Zdaniem wielu znawców polskiego kina i teatru Henryk Bista był jednym z najwybitniejszych aktorów w historii Polski.
Aktor może zainteresować widza tylko wtedy, gdy ma mu coś do zaoferowania: swoją wiedzę, wrażliwość, spojrzenie na świat, doświadczenie. Dlatego trzeba podejmować się różnych zadań, wzbogacać jako człowiek, pracować nie tylko nad rolami, ale również nad sobą. "Aktor musi być zawsze odszczepieńcem. Nigdy tak jak wszyscy. Tworzyć w samotności, wybuchać ekstazą twórczą na oczach innych. A potem znowu do swojej celi! Cela nie w sensie wyobcowania ze społeczeństwa, ale w sensie umiejętności poświęcenia siebie samego pracy twórczej." - Wsiewołod Meyerhold.
Urodzony 12 marca 1934 roku w Rudzie Śląskiej Kochłowicach niepozorny Henryk Bista słynął z porażającego emploi. Zarówno na scenie jak i przed kamerą był prawdziwym kameleonem, potrafiącym zagrać dosłownie wszystko. 8 października przypadła 24 rocznica śmierci aktora określanego często mianem mistrza epizodu. Bo choć na deskach teatrów odgrywał często pierwsze skrzypce, widzowie zapamiętali go przede wszystkim dzięki wyrazistym kreacjom drugoplanowym w filmach.
Jego nagła śmierć okazała się ciosem nie tylko dla najbliższych, ale również dla całej polskiej kultury. Przedwczesną śmierć Henryka Bisty nazwano ogromną, niepowetowaną stratą dla polskiej kultury. Przyjaciele i współpracownicy mówili o nim, że był człowiekiem pogodnym, ciepłym i życzliwym, choć starał się nie dzielić z innymi swoim życiem prywatnym.
@ Bista dał się przede wszystkim poznać jako niezmordowany tytan pracy. W ciągu swojej kariery wykreował ponad 100 ról filmowych i 150 teatralnych, co jest wynikiem wprost imponującym.
- Pisano o nim, nie bezpodstawnie, że był mistrzem szczegółu dopracowanego do perfekcji. Jego intonacje, pauzy, mimika i sposób poruszania się na scenie sprawiały wrażenie precyzyjnie wystudiowanych. A równocześnie zachowywał pełną naturalność, wedle sformułowania Stanisławskiego nie grał postaci, lecz się nią stawał – tak o Biście pisała Lidia Górska na łamach "Dialogu".
W 1958 r. ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W tym samym roku zapoczątkował występy na deskach Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Teatr Wybrzeże stworzył Bistę jako aktora. Od 1960 r. teatr dysponował dwoma scenami: w Gdańsku i Sopocie. Było to miejsce, gdzie pokazywano nowatorskie spektakle, a o charakterze obu scen decydowali kolejni dyrektorzy artystyczni. W latach 50. Lidia Zamkow ściągnęła do Wybrzeża plejadę świetnych aktorów i aktorek, m.in. Zbigniewa Cybulskiego, Bogumiła Kobielę, Leszka Herdegena i Kalinę Jędrusik. I to oni nadali kształt temu teatrowi i zapewnili mu sukces. Z Trójmiastem był związany aż do 1992 roku, również jako nieoceniony pedagog. Ostatnie lata życia spędził w Warszawie, gdzie pracował w Teatrze Współczesnym.
@ Za swoją przełomową rolę Henryk Bista uważał Jagona ze sztuki Williama Szekspira.
"Rola Bisty uczyniła z 'Otella', granego zwykle jako studium zazdrości - studium zła" - pisał Andrzej Żurowski. - "Na Jagonowym fenomenie zła oparł się punkt ciężkości całego przedstawienia. Ten Jagon zdecydowanie górował intelektualnie nad resztą bohaterów - na nich sprawdzał swą ideologię, koncepcję działania, u której podstaw - bardziej niż cynizm - znajdował się wieloznaczny stosunek do Desdemony (...). Tak pomyślany Jagon przestawał być szablonem psychopatologicznego 'czarnego bohatera' - stawał się wielowymiarowy, psychicznie skomplikowany." ("Teatr" 1977, nr 18)
W wieku 45 lat, Bista zagrał Gustawa-Konrada w Mickiewiczowskich Dziadach w inscenizacji Macieja Prusa, tworząc interesującą interpretację romantycznego bohatera. W jego ujęciu Gustaw-Konrad był przede wszystkim dojrzałym, skupionym mężczyzną. Aktor stonował także, "techniczną", gestyczno-mimiczną wyrazistość, która czasami prowadziła go w stronę manieryczności.
(…) Henryk Bista pokazał, że jego warsztat aktorski jest giętki i wyrazisty. (…) całość swej roli oparł nie na wyrazistości zewnętrznej (…), ale na rytmie deklamacji narzuconej przez sens słowa i rytm wiersza Mickiewicza. - Bożena Frankowska, „Teatr” 1980, nr 19; (o roli Gustawa-Konrada w Dziadach.)
Jednak dla przeciętnego widza Henryk Bista był przede wszystkim aktorem filmowym i telewizyjnym. Wprawdzie już pod koniec lat 50. pojawił się w obsadzie słynnego „Orła” Leonarda Buczkowskiego, jednak za pełnokrwisty debiut Bisty uważa się jego rolę w „Ostatnim po Bogu”, filmie sensacyjno-psychologicznym Pawła Komorowskiego.
Od tamtego czasu wcielał się przeważnie w role drugoplanowe, często kradł show kreując postacie równie wyraziste, co aktorzy obsadzeni w głównych rolach. W latach 80. było go pełno na dużym i małym ekranie. W środowisku filmowym żartowano nawet, że „film się nie uda, jeśli do jakiejś roli nie będzie zatrudniony Bista” ;)) (za: Encyklopediateatru.pl), nawet gdyby miał to być epizodzik. Grał więc w niemal wszystkim, co wówczas kręcono – w komediach, dramatach psychologicznych, serialach kostiumowych i filmach obyczajowych.
MISTRZ EPIZODU
Największą popularność przyniosły mu filmy z lat 80. W ciągu zaledwie dekady stworzył niezapomniane kreacje w kilkudziesięciu produkcjach. Były to m.in. role we wspomnianych „Podróżach Pana Kleksa”, „Vabanku”, „Łuku Erosa”, „Piłkarskim pokerze” czy „Dekalogu X”. Nie liczyło się, czy Bista pojawiał się na chwilę czy przewijał się przez cały film gdzieś na drugim planie. Zawsze wspinał się na wyżyny aktorstwa. Swobodnie wcielał się w przerysowanych satrapów, żałosnych komediantów czy naiwniaków szarpiących się z życiem. Był mistrzem epizodu.
W filmie Bista stworzył ponad sto ról. Zazwyczaj były to role drugoplanowe lub epizody, jak świetny Lovenstein w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga (1993). Jego filmowe dossier zawiera zarówno role w błahych komediach - "Między ustami a brzegiem pucharu" Zbigniewa Kuźminskiego (1987), a z drugiej strony także role - Grzegorza w "Matce królów" Janusza Zaorskiego (1982) i Senatora w "Lawie" Tadeusza Konwickiego wg Dziadów Adama Mickiewicza (1989). Należał do tych aktorów, którym wystarczyła krótka scena, żeby ukazać widzom charakter postaci.
To bardzo wielka umiejętność pokazać w jednym błysku, czasem w jednej krótkiej scenie, skondensowanymi środkami całą prawdę o granej postaci" - mówił o Biście Maciej Englert. - Trzeba do tego nie tylko wielkiej wyobraźni, ale i olbrzymiej techniki. ("Teatr" 1997, nr 11)
Ważnymi rolami ekranowymi Bisty były postacie Stefana Wańka w kryminalnym dramacie Tadeusza Chmielewskiego "Wśród nocnej ciszy" i Doktora Kautersa w "Szpitalu Przemienienia" Edwarda Żebrowskiego, obie z 1978 roku. Stworzył intrygujące portrety bohaterów, odkrywając z upływem akcji ich prawdziwe psychologiczne oblicze. Później zagrał m.in. w serialu telewizyjnym - "Królowa Bona" Janusza Majewskiego (1980), w telewizyjnej "Stacji" Antoniego Krauzego (1981) i nauczyciela-psychopatę w "Yesterday" Radosława Piwowarskiego (1984). Grał w filmach Piotra Szulkina: "O-bi, o-ba. koniec cywilizacji" (1984) i "Ga, ga chwała bohaterom" (1985) oraz Filipa Bajona: "Magnat" (1986), "Bal na dworcu w Koluszkach" (1989) i "Saunie" (1992). Wystąpił w "Życiu wewnętrznym" (1986), "Porno" (1989) i "Nic śmiesznego" (1995) Marka Koterskiego. Był cynicznym i przekupnym sędzią piłkarskim w "Piłkarskim pokerze" Janusza Zaorskiego (1988) i bezradnym dyrektorem szkoły w "Ostatnim dzwonku" Magdaleny Łazarkiewicz (1989). Brawurowo zagrał Żyda Mistiga w "Dwóch księżycach" Andrzeja Barańskiego (1993), a także telemaniaka w "Polskiej śmierci" Waldemara Krzystka (1994).
Jako Mistrz epizodu, komplikował graną postać i dawał jej głębię oraz niejednoznaczny wymiar. Często w filmie grał "teatralnie", świadomie odwołując się do określonych konwencji. Swoje największe role filmowe Bista wykreował w drugiej połowie lat 80. W 1985 roku wcielił się w postać pana M., emerytowanego dygnitarza w filmie Tomasza Zygadły "Sceny dziecięce z życia prowincji".
"Łatwo tu było o powierzchowną karykaturę" - pisał Maciej Maniewski. - "Bista, nie stroniąc od tonów wyraźnie ironicznych, sportretował swego bohatera zwyczajnie i po ludzku. Jest w nim pycha i rezygnacja, żal za dawnymi latami i gorzka świadomość, że znalazł się po stronie przegranych. Ale przede wszystkim jakaś niespełniona wielkość, która fascynuje." (Kino 1997/ 12).
Dwa lata później stworzył swoją największą kreację jako Senator w "Lawie" w reżyserii Tadeusza Konwickiego. W poświęconym Biście portrecie Monika Mokrzycka-Pokora o roli Senatora napisała: „W tej postaci, tak samo jak w swoich największych scenicznych rolach, Bista pokazał człowieka o diabolicznym obliczu. Zawarł w niej przerażający obraz satrapy, a równocześnie żałosnego człowieka władzy, przechodząc od tonu dramatycznego w komediowy” (Culture.pl). Jak pisali krytycy, w jego Senatorze było "wszystko".
''POSZEDŁ NA OPERACJĘ I JUŻ NIE WRÓCIŁ”
Henryk Bista zmarł 8 października 1997 r. w Warszawie. Miał zaledwie 63 lata. Choć od dłuższego czasu zmagał się z ciężką chorobą, jego śmierć była dla wszystkich szokiem.
-- Nie mogę jeszcze ochłonąć. Ta wieść o niespodziewanej śmierci wstrząsnęła mną do głębi. Jeszcze przed urlopem rozmawiałem z Nim i z Jego żoną Urszulą o ich nowym mieszkaniu, na które czekali z takim utęsknieniem. Snuli plany, jak je urządzą. Dziś mieszkanie jest gotowe, mogliby się wprowadzić. I oto nagle zabrakło Henryka. Poszedł na operację i już nie wrócił - tak 23 lata temu pisał wstrząśnięty Witold Sadowy, aktor i wieloletni przyjaciel artysty.
Aktor został pochowany na stołecznych Powązkach, jednak jego ciało ekshumowano i artysta spoczął obok żony na cmentarzu komunalnym we Włocławku.
Marr jr
Inne tematy w dziale Kultura