Tybet to jeden z najmniej poznanych regionów świata. Jak podają źródła internetowe do 1979 r. odwiedziło go zaledwie ok. 1250 europejskich i amerykańskich podróżników. Do czasów aneksji w 1950 roku istniało tam wielożeństwo, niewolnictwo i pańszczyzna.
Chińczycy otworzyli turystycznie ten region zbudowali kolej łączącą go ze światem. Zlikwidowali istniejące tam stosunki feudalne, niewolnicze.
W Tybecie panował ustrój teokratyczny – za Wikipedią „Teokracja (gr. theós - bóg, kratós - władza) - doktryna polityczna, według której władzę w państwie sprawuje kapłan lub kapłani i w której duchowni decydują o sprawach cywilnych i religijnych. Sprawujący władzę w państwie są powoływani przez Boga/bogów, który sprawuje w nim rzeczywistą władzę. Celem władzy ziemskiej jest ralizacja nadrzędnej woli, władzy boskiej i urzeczywistnienie uniwersalnych zasad ustanowionych przez Boga”
Co chcą osiągnąć protestami Tybetańczycy? Powrót do własnej państwowości? Jakiej? Tej teokratycznej gdzie zasady ustanawia Bóg? Czyżby takiej zmiany dla Tybetańczyków chcą przedstawiciele Krytyki Politycznej. Może powrót do czasów niewolnictwa i pańszczyzny marzy się obrońcom praw człowieka?
Czy tendencje izolacjonistyczne obecne w myśli politycznej Tybetu z przed 1950 roku warte są popierania? Jeżeli tak to dlaczego GW i lwactwo wszelkiej maści tak wściekle krytykuje nacjonalizm i ksenofobię ośrodków związanym z Radiem Maryja?
Czy dla sygnatariuszy apelu o Wolny Tybet do zaakceptowania jest model państwa z przed 1950 roku?
Oczywiście mordowanie ludzi w imię ich poglądów i stylów życia uważam za zbrodnię wymagającą kary i potępienia. Zastanawia mnie tylko czy pryszczaci młodzieńcy wykrzykujący Wolny Tybet mają wiedzę jaki tam panował ustrój? Zadam pytanie: czy po aneksji przez Chiny poziom życia mieszkańców Tybetu wrósł, czy zmalał?
Skoro Wolny Tybet, to dlaczego nie Wolny Kurdystan? Dlaczego Baskowie walczący o niepodległość są nazywani są terrorystami, a Tybetańczycy to biją się o słuszną sprawę? Łatwo jest dzisiaj zaprotestować! Apel znanej osoby pod nim lista podpisów – trudniej wprowadzić osobiste embargo na handel z Chinami. Dochodzi do paranoicznych sytuacji kiedy ojciec zarabia na interesach z Państwem Środka krocie, a synalek za pieniądze tatusia organizuje protesty w buddyjskim stylu z hasłami Wolny Tybet.
Co protestujący chcą osiągnąć? Bojkot olimpiady? To dlaczego nie protestują kiedy Kubańczycy, Koreańczycy z północy biorą udział w imprezach sportowych? Wojska rządowe strzelają do demonstrantów –to jest bestialstwo – to dlaczego generałowie z polskiego rządu którzy wydali taki sam rozkaz są według Gazety Wyborczej ludźmi honoru? Dla mnie ten papierowy protest jest mało wiarygodny, raz nie wiem o co protestują Tybetańczycy, dwa (ważniejsze) osoby stanowiące główną sprężynę protestu są dla mnie mało wiarygodne.
Inne tematy w dziale Polityka