„ANTYMANTYKA” nr 30 pismo/magazyn Federacji Młodzieży Walczącej, wydawane w II obiegu, a wychodzące w Gdyni (Region Pomorze Wschodnie). Okolicznościowe wydanie, dwóch pism bezdebitowych: „Solidarność i Niepodległość” nr 2, pismo Niepodległościowej Partii „Solidarność” oraz „Antymantyki”.
W tekście przewodnim na str. 1 czytamy także m.in.: „Reprezentując młode pokolenie związane głównie z FMW i NP”S” ale i nie tylko jesteśmy przeciwni doktoratowi dla człowieka, który dokonał zamachu na „Solidarność”, eliminując Komisję Krajową NSZZ „S”, której to był jedynie przewodniczącym i zastępując ją grupą lewicy laickiej. Blokującego i wytrwale niszczącego, każdą niezależną od niego a nie skorumpowaną działalność polityczną (…).”
Ponadto na str. 1 – 2 opublikowano wymowną recenzję śp. Wiesławy Kwiatkowskiej a dotyczącej autobiografii Wałęsy pt. „Droga Nadziei”. Zwłaszcza opis wydarzeń z grudnia 1970 roku, któremu poświęcony został jeden rozdział tej książki, według autorki daje dużo do myślenia. Czytamy w jej końcowym podsumowaniu m.in.:
„(...) Wyobraźmy sobie, że robotnik ubrany w kufajkę i stoczniowy kask (we wtorek, około południa, mąż przyszedł na chwilę do domu (...) Był w kasku, roboczym drelichu i kufajce – mówi D. Wałęsowa) znalazł się razem z wycofującym się oddziałem funkcjonariuszy w budynku komendy. Załóżmy, że zamiast od razu go skopać, zamykają w celi, bo nie mają czasu na błahostki – to można byłoby zrozumieć. Jak jednak wytłumaczyć, że nie tylko go nie izolują, ale:

1. Odpowiadają na pytanie: „kto tu dowodzi”;
2. Prowadzą do gabinetu dowodzenia;
3. Podają tubę, żeby przemówił do zgromadzonego tłumu (nie wiedzą przecież, co powie, może to jakiś desperat, który zamierza dać hasło do ataku?);
Wszystko to jest trudne do pojęcia. Nawet zakładając, że trzy lata wystarczy, człowiekowi przybyłemu z wiejskiego POM-u (miał lat 24, gdy w 1967 r. rozpoczął pracę w Stoczni Gdańsk) na wżycie się w nowe środowisko, nie był powszechnie znany – stocznia zatrudniała ponad 18 tysięcy ludzi. Ze szczególną zawziętością represjonowano przy tym w grudniu 1970 roku stoczniowców - bo pierwsi zaczęli, należało więc dać im nauczkę. Rozwiązano wtedy tylko dwa zakłady - właśnie stocznie (gdańską i gdyńską) i przyjmowano na nowo tylko „zweryfikowanych”. Jak więc zrozumieć sposób traktowania Wałęsy przez milicję? Nie podejmuję się tego wyjaśnić”.
Patrz także: Wałęsa naprawdę działał w symbiozie z komuną
P.S. W nawiązaniu do okolicznościowego wydania, dwóch pism bezdebitowych: „Solidarność i Niepodległość” nr 2, pismo Niepodległościowej Partii „Solidarność” oraz „Antymantyki” nr. 30, patrz także list otwarty do Lecha Wałęsy z 18.05.1990 napisany przez śp. Edwarda Mizikowskiego - działacza niepodległościowego z lat 80., robotnika, dziennikarza i poety (szersza notka patrz komentarze), kolportowany dość szeroko, m.in. w formie plakatowej, także w Trójmieście.
W którym czytamy, m.in. ten fragment: „(…) Ludzką rzeczą jest wybaczać, ale i ludzką rzeczą jest osądzać. Za rozbicie NSZZ „S”, złamanie Statutu, zmarnowane szanse roku 1988, roztrwonienie zapału ludzkiego, za sprzeniewierzenie się ideałom Sierpnia 80, za współpracę z komunistami i za zabicie nadziei może pana spotkać tylko jeden osąd. (…) Nie ma Pan moralnego prawa bycia przywódcą NSZZ „S”, Związku za którego istnienie tak wielu wspaniałych Polaków oddało życie.”

Dla przypomnienia dodajmy, że autorka recenzji opublikowanej na łamach naszego pisma, śp. Wiesława Kwiatkowska pracowała w czasie karnawału „Solidarności” w sekcji historycznej Zarządu Regionu „Solidarności” w Gdańsku, zbierając materiały dotyczące wydarzeń Grudnia 1970 na Wybrzeżu. Po wprowadzeniu stanu wojennego została aresztowana i skazana przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na pięć lat więzienia. Wyszła na wolność w marcu 1983. Więcej: patrz tutaj.
Całość skanów tego numeru oraz innych (sukcesywnie dodawanych), patrz tutaj.
Komentarze
Pokaż komentarze (1)