Moja malżonka (od jakiś 45-u lat nieustannie ta sama) na tenisie zna się mocno średnio. Choć z drugiej strony trzeba powiedzieć, że jak na reprezentantkę najcudowniejszej płci, to ogląda i nawet ma swoich ulubieńców ( każdy się domyśla że Federer zajmuje bezapelacyjnie pierwsze miejsce). Ponieważ zobaczenie tego idola na korcie stało się ostatnio dość trudne, to ogląda co dają. Nawet Hurkacza, aczkolwiek bez zachwytu. Nieustannie wysłuchuje od Małżonki prostą i mało merytoryczną recenzję: łamaga. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z umiejętnościami gry ale jest wynikiem ogólnej estetyki ze szczególnym naciskiem na Jego sposób poruszania się na korcie. Tłumaczę że nie ma to wpływu na sprawność, szybkość i umiejętności gry, ale z pewnymi faktami nie da się dyskutować. Fakt jest taki że Hubert ma „siajnowate nogi” .Tak by to określiła moja cudowna teściowa a także moja mama. Obie niestety już w tym lepszym świecie, ale takiego określenia używały wobec ludzi stawiających stopy do środka. To nie choroba i najmniejszy problem Hubiego. Znacznie poważniejszy problem, to coraz częstszy brak umiejętności utrzymania rakiety w dłoni, szczególnie po nieudanych zagraniach. I to właśnie wczoraj ( obserwując spotkanie z Isnerem) zdiagnozowała moja małżonka – to jest strzelający palec - stwierdziła dość autorytatywnie.
Szczerze mówiąc nie podjąłem tematu bo ja tej dolegliwości nie mam , ale coś w tym jest.
Żona moja, owszem, posiada taki palec, więc dyskutował z Nią nie będę.
A teraz na poważnie. Jakieś trzy lata temu dowiedzieliśmy się że młody, nadzwyczaj obiecujący Hurkacz podjął współpracę z wybitnym amerykańskim trenerem Boyntonem.
Od początku, w narracji tenisowych „znafcuf” wyglądało to jak boska łaska która spłynęła na Hurkacza a nie jak rzeczywisty biznesowy układ. Wynajmuje dobrego trenera któremu płacę za sterowanie moim rozwojem i tyle i aż tyle. Natomiast narracja mediów o tym że Pan B nigdy nie pracował z kimś nieamerykańskim i zrobił wyjątek dla Hubiego była powtarzana z jeszcze większą intensywnością niż fraza „pieniędzy ni ma i ….”.
W biznesie wartym dużą kasę ( a w tenisie jest duża kasa) nie należy opierać się na relacjach niejasnych, prawie rodzinnych a z obserwacji wygląda na to że Pan B.znakomicie wszedł w rolę dobrego ojca ( nawet jego broda to podkreśla) a Hurkacz wcielił się z ochotą w role grzecznego syna. Wspaniała rodzinka: głowa rodziny ,marsowy prorok, córki, siostrzyczka i grzeczny, pracowity i wierny syn. Super układ, za pieniądze tego grzecznego syna.
Efekt ? . od 7 mego miejsca do 20-go w rankingu i raczej brak perspektyw.
A rozwój ? fizyczny i tenisowy zatrzymany na poziomie 20-latka (choć 25 na karku), psychiczny i mentalny , na poziomie 18-latka z tendencją odmładzającą.
Żeby nie wyjść na materialistę to jeszcze jedna uwaga. W drugą stronę mamy układ biznesowy, skrajny, pomiędzy Miedwiediewem a Cervarą – też nie pochwalam, ale Daniłowi to służy
starszy pan, kiedyś w prl-u pracownik budownictwa a nawet członek pzpr. Po zmianie bezrobotny ale krótko. Następnie całkiem przyzwoita kariera w korporacji a nawet w kilku korporacjach. Dzisiaj emeryt - nieco zchorowany bez politycznych ambicji. Mieszkam na wsi i mam dystans.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport