w dożynkach jego tekstu - wyszedł trzasnąwszy drzwiami. A jeszcze wczoraj mówił nieboraczek: "PIONKI MAJĄ GŁOS!..., SAMYMI KRÓLAMI NIE GRA SIĘ W SZACHY"… Idealista. Ale poprawny. Raczej - p o p r a w i a l n y... :)
* * *
Zadumałem się. Ach, jak zadumałem się… Pewien dziadek-felietonista -- duch wieczny rewolucjonista zwierzył mi się był kiedyś, co działo się na początku naszego wieku, kiedy pracował w redakcji pryncypialnego pisemka. Jego teksty nie mogły opuścić przedsiębiorstwa, aby dotrzeć choćby do kontroli na zewnątrz! Kiedyś jakiś "chochlik" w redakcji -- tak poprawił mu felieton, że zostały jeno kropki i przecinki. Nieszczęśnik upił się i dnia następnego powstał kierunek w literaturze zwany FUTURYZMEM... Ładna mi przyszłość! On to właśnie ukuł powiedzenie, że teksty kastrowane są znerwicowane. To były lata dwudzieste, lata trzydzieste. I co tu gloryfikować?! Historię znam z wiarygodnego, emerytalnego źródła. To dopiero był woluntaryzm...!
Nie dość na tym, że każdy służebnik pióra miał auto (cenzurę), to jeszcze na dodatek na publicznej drodze, przy oficjalnym ograniczeniu prędkości - dajmy na to - do 80 kilometrów na godzinę, wewnętrzny Anioł Stróż nie pozwalał mu rozwijać (się) połowy tej prędkości na brutalnie zaciągniętym hamulcu ręcznym... I jak wyglądali ci wspaniali mężczyźni w swych szalejących gruchotach, skoro we własnej firmie przerabiali im Fiaty na gokarty!... Fakt, że przynajmniej dożywali sędziwego wieku...
Ale cóż to za radość?! Trawestując Céline, mogę powiedzieć: "Nie ma sztuki - także dziennikarskiej - bez tańca ze śmiercią".
--------------------------------------------------------------------
1/. Linotyp - maszyna drukarska.
2/. Perl, diament, brylant - wielkość czcionek drukarskich.
3/. Louis-Ferdinand Céline - (1894 - 1961) - francuski prozaik, pisarz, eseista, zwany "enfant terrible świata literackiego". Jeden z najważniejszych, najbardziej wpływowych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych pisarzy XX wieku; prekursor egzystencjalizmu w literaturze, porównywany nieraz do... Markiza de Sade. Znany zwłaszcza dzięki skandalizującej powieści 'Podróż do kresu nocy'. Wyróżniał się ostrym, prowokacyjnym stylem obfitującym w wulgaryzmy, pełnym ironii, satyry i czarnego humoru. Uznany za jednego z największych - obok Jeana-Paula Sartre`a, Alberta Camusa i Samuela Becketta - pisarzy opisujących kondycję człowieka XX wieku.
Marr jr.
Inne tematy w dziale Kultura