Czajka
Ładny ptaszek. W Polsce występuje w całym kraju, choć nierównomiernie, bo najliczniej na wschodzie. Pojawia się też w niższych partiach gór.. Przeloty marzec-kwiecień oraz czerwiec i późniejsze miesiące. Jest to gatunek bliski zagrożenia. Mam wrażenie że nawet bardzo bliski, szczególnie w Warszawie.
Ja jestem inżynierem a nawet magistrem ale raczej takim jak z koziej doopy klarnet Znam się na kilku rzeczach ale na pewno nie na rurociągach. Nie zmienia to mojego stanowiska w sprawie awarii- katastrofy gównianego rurociągu.
Nadal mamy do czynienia z awarią urządzenia lub katastrofą budowlaną , awarią techniczną, itp. Niezależnie od użytych określeń sposób postępowania powinien być taki sam.
Po pierwsze wzywamy fachowca. Oczywiście Warszawę stać ( bogate miasto) na wezwanie dobrego fachowca, sprawdzonego na rynku. Ja osobiście wezwał bym (powołał) ludzi z politechniki, specjalistów od inżynierii sanitarnej i jednocześnie poprosił ich o diagnozę.
Niestety, Ja takiej diagnozy nie usłyszałem, mimo tego że od roku temat nie schodzi z agendy ,z niewielką przerwą na epidemię i wybory. Słyszę jedynie wzajemne przerzucanie się odpowiedzialnością i żadnej diagnozy i żadnego planu naprawy, bo kolejna budowa mostu pontonowego to perfumowanie gównianego problemu.
Oczywiście pełna odpowiedzialność spoczywa na właścicielu czyli włodarzach stolicy. Rząd PIS-u wyciągnie z tej sytuacji wszystko co da się wyciągnąć i naprawdę trudno się temu dziwić. Natomiast władze stolicy robią wszystko aby Polacy uwierzyli że przesył gówna na drugą stronę rzeki to problem przynajmniej na miarę założenia plantacji marihuany na Marsie.
Każde przedsięwzięcie dzieli się na kilka faz i w każdej z nich można popełnić błędy takie, że finał będzie równie tragiczny jak wyciek nieczystości do „królowej polskich rzek”.
Pierwsza faza to koncepcja, później projekt, wykonawstwo i wreszcie eksploatacja. Nie będę się wymądrzał bo nie mam pojęcia na którym etapie „sprawa się rypła”. Władze Warszawy też takiej odpowiedzi nie dają i jest to kolejny dowód no to, że własnych obywateli można traktować jak przygłupów. Nawet wtedy gdy Oni są podobno wykształceni i z wielkich miast.
„Elita narodu” widać woli oglądać Trzaskowskiego w pięknym żółtym kakakasku niż usłyszeć prawdę na temat awarii.
Wydaje mi się, że niemożliwe jest, aby wykształcony człowiek, który został przez wykształconych i nowoczesnych obywateli wybrany na prezydenta stolicy stał od roku nad zepsutym samochodem i spoglądał na jego wnętrze z podniesioną klapą silnika zamiast wezwać pomoc drogową.
starszy pan, kiedyś w prl-u pracownik budownictwa a nawet członek pzpr. Po zmianie bezrobotny ale krótko. Następnie całkiem przyzwoita kariera w korporacji a nawet w kilku korporacjach. Dzisiaj emeryt - nieco zchorowany bez politycznych ambicji. Mieszkam na wsi i mam dystans.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka