Hoyt Hoyt
3495
BLOG

Cudowne przypadki Stanislasa Wawrinki

Hoyt Hoyt Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

image 

 Do 25 roku życia polsko - czeski Szwajcar Stanislas Wawrinka (obecnie niechętnie przyznający się do polskich korzeni),  ugrał zaledwie 1 maleńki turniej ATP 250 w Umagu. Do 29 roku życia zdobył  łącznie tylko 4 najmniejsze turnieje cyklu ATP 250:
30 lipca 2006 -  Umag (clay) , 11 kwietnia
2010  - Casablanca ( clay), 9 stycznia 2011- Ciennaj (hard), 5 maj 2013 Qeiras (cley)                                                                                                                       


   Do 29 roku życia zawsze kończył poza top 10 rankingu i NIGDY nie zakwalifikował się, aż do roku 2014 do najlepszej 8 WTF. W tym wieku, kiedy większość tenisistów chyliła się ku schyłkowi kariery,  przypadek Wawrinki okazał się cudownym przypadkiem w sporcie,  zaprzeczającym zdroworozsądkowym regułom podania się naturalnemu biegowi upływającego czasu.


   Później  o Wawrince stało się głośno w bulwarowej prasie i tenisowym światku, nie z powodu sukcesów na korcie, ale ekscesów małżeńskich z udziałem Szwajcara. Najpierw były rozstania, potem powroty, separacje, zakończone ostatecznie niesmacznym rozwodem ze starszą o 10 lat prezenterką telewizyjną Vuilloud. Jednym z powodów, jakie zarzucił  publicznie swojej byłej żonie Wawrinka, była trudność dzielenia życia małżeńskiego wraz z karierą. Powód ten zabolał Vuilloud, która w emocjonalnym liście, odniosła się publicznie do tego dość kuriozalnego oskarżenia jej, przez szwajcarskiego tenisistę.   Na miejsce bezceremonialnie porzuconej Ilham Vuilloud i ich wspólnej córeczki,  Wawrinkę szybko pocieszała nastoletnia tenisowa gwiazdeczka Chorwatka  Donna Vekić,  młodsza o 11 lat od Stanislasa. Po zmianach partnerek życiowych następowała także zmiana karuzeli trenerów i uznawany za tenisowego przeciętniaka, bez błysku i większych osiągnięć, najniespodziewaniej w świecie nagle rozkręcił się nam Wawrinka i  od 2014 roku wygrał aż 11 turniejów,  w tym najtrudniejsze i najcenniejsze 3 turnieje  wielkoszlemowe, w dodatku  każdy na innej nawierzchni!. Nie dokonał tego nawet obecny lider rankingu, wszechstronny Andy Murray, który wygrał do tej pory aż 45 turniejów, z czego 12 Masters 1000, przy zaledwie 1 Masters 1000 Wawrinki.

Każdy był wielką sensacją, gdyż nic nie zapowiadało, aby gracz z 3 garnituru, który poza siłą fizyczną niczym na korcie nigdy nie imponował do 28 roku życia, wygrywał 1 szlem w sezonie w tak późnym wieku. Większość tenisistów w okolicach 29 roku życia zbliża się ku końcowi kariery, mając tak zwany "peak" lub "high spot" za sobą, ale nasz Stanislas jest tutaj wyjątkiem potwierdzającym regułę.


   Zeszły  sezon też nie zapowiadał nic nadzwyczajnego. Zwolennicy i „eksperci” medialni wytłumaczą wszystko prosto - „Wawrinka spręża się tylko na wielkie imprezy tenisowe”.  Przed rozpoczęciem turnieju w Nowym Jorku, Wawrinka nie miał udanego sezonu. Przegrał m.in. w trzeciej rundzie Australian Open i drugiej Wimbledonu. Ale jak widać w wypadku tego zawodnika ani poziom gry, ani wiek nie ma znaczenia. Na twardych kortach przed USOPEN przegrywał jak zwykle w pierwszych  bądź drugich rundach. Niespodziewanie 3 dni przed rozpoczęciem turnieju Olimpijskiego w RIO, wycofał się z udziału, tłumacząc kontuzją pleców. Kontuzją, która przeszła 5 dni później, kiedy zgłosił się do gry w pierwszym turnieju po zakończeniu Igrzysk. Śladu tej kontuzji nie pozostawiły przeszło 4 godzinne mecze, jakie toczył w US Open niespodziewanie zamęczając rywali swoją fizycznością. Nawet finałowy mecz 4 godzinny nie zrobił na nim wrażenia i prezentował się ten już niemłody 31.5 letni tenisista na tle młodszego rywala, jakby zaczynał się dla niego dopiero mecz i turniej. Został najstarszym od 46 lat sensacyjnym zwycięzcą US Open.

   

    Ten rok w wykonaniu Wawrinki tylko potwierdza pewien schemat obrany przez sztab szkoleniowy i samego tenisistę. W turniejach rangi ATP Masters 1000 odpada wcześnie, przegrywając regularnie z zawodnikami, z którymi tenisista klasowy nie powinien tracić nawet wielu gemów. Prezentuje się w stylu „starego Stanislasa”, czyli nie serwuje „atomowo”, porusza się wolno, przechodząc obojętnie obok meczu. Cudowne odrodzenie następuje w imprezach  wielkoszlemowych, gdzie Wawrinka staje się nieokiełznanym zwierzęciem, z przydomkiem nadanym mu przez media „Stanimalem”. W półfinale zamęczył swoją siłą i wytrzymałością ( znanego z świetnego przygotowania fizycznego Murraya), by zostać rozgromionym w finale Rolanda Garrosa przez genialnego Rafaela Nadala w sposób bezapelacyjny. Widzieliśmy wszyscy, że poza bombami serwisowymi, niezwykłą, wręcz brutalną siłą zagrań, Wawrinka nie ma szans w żadnym elemencie, aby wygrywać punkty z Nadalem  preferującym tenis techniczny i taktyczny, jakim można wykazać się szczególnie  na nawierzchni ziemnej.

 

      Jaka z tego konkluzja? Czy każdego roku starzejący się gwałtownie na obliczu Wawrinka będzie zaskakiwał? Odpowiedź może udzielić nam 41 letni drugi trener Federera i reprezentacji Szwajcarii, który tak powiedział o przeszło 35 letnim rodaku i swoim podopiecznym :"Nie będę zaskoczony, jeśli na początku przyszłego roku zobaczę Rogera w najlepszej w karierze formie fizycznej i mentalnej" - wyjawił Lutni !!! I w tym przypadku coś, co nie miało prawa się wydarzyć, wydarzyło się na Australia Open i dużych turniejach Masters, gdzie Matuzalem Federer, WYTRZYMYWŁ WIELOGODZINNE BOJE w Australii, ZAMĘCZAJĄC MŁODSZYCH O DEKADĘ RYWALI.

      Widać w Szwajcarii odkryto eliksir młodości.
Zatem przed Stanisalasem "Stan" Wawrinką najlepsze lata dopiero mogą przyjść również za 4 lata!
Niedawno Wawrinka doszedł do rozumu i po tych przemyśleniach stwierdził, że nie podoba mu się jego czeskie imię Stanislas i chce, aby go tytułować amerykańskim imieniem Stan. Niektórzy nasi starsi blogerzy pamiętają także naszego słynnego Stana - STANA Tymińskiego.
       Nie sądzę, aby taki drugi dziwny przypadek Wawrinki powtórzył się kiedykolwiek w historii tenisa. Przypadki Szwajcarów uwielbianych i czczonych z pietyzmem przez media, a co za tym idzie będącą pod wpływem płynącego  pijaru sporą część kibiców, potwierdzają tylko stare przysłowie szwajcarskie "Gdzie taki obyczaj, kładzie się krowę do łóżka".

Hoyt
O mnie Hoyt

Ci, którzy sądzą, iż wszystkim rządzi Los, nie myliliby się, gdyby się nie upierali przy tym mniemaniu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Sport