Wraz z każdym rozpoczynającym się turniejem wielkoszlemowym w sercach wszystkich polskich kibiców rodzą się pytania i nadzieje, które w tym czasie powracają w szczególności jak bumerang - czy nasza najwybitniejsza tenisistka Agnieszka Radwańska wreszcie wygra tę jedną z czterech najbardziej prestiżowych imprez w roku?
Dla kogoś, kto głębiej nie interesuje się meandrami tej dyscypliny, i słyszał tylko, że Agnieszka zajmuje wysokie trzecie miejsce w rankingu kobiecego tenisa, wygrywa plebiscyty na najlepsze zagrania miesiąca i sezonu, odpowiedź na to pytanie wydaje się być oczywista i twierdząca.
Jednak rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona i nie jest tak różowa.
Bardzo wysoka pozycja w rankingu tenisowym jest wypadkową dwóch czynników - dobrej gry Agnieszki zwłaszcza w mniejszych turniejach, gdzie nie startuje duża liczba zawodniczek ze ścisłej czołówki, a także z liczby występów, które stawiają Radwańską w jednym szeregu z najczęściej startującymi zawodniczkami, co pozwala jej zgromadzić znaczą liczbę punktów rankingowych. Dla przykładu genialna tenisistka Serena Williams w zeszłym sezonie startowała w zaledwie ośmiu imprezach, podczas gdy Agnieszka startowała trzy razy częściej, lecz mimo to zgromadziła mniej punktów od słynnej Amerykanki.
Wygrywanie plebiscytów na najpiękniejsze zagrania, Agnieszka w dużej mierze zawdzięcza swoim wiernym fanom - jedna osoba czyszcząc „ciasteczka”w swojej przeglądarce internetowej, potrafi oddać kilkaset głosów. Sytuacja ta, doprowadziła do pewnego skandalu, kompromitując władze zarządzające rozgrywkami kobiecymi WTA kiedy to właśnie fani wybrali Agnieszkę najlepszą zawodniczką całego sezonu 2015 roku, gdzie Polka bezapelacyjnie pokonała nadzwyczajnie grającą w owym czasie Serenę Williams, zdobywając aż 52% wszystkich głosów. Po bliższym przyjrzeniu się sprawie, okazało się, iż zdecydowana większość oddanych głosów przez internet popłynęła... z polskich serwerów.
Tenis w wykonaniu Krakowianki wyróżnia się na tle większości rywalek pewnego rodzaju błyskotliwością, której nie można w żaden sposób wytrenować, intuicyjnym czuciem oraz antycypacją, określaną w slangu sportowym „czytaniem gry”, czyli przewidywaniem zagrań, jakie zamierza wykonać przeciwnik. Jest to dar, który otrzymują nieliczni i z tym darem urodziła się Agnieszka. Delikatna, filigranowa dziewczęca postura Agnieszki wyróżnia się na tle atletycznie zbudowanych rywalek. Miękkość zagrań, lekkość z jaką porusza się po korcie, przypomina wielkie kreacje tańczącej primabaleriny w Teatrze Bolszoj. Więc, kiedy patrzymy na naszą zawodniczkę, trudno nie dać się ponieść wrażeniu, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym, nieprzystającym do współczesnej rzeczywistości, a my wraz z nią przenosimy się w krainę czarów.
Niestety świat sportu potrafi być równie brutalny jak prawdziwe życie i sprowadza nas i Agnieszkę szybko na ziemię.
Dziś największe sukcesy pisane są w większości zawodniczkom, które, wiele godzin spędzają na przygotowaniu fizycznym, uderzają większość piłek przysłowiowo „ile fabryka dała”, przez cały mecz walczą o każdą piłkę, nie mając przy tym chwil zawahania, wykonując „swoje” na korcie,jak zaprogramowane roboty.
Agnieszka tego nie ma i mieć już nie będzie. Nieudany eksperyment z zatrudnieniem Martiny Navratilovej potwierdził tylko, że Krakowianka powinna zmierzać dotychczasową drogą , mianowicie ulepszając to co ma najlepszego do zaoferowania - spryt, technikę, poruszanie po korcie. Spróbować zaś zmienić swoje podejście do gry, zwłaszcza kiedy własna gra się sypie, a co za tym idzie musi nastąpić praca w sferze mentalnej, która wydaje się w przypadku Agnieszki kluczem do sukcesu. Nierzadko obserwujemy naszą reprezentantkę z nosem spuszczonym na kwintę, podczas gdy rywalka bezlitośnie cały czas „idzie po swoje”.
Jednak obecna sytuacja, jaka wytworzyła się w rozgrywkach kobiecych wydaje się być bardzo sprzyjająca dla Krakowianki. Następczyń prawdziwej królowej tenisa Sereny Williams trudno wypatrywać na horyzoncie. Amerykańska mistrzyni skończyła już dawno 35 lat ograniczając starty głównie do turniejów wielkoszlemowych. Angelike Kerber trudno widzieć na pozycji liderki, jako zawodniczkę dominującą w najbliższych latach. Mocno uderzająca piłkę Hiszpanka Muguruza, czy Czeszka Pliskova grają wyjątkowo nierówno. Maria Szarapova nie gra z powodu kary, jaką nałożono na nią za aferę dopingową; Rumunka Haleb zmaga się z kontuzjami, a Białorusinka Azarenka została kilka tygodni temu mamą. Petra Kvitova leczy rękę po niedawnej napaści jakiej doświadczyła we własnym mieszkaniu, a „Kieszonkowa rakieta” czy „Słowackie dynamo” jak określa się sympatyczną Dominikę Cibulkovą wydaje się być zainteresowana zupełnie innymi sprawami w życiu po wygraniu turnieju Masters.
W tenisie kobiecym zapanowało więc bezkrólewie. Która zejdzie z kortu jako pokonana lub zwyciężczyni zależy przede wszystkim od dyspozycji dnia.
Zatem brama do wygrania turnieju wielkoszlemowego otwiera się szeroko.
Być może jak nigdy wcześniej zrodziła się wielka szansa dla Agnieszki. Więc jeśli wie dokąd zmierza, dojdzie tam dokąd zmierza, gdyż idzie wystarczająco długo i niech podąża za swoim przeznaczeniem.
Ci, którzy sądzą, iż wszystkim rządzi Los, nie myliliby się, gdyby się nie upierali przy tym mniemaniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport