Niedawno jeszcze żyłem w kraju, który cały był nadzieją. Zbierałem w 1990 roku plakaty z Wałęsą, zachłystywałem się wolnością. Oglądałem z dumą Polskę wchodzący do NATO i Unii Europejskiej. Później zapadłem w koszmar.
Teraz śnię koszmar na jawie. Polska rządzi dwóch takich, o których od dawna wiadomo, że są mistrzami intryg, a kompromis to słowo nie z ich bajki. Razem z nimi u steru stanęli: pospolity przestępca i, trudno nawet powiedzieć, kim jest ten drugi, znawcą literatury polskiej i światowej czy może przedstawicielem skrajnej prawicy chcącym przytrzymać nas za twarz, żebyśmy zanadto nie wierzgali. Dwaj w wolnych chwilach rozstawiają swoich sojuszników po kątach, ale gdy trzeba przepraszają się z nimi i ogłaszają zawarcie nowego, jeszcze trwalszego związku.
Śnią mi się też media, publiczne jak nigdy. Telewizja tnie wypowiedzi, które mogłyby nie spodobać się partii rządzącej, w radiu buszuje inkwizycja, a do rangi głosicieli najwyższej prawdy awansowały media pewnego oszalałego z nienawiści duchownego.
W moim koszmarze zamieniliśmy się w zwierzęta i mieszkamy na folwarku. Rządzą nami świnie, które postanowiły przywrócić nam godność. Ci, którzy są z nimi są dobrzy, a inni to „zwierzęta małego formatu”, a nawet może wstrętni ludzie czy ohydni Europejczycy.
Główni bohaterowie Napoleon i Squealer dorobili już się sfory karnych psów będącej na ich usługach. Psy zajmą się niewygodnymi sojusznikami i innymi niepokornymi. Hasła i obietnice szybko ulegają degradacji, a pozostaje tylko żądza władzy i rośnie przekonanie o własnej wyższości.
Może już czas się obudzić z tego eksperymentu?
Inne tematy w dziale Polityka