Najszybciej starzeje się wdzięczność. -- Arystoteles
Tym razem zacznę od bardzo znamiennego fragmentu mojej ostatniej rozmowy z Edwardem Dziewońskim – Dudkiem:
MARR JR.: -- Płacił Pan pewnie wielką cenę za wybór, upór, konsekwencję, bezkompromisowość, ufność wobec ludzi. Nie nosi Pan śladów oparzeń?
EDWARD DZIEWOŃSKI – DUDEK: -- (…) Jeśli zaś chodzi o moje oparzenia życiowe, to z reguły wynikały z nadmiernej UFNOŚCI graniczącej wręcz z naiwnością w kontaktach z ludźmi. Przy całym swoim doświadczeniu, wielu znajomościach – mam w sobie ciągle i pewnie będę miał do końca życia dość dużą dozę naiwności. Ufam ludziom na kredyt. To brzmi prawdopodobnie dość śmiesznie, ale tak jest w istocie. Otóż kilka razy w życiu straszliwie sparzyłem się. Mogę powiedzieć, że – choć daleki od ideału – jestem w zasadzie dość przyzwoity. I jeżeli ktoś zachowywał się nagle w sposób, który nie mieścił mi się w głowie – piekielnie mnie to bolało, paraliżowało wręcz i powodowało zbędną pauzę w mojej działalności.
Tak, to i moja – dość smutna konstatacja człowieka, który nigdy nie był asertywny: Najrzadziej spotykanym w przyrodzie zjawiskiem jest wdzięczność…! I dlatego tą sparzoną ręką wolno mi pisać o naturze tego „ognia piekielnego” w obecnych stosunkach „między-wilczych”… Także Antoni Czechow i Maksym Gorki pisali – jakby się zmówili: „Niektórzy tylko ludzie posiadają wrodzoną mądrość, która nazywa się WDZIĘCZNOŚCIĄ.”
Pisałem już kiedyś, że wdzięczność cechuje ludzi z dobrego kruszcu… I nic, ot, tak sobie: „wołałem na puszczy”, jak to obecnie bywa…
Przez lata starano mi się wpoić ASERTYWNOŚĆ, dla dobra mej własnej kondycji oraz zdrowia psychicznego. Nic z tych zabiegów nie wychodziło… Dopiero ostatnie lata nauczyły mnie, bym wreszcie przestał być otwartym – jak drzwi stodoły… - na, powiedzmy, „bliźnich”… Skoro dookoła panuje już wysokogatunkowa znieczulica i SZCZUJNOŚĆ – krok po kroku stałem się i ja: CZUJNY. Nie jest to zgodne z moją naturą, wizerunkiem i „urodą psychiczną”, lecz z moją dziecinną wręcz ufnością – naiwnością.
Stałem się NIEDZISIEJSZY; zacząłem uchodzić za idiotę, którego można wykorzystać, wyssać, potraktować niczym dojną krowę, wycisnąć niczym cytrynę a następnie – wyrzucić a nawet jeszcze : OBMÓWIĆ, popluwając sobie w mą stronę…, by zyskać „wspólnictwo” z tymi, których te „żyjątka” POLECIŁEM. Bowiem zawsze dawałem ludziom ogromny kredyt zaufania… Taak, powtórzę, najszybciej starzeje się wdzięczność – ku przestrodze innym NAIWNIAKOM, których już jest coraz mniej. Na szczęście? Na nieszczęście?...
ŁATWOWIERNY JEST NICZYM – LEKKOSTRAWNY…
Tak, byłem otwarty na drugiego człowieka – nawet nie wiedząc czy pisze się on z wielkiej litery! Bardzo często oddawałem „bliźnim” przysłowiową – i nie tylko – ostatnią koszulę; aż wreszcie okazało się, że jestem „na zimno” i bezczelnie - bezczelnością chama i prostaka – WYKORZYSTYWANY. Ot, tak „za darmo”; niby to miała być moja karma na to wcielenie…
Ja nadstawiałem karku, na który wstępowano, by piąć się – w mniemaniu tych, którym się wiecznie spieszy, rzekłbym „po trupach” – wyżej, coraz wyżej… do nieba ich wyobrażeń i mniemań o sobie, także - stołków, awansów, splendorów i nagród. Później - wielokrotnie – okazywało się, że... zbierałem za nich niezasłużone "cięgi".
Zawsze służyłem swoim – wypracowanym przez lata pracy w wielu redakcjach – DOŚWIADCZENIEM, kontaktami, adresami, protegowałem, pomagałem, zaświadczałem, a nawet organizowałem głosowania angażując tysiące znajomych w Internecie, by zdobyli tak przecież upragnione Nagrody, Splendory, Tytuły, Odznaczenia... (Sic!) Zauważyłem poniewczasie, że gdy tacy delikwenci „wycyckali” ode mnie wszystko, co chcieli – stawałem się dla nich szybą, ba nawet… wrogiem…
Przez lata zapraszałem, tysiące znajomych, Internautów prosząc ich o „polubienia” portali i portalików o szaleńczo dumnie brzmiących nazwach, których majętni właściciele natychmiast obwoływali się… Redaktorami Naczelnymi… -- nie znając nawet zapachu farby drukarskiej! Bez żadnego doświadczenia dziennikarskiego w redagowaniu, planowaniu i pracy nad tekstem – za to z wielkim patosem pustki własnej osobowości, przerośniętym Ego, jak się później, poniewczasie, okazywało. Za nich, jako totalny naiwniak i prostoduszny dureń adiustowałem, redagowałem nadsyłane materiały – a w zamian, gdy już ‘obrośli w piórka’ – odwdzięczyli mi się niszcząc moje felietony, impresje, humoreski, obrazki rodzajowe, rozmowy z Arystokratami Kultury, Sztuki, Literatury, których zrekonstruować już nie sposób. To było do przewidzenia… -- odpowiedział mi był w swych książkach prof. Antoni Kępiński, jeden z najznakomitszych, najwybitniejszych polskich psychologów, psychiatrów i filozofów…
Łatwo to wytłumaczyć, bowiem byłem świadkiem ich „miernej – marnej kondycji” i niezbyt chlubnych początków; byłem świadkiem ich wcześniejszej małości, niepotrzebności, zagubienia, załamania… Jakież to „ludzkie”, ale nie w mych kategoriach rozważań i rozmyślań o Człowieku, który „brzmi dumnie” do ostatka, do końca, do cna…
* * *
Sięgnijmy zatem do rozważań wielce pouczających, kto wie – czy nie zbawiennych dla pragnących przyjąć zdrowszą optykę patrzenia na własną kondycję, sytuować swe poczynania w zgodzie z zasadami p o c z c i w e g o bytowania. Jest taki fragment w pismach Pascala, w którym „druzgocący geniusz” rozpatruje „wymysły rozumu w rzeczach mu dostępnych” - /rozgraniczając tym samym zakres rozumu/. Dowodzi: „Jeśli istnieje coś, w czym własny interes powinien by rozumowi kazać najbardziej się wytężyć, to poszukiwanie swego najwyższego dobra”.
Dalej precyzuje: „Jeden mówi, że najwyższe dobro jest w cnocie, drugi kładzie je w rozkoszy; jeden w poznaniu natury, drugi – w prawdzie”. Felix qui potuit rerum cognoscere causas („Szczęśliwy, kto mógł poznać przyczyny rzeczy” – Wergiliusz) ; inny – dopowiedzmy już sami – w zupełnej i totalnej niewiedzy, inny – w obojętności, inny w tym, aby opierać się pozorom; inny – aby nic nie podziwiać - nihil mirari prope res una, quae possit facere et serware beatum? ”Niczemu się nie dziwić jest prawie jedyną rzeczą, która może nas uczynić szczęśliwym i zachować w tym stanie” – Horacy; prawdziwi zaś pirrończycy - w swojej bezczułości, wątpieniu i ustawicznej niepewności…
Inni znów, ponoć roztropniejsi, myślą, że znaleźli coś lepszego! Robić biznes, biznes robić i znajdować w tym zajęciu coś na kształt popędu płciowego… Hołdy i ukłony – składać bożkowi Mamony. To znaczy to, co robią teraz – JAMOCHŁONY…
NAJWYŻSZE, NAJWIĘKSZE BOGACTWO MOŻNA ZNALEŹĆ – TYLKO W SOBIE, USTAWICZNIE DRĄŻĄC SWÓJ MÓZG!
Ładnie wyglądamy!... Nie ma, co… Niebawem za trumnami ciągnąć będą kasy pancerne…
Ano właśnie – ładnie wyglądamy. Nic pewnego – wszystko względne. Rozum jest na tyle rozumny, aby przyznać, że nie umiał jeszcze znaleźć nic pewnego… Chyba jednak najlepiej określa naszą kondycję człowieczą – praprzyczynę cierpień lub też – ”cierpień”… oraz poczucie braku szczęścia myśl Pascala: „Nie szukamy nigdy rzeczy, ale szukania rzeczy”. Wywodzimy stąd rację, dla których wyżej cenimy łowy niż zdobycz! Rozumiesz już Koteczku?...
Dlatego jedyne dostępne nam szczęście – jak powiedział ktoś rozumny i doświadczony! – nie jest stacją, do której przyjeżdża się o czasie, lecz sposobem podróżowania! Rację miał także Jan Sztaudynger: Trzeba dojrzeć, aby dojrzeć.
P.S.
NAD BRAMĄ MEGO DOMU
Dom na mieszkanie własny mam,
W niczym nie biegłem w cudzy ślad
Każdego mistrza-m wyśmiał rad,
Który nie wyśmiał siebie sam.
F. NIETZSCHE
@ Inteligencja nie polega na tym, że się błędów nie popełnia, lecz na tym, że szybko się je naprawia. -- Bertold Brecht
@ Tam, gdzie występuje deficyt wrodzonej inteligencji, dochodzi do superaty chamstwa. -- Michał Lech Sinico
@ Żadna, największa nawet wiedza nie zastąpi braku inteligencji. -- Anatol France
Marek Różycki jr.
Inne tematy w dziale Kultura